INFO

Obrazek nagłówka zaczerpnięty z http://zerochan.net/
Szablon jest mojego autorstwa.
Na blogu pojawiają się treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.

25 kwietnia 2015

Freelove

Gdy tylko wspominam swoje dzieciństwo, zauważam, że od zawsze miałem inne zainteresowania, niż chłopcy w moim wieku. Podczas gdy oni bawili się w komandosów, ja latałem za dziewczynkami. Na początku wzbudzało to pewne obawy u moich rodziców, ale jestem im wdzięczny za to, że akceptowali moje zainteresowania. Dzięki temu nabrałem doświadczenia, jak sobie radzić z tymi niezwykłymi istotami. Każda z nich była inna - bez względu na to, czy były przyjaciółkami, siostrami, czy nawet bliźniaczkami. Każda dziewczyna, która miała przyczepioną łatkę, na przykład "złośnicy" była inna od drugiej złośnicy. Do każdej trzeba było mieć inne podejście - na szczęście odkryłem to wszystko w wieku ośmiu lat, więc jako nastolatek, którym jestem obecnie nigdy nie miałem problemów z kobietami. Byłem przez nie oblegany, podczas gdy moi koledzy zastanawiali się, jak to robię. Ja najzwyczajniej w świecie wiedziałem, jak należy się zachować w danej chwili. Wyczuwałem też moment, w którym należy podziękować za mile spędzony wspólnie czas. Nie bawiłem się w coś takiego jak związek. Nie widzę w tym sensu. Zwłaszcza po tym, jak mama nas zostawiła. Mnie i tatę. Najgorsze jest to, że to nie jego wina. Matka wykorzystała jego naiwność. Narzekała, na warunki, w jakich żyjemy. Nie wystarczała jej willa z basenem. Narzekała, że tacie nie zależy na rodzinie, skoro musimy żyć tak skromnie. Chore, prawda? Ale taka była. Nie wiem, za co tata tak ją kochał. Ba! On ją kocha nadal, mimo, że nie wie. gdzie jest. Ale chciał spełnić jej marzenia, sprostać oczekiwaniom, więc pracował więcej i więcej. W sumie wcale go nie widywałem. Wychodził do pracy, gdy spałem. Wracał - o dziwo też gdy spałem. Najdziwniejsze jest to, że nie przeszkadzało mu to. Cieszył się z tego. Na początku myślałem, że to radość spowodowana tym, iż nie słyszy narzekań swojej kobiety, ale po czasie zrozumiałem, że cieszy się jej szczęściem - chociażby gdy dostawała kolię z diamentami. Oczywiście na następny dzień narzekała, że jest brzydka, że ojciec jej nie kocha, skoro daje jej takie paskudztwa. Wtedy zrozumiałem czym jest związek - niewolnictwem. Nie mam zamiaru stać się czyimś niewolnikiem.
Stało się. Wróciłem do domu ze szkoły. Matka była ubrana w swoje najlepsze futro, umalowana najdroższymi kosmetykami, pachniała najpiękniejszymi perfumami. Za nią piętrzyły się stosy kufrów i walizek. Wiedziałem co się dzieje. Wyprowadza się od nas, ale nie powstrzymałem jej. Miałem nadzieję, że to pomoże mojemu tacie. Było zupełnie odwrotnie, ale nawet jakbym mógł cofnąć czas i tak bym jej nie powstrzymał. Nie zdołałbym jej przekonać. Co nie zmienia faktu, że nie miałem takiego zamiaru. Nasze pożegnanie było... Było jakie było.
- Skarbie? - uniosłem lekko wzrok sponad książki, aby jej się przypatrzeć - Trzymaj się. Dbaj o ojca - o mało co nie parsknąłem śmiechem, ale się opanowałem.
- Zajmę się nim lepiej, niż ty przez całą waszą znajomość. Narka - i wyszła. Nie płakała. Nie było jej żal. Była zołzą, a zołzy nie przejmują się błahostkami, które przeszkadzają im we własnym szczęściu. Miałem wtedy czternaście lat. Kończyłem drugą gimnazjum.
W wieku piętnastu lat odkryłem kolejny sekret - dlaczego mężczyznom tak bardzo zależy na kobiecie. Posmakowałem zakazanego owocu, od którego stopniowo się uzależniałem.
Z okazji zakończenia trzeciej klasy zorganizowaliśmy ognisko na plaży. Oczywiście na imprezie były również osoby spoza naszego rocznika, w końcu to było miejsce publiczne, ale nikt nie protestował przeciw naszej zabawie. Wśród nas znaleźli się nasi starsi znajomi, którzy rozkręcili całe towarzystwo - oczywiście nie udałoby im się to, gdyby nie przytargany ze sobą alkohol. Mimo godzin wieczornych i ciemności panujących na dworze dziewczyny nie krępowały się - chodziły w skąpej górze od bikini i szortach nisko opuszczonych na biodrach. Tylko jedna z nich miała na sobie prześwitującą narzutkę i to ona zwróciła moją uwagę. Wyróżniała się z tłumu, ciągle się śmiała i co najważniejsze - zerkała na mnie przy każdej możliwej okazji. Była starsza ode mnie o trzy lata, ale świetnie się dogadywaliśmy. Wystarczyło ciągle się dopytywać o jej osobę, komplementować i zapewniać jej wyższość nad moją osobą - to wszystko, czego ode mnie wymagała, a za co wynagrodziła mnie sowicie. To dzięki Yuki wkroczyłem w świat dorosłych. Wystarczył tylko moment, chwila, aż po pocałunkach stanęła przede mną całkiem naga. Tego wydarzenia nie zapomnę do końca swego życia. Dzięki niej nauczyłem się, jak zadowalać kobiety, co wykorzystałem zaraz po mojej przeprowadzce do innego miasta. I kolejnego. I następnego. Liceum było okresem ciągłych przeprowadzek - tata zostawał przenoszony z jednej filii do drugiej, aż w końcu trafiliśmy do Konohy - idealnie na drugi semestr mojej klasy maturalnej. Nie obeszło się bez lamentów mojej towarzyszki zabaw - egzotycznej Loli, która nie mogła się pogodzić z moim wyjazdem. Tym razem nie wyczułem momentu, w którym powinienem podziękować jej za swoje towarzystwo. Ale jestem pewny, że szybko się otrząśnie.
Do klasy przyszedłem minutę przed dzwonkiem. Może i byłbym wcześniej, ale najzwyczajniej w świecie się zgubiłem. Te miasteczko jest skonstruowane w taki sposób, że wszystko wygląda tak samo. Składa się z dużej ilości uliczek, których nie idzie rozróżnić. Trochę to irytujące, ale jestem pewien, że za jakiś tydzień wszystko sobie ogarnę. Zająłem miejsce przy ścianie, o którą się oparłem, aby mieć widok na wszystko w pomieszczeniu. Tradycyjnie wszystkie końcowe ławki i miejsca przy oknie były zajęte. Pierwsze dwa rzędy były puste. Jedyną różnicą było to, że ławki były sześcioosobowe z wyjątkiem dwu osobówek pod ścianą. W ten sposób w klasie znajduje się czterdzieści miejsc. Nieźle, zwłaszcza, że moja klasa liczy sobie tylko dziewiętnaście osób. Plus jest taki, że łącznie ze mną jest tylko trzech chłopaków. Istny raj, bo z tego co widzę, to nie ma ani jednej brzydkiej dziewczyny. Nie mogłem im się jednak dokładnie przyjrzeć, bo jako nowy, to ja pierwszy byłem oceniany. Głupio by było się gapić na te wszystkie piękne istoty. Niech myślą, że mnie nie interesują - wtedy będę dla nich bardziej atrakcyjny.
Po szkole rozniósł się dźwięk dzwonka. Do klasy wszedł nauczyciel, który ruszył wprost do swego biurka, na którym położył teczkę, z której wyciągnął podręcznik. Usiadł, nie patrząc na klasę i włączył komputer. Koleś był trochę dziwny. Szare włosy sterczały mu w każdą stronę, a na twarzy miał maskę. Sprawdził obecność, po czym zwrócił się do mnie.
- Witamy nowego kolegę w klasie. Przedstaw nam się, proszę - wstałem, aby móc przyjrzeć się komukolwiek.
- Cześć - pamiętałem o tym, aby się przywitać - Jestem Hidan, przeniosłem się do was z Ame - nie wiedziałem, co więcej mógłbym powiedzieć, więc zamilkłem.
- Czym się interesujesz? - rozpoznałem głos nauczyciela.
- Lubię uprawiać sport i poznawać nowych ludzi - w sumie to odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- A jak tam u ciebie z matematyką? - kto ustawiał nasz plan lekcji? Jestem humanistą, a rozpoczynam dzień od matematyki. Nieźle.
- Nie jest...
- Jezus Maria! Najmocniej przepraszam za spóźnienie - do klasy wpadła blondynka, która wręcz sapała ze zmęczenia - Ale to nie była moja wina - tak skupiła się na tłumaczeniu, że przeszła obok mnie zupełnie obojętnie, jakby mnie tu nie było - To jest po prostu niepojęte! Zupełnie jakby ci wszyscy ludzie, którzy byli przede mną w kolejce w sklepie wiedzieli, że akurat w danym momencie będę się spieszyła do szkoły, więc pewnie sobie pomyśleli "Zrobimy tej Ayumi na złość" - teatralnie przewróciła palcem - No i tak się pojawili, a nie dość tego, były taaaakie korki na drodze - przeciągnęła samogłoskę i zobrazowała swoje słowa, pokazując, jak czegoś jest dużo - I jeszcze te chamy nie chciały mnie przepuścić, wyobraża to pan sobie? A stałam na pasach! - dziewczyna jest świetna. Ledwo co powstrzymuję się od śmiechu.
- Nie wątpię panno Mori, że tak rzeczywiście było. Z pewnością przeżyła pani bardzo ekscytujący poranek, jak co poniedziałek zresztą, lecz niech pani zajmie już swoje miejsce i daje przykład klasie, jako przewodnicząca - widać było, że profesor (o ile dobrze pamiętam) Kakashi musiał lubić tą niejaką Mori, bo nawet nie potrafił jej porządnie ochrzanić - No, Hidan. Jak sobie radzisz z matematyką?
- Nowy!? - usłyszałem głos tej niejakiej Mori, więc na nią spojrzałem. Zarumieniła się, co pięknie komponowało się z jej wielkimi, niebieskimi oczami. Zasłoniła usta dłonią - widocznie nie miała zamiaru mówić tego tak głośno. Uśmiechnęła się do mnie i pomachała. Odwzajemniłem gesty, po czym odwróciłem wzrok, skupiając się na nauczycielu.
- Myślę, że jestem całkiem niezły z matmy - owszem, że byłem. To był najlepszy sposób na podryw. Jeśli jakaś dziewczyna miała problemy, zgłaszałem się na ochotnika żeby pomóc. Oczywiście spędziłem wiele godzin, aby to cholerstwo zrozumieć, ale opłaciło mi się.
- Więc pokaż nam, co potrafisz - facet podciągnął spodnie, co w połączeniu z wypowiedzianym zdaniem zaowocowało śmiechem wszystkich obecnych. Klasa zboczeńców - jak miło. Jestem wśród swoich.
Na tablicy zapisane było równanie funkcji wykładniczej, z której musiałem znaleźć dziedzinę. Bułka z masłem. Obliczyłem zadanie w niecałe dwie minuty, a w tym narysowałem wykres.
- I co powiesz Ayumi? Wynik się zgadza? - matematyk spojrzał w stronę siedzeń przy oknach. Ciekawe, która z tych piękności to Ayumi?
- Widać, że mi i Shikamaru rośnie konkurencja. Zadanie zostało wykonane bezbłędnie - a faktycznie. Panna Mori to Ayumi. Zapomniałem, że się nieświadomie przedstawiła, przy swoim wejściu. Warto zapamiętać. Musi być prymuską z matmy, skoro jest pytana o takie rzeczy. Poza tym jej poza - podbródek oparty o otwartą dłoń i znudzona mina, w której czai się groźba względem mojej osoby. Ambitna i dążąca do perfekcji. Widocznie lubi być najlepsza.
- Dziękujemy ci Hidanie. Możesz siadać - zrobiłem zadziorną minę, którą posłałem blondynce. Próbowała mnie zignorować, choć po pozie jej ciała zorientowałem się, że musi mówić o mnie swojej koleżance. Miałem rację, bo ta zaraz odwróciła się i spojrzała w moją stronę. Typowe.
Obserwowałem ją całą lekcję, bo jedynie ona oraz jej najbliższa koleżanka nie przyglądały mi się jak jakiemuś eksponatowi w muzeum. Ciągle bawiła się swoim ołówkiem, któremu przegryzała gumkę. W momentach największej nudy brała go między zęby i wymachiwała w różne strony, co było całkiem zabawne. W tych momentach wyglądała jak szczeniak, który przyniósł właścicielowi patyk, który wcześniej został wyrzucony. Robiła to całkiem nieświadomie, bo w chwili oprzytomnienia wyciągała go z ust i przyglądała się jakby po raz pierwszy w życiu widziała na oczy kredkę. Następstwem tego zachowania były spojrzenia rzucane w stronę widoku za oknem. Od czasu do czasu musiała odbić się w szybie, ponieważ poprawiała swoją fryzurę tak, jakby stała przed lustrem. Odrywała się od krajobrazu, aby zapisać co nieco w zeszycie, po czym wychylała się do tyłu na swoim krześle. Często też się przeciągała, wypychając kusząco swój biust do przodu. Z pewnością oszalałbym z podniecenia, gdyby miała choć odrobinę większy dekolt, bo krój bluzki, który teraz miała na sobie miał dekolt, ale skonstruowany tak, że nie pokazywał ani skrawka piersi. A szkoda, bo z pewnością musiały być świetne. Tak na oko miseczka B lub C. W sam raz, aby mogły się zmieścić do mojej dłoni. Wyginając się eksponowała nie tylko swoje kobiece kształty, ale także płaski brzuch oraz długie, zgrabne nogi, którymi zahaczała o koniec ławki, aby nie wywinąć orła w tył. Dzięki temu też widziałem, jak potrafi być gibka, co od razu przywodziło mi na myśl niestosowne skojarzenia, zdecydowanie nieadekwatne do miejsca, w którym się znajdowałem.
- Ayumi, podejdź do tablicy i rozwiąż to równanie - no nieźle. Matematyk zapisał na tablicy zadanie oznaczone gwiazdką, czyli te na wyższym poziomie. Mimo to, nie zauważyłem, aby jakoś szczególnie się tym przejmowała, może i była lekko zaskoczona, ale uśmiechała się. Ja również, bo mogłem przyjrzeć się jej zgrabnym pośladkom, które podskakiwały w rytm jej kroków. Ten, kto wymyślił legginsy, powinien dostać nagrodę Nobla. Dosłownie. Zacząłem fantazjować, jak wyglądają te wysportowane nogi w szpilkach. Ajajaj! Coś pięknego.
Ayumi potrzebowała kilku drobnych wskazówek od Kakashiego, ale większość zadania wykonała sama. Podryw na korepetytora odpada. Muszę wymyślić coś innego. Byłem tak zamyślony, że aż podskoczyłem, gdy usłyszałem dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Co jak co, ale trafiłem do klasy, gdzie pakowanie się do plecaka należało do rekordów Guinnessa - nie minęły dwie sekundy, a klasa niemal opustoszała.
- No już cię lubię - na ławce usiadła przewodnicząca - Dzięki tobie nie jestem osobą, która jako ostatnia wychodzi z klasy - uśmiechnęła się do mnie szeroko i przyjaźnie, wyciągając do mnie dłoń - Jestem Ayumi Mori, a ty?
- Hidan Midori - uścisnąłem jej delikatną dłoń.
- Przepraszam, że przerwałam ci przedstawianie się przed klasą. Mam nadzieję, że nie jesteś zły - przez to, że siedziała, górowałem nad nią znacznie wzrostem.
- Nie, no co ty. To nic takiego.
- Nienawidzę, jak ktoś mi przerywa, gdy mówię, więc nie mam zamiaru tego robić innym. Kieruję się zasadą nie rób innemu to, co tobie nie miłe. Nie jestem hipokrytką i mam za co przepraszać - hmm, dziewczyna ma swoje zasady, których przestrzega. To nawet dobrze. Jest inteligentna, zgrabna. Nie jest jakąś wyjątkową pięknością. Jest po prostu ładna. Idealna kandydatka na moją przyjaciółkę. Nie taką zwykłą. Taką z bonusami.
- Skoro tak bardzo ci przykro to możesz mi stawić kawę - nie był to do końca żart. Naprawdę miałem ochotę na espresso albo cappuccino, a nie widziałem po drodze żadnego automatu.
- Oj, tak dobrze to ze mną nie ma. Poza tym, czy nie pomyliły ci się role? To facet stawia kawę kobietom, nie na odwrót - wystawiła mi język i zaśmiała się pod nosem. To dobrze, bo już się bałem, że blondi jest zagorzałą feministką.
- Mori! Idziesz? - za plecami rozległo się wołanie. Obróciliśmy się w tym samym momencie. W progu sali stał nasz kolega z klasy. Miał brązowe włosy, czarne oczy i coś, co przypominało czerwone pasy, które miał namalowane na policzkach. Oryginał i artysta.
- Inuzuka! Ile razy ci mówiłam, że nie masz do mnie mówić po nazwisku. Mam imię - udawała oburzoną, choć widać było, że olewa sprawę. Chyba była przyzwyczajona.
- Mori, co tam bręczysz pod nosem?
- Że jesteś głupi, Inuzuka - ponownie wystawiła język, który najchętniej złapałbym zębami, po czym przyssałbym się do niego, lecz chyba nie będzie mi to dane. Mój alarm na zajęte kobiety się włączył i podpowiadał, że pani przewodnicząca ma chłopaka.
- Ty uważaj ty, bo się zamknę w sobie i co wtedy zrobisz?
- No nareszcie, a myślałam, że już nigdy się ciebie nie pozbędę - nie powiem, odczułem lekką satysfakcję, że tak się do niego odzywa. Mała to rekompensata za zmianę moich planów, ale zawsze jakaś.
- Jeszcze do mnie przyjdziesz i będzie tekst typu: "Błagam Kiba, podwieź mnie do sklepu, bo nie chce mi się ruszyć mojego leniwego tyłka", albo "No dobra, opowiadaj, co robiłeś w weekend, bo ja cały w chacie przesiedziałam". Przyjdziesz do mnie, kochana - niedobrze mi się robi. Serio.
- Masz zbyt bujną wyobraźnię Kiba - o dziwo nie była zła, cieszyła się jak dziecko - To ty przychodzisz do mnie jak na spowiedź i opowiadasz o swoich libacjach, ale spoko. Rośnie ci konkurencja na klasowego samca alfa - w tym momencie wskazała ręką na mnie. Byłem kompletnie skołowany - Zobaczysz, nim się zorientujesz, to Hidan będzie bożyszczem klasy, nie ty. A widziałeś, jak Sento Isuzu się na niego patrzyła? Lepiej się za nią bierz - śmiała się wniebogłosy z Kiby, ja zresztą też, bo cały był czerwony ze złości - Bierz wdechy, bo zaraz się udusisz - powiedziałbym, że ta rada przydałaby się raczej jej samej, ale powstrzymałem się od komentarza - Chłopcy, ja lecę. Muszę jeszcze załatwić pewną sprawę z Anko. Papa - pomachała nam na odchodne.
- Pizda - chłopak umyślnie powiedział to tak głośno, aby Ayumi go usłyszała, ale jej odpowiedź kompletnie mnie rozbroiła.
- Z ciebie jest większa - mrugnęła jednym okiem. Na boga, to było takie seksowne.
Nim się zorientowałem, ten koleś zaczął też się śmiać. Ci ludzie mają naprawdę dziwne poczucie humoru.
- Jestem Kiba Inuzuka.
- Hidan Midori - uścisnąłem jego dłoń. O dziwo, miał silny uścisk. Nie spodziewałem się po nim takiej siły, zważając na to, że był cieniutki jak patyk - Ayumi to twoja dziewczyna? - po wcześniejszej rozmowie wywnioskowałem, że jednak nie, ale wolałem się upewnić.
- Coś ty! Kto by wytrzymał z taką zołzą? - uśmiechnął się na samo wspomnienie o blondynie, a ja automatycznie przypomniałem sobie o matce - Jest moim najlepszym kumplem - musiał widzieć, że jestem zdziwiony jego odpowiedzią - Dosłownie. Fajnie się z nią wychodzi na jakiegoś browca, obgaduje dziewczyny, opowiada, co robiłem w weekend, albo spytać się o radę, ale nie wytrzymałbym z nią na dłuższą metę. Jest zbyt idealna. Wygrywa wszystkie konkursy, jest przewodniczącą klasy i szkoły, uczęszcza na wszystkie kółka dodatkowe, po szkole ma wolontariat no i oczywiście ma najlepsze oceny z klasy. Na szczęście nie ze szkoły, przynajmniej ma jakąś wadę - szczena mi opada. Gdzie tu miejsce na życie osobiste? No i ten wolontariat przekonał mnie, że nie należy do tego typu zołzy, którą jest moja matka.
- Więc jak ona znajduje czas na cokolwiek?
- Stary, mnie nie pytaj, bo sam się zastanawiam, ale lepszej osoby nie znajdziesz. Taką kobietę tylko do rany przyłóż. Zawsze ci pomoże, kiedy tego potrzebujesz, nie narzeka. Stawia innych ponad siebie, co niekiedy jest przerażające. Ma złote serce. Ciało też ma niczego sobie, jest na co popatrzeć, ale wiesz, przyjaciółek się nie tyka - mrugnął do mnie porozumiewawczo. Dobrze, że z tego Inuzuki taka papla, przynajmniej się na coś przydaje.
- A co na to jej chłopak? - nie ukrywam, ta informacja była dla mnie istotna, bo mam tylko jedną zasadę. Nie odbijam dziewczyn innym facetom. Nie mam zamiaru złamać tej reguły.
- Ona? Nie, no co ty. Ona jest singielką. Zastanawiam się w ogóle, czy kiedykolwiek kogoś miała, bo z tego co inni opowiadają, to raczej z nikim nie chodziła. Jak już wspominałem, jest zbyt idealna, więc pewnie ciężko sprostać jej wymaganiom. Poza tym, słyszałem, że odrzuciła kilku chłopaków, więc inni najzwyczajniej w świecie boją się do niej podbić, choć chyba wyolbrzymiają sprawę. Myślę, że większości nie chce się o nią starać, bo wokół masz równie ładne dziewczyny, które są łatwe. Ayumi to taki typ dziewczyny na stałą partnerkę, a teraz wszyscy chcą się wyszaleć. Weźmy na tapetę taką Sento Isuzu. Wszyscy ślinią się na jej widok i do niej podbijają, bo wiedzą, co robi na imprezach. Uwierz mi, ta dziewczyna nie ma zahamowań - przytakiwałem mu, choć wcale go nie słuchałem. Wolałem się zastanowić, jak mam wyrwać naszą zapracowaną panią przewodniczącą.
Poznałem imiona wszystkich dziewczyn w klasie, choć ciężko jest mi je dopasować do właścicielek. Zapamiętałem te najważniejsze: Ayumi, Sento (tylko i wyłącznie dlatego, że Ayumi i Kiba o niej rozmawiali), Yuriko, Asami oraz Kimiko - musiałem je zapamiętać, bo są to najlepsze przyjaciółki blondyny, więc warto się przy nich zakręcić. No i oczywiście nie zapominajmy o jej najlepszych kumplach - Shikamaru i Kibie.
Przez te sześć godzin zdążyłem poznać podział klasowy. Dominowały dwie grupy - imprezowiczki i paczka panny Mori. Wszyscy dogadywali się ze sobą świetnie, choć podział widoczny jest na kilometr. Dużo osób nie należy do żadnej grupy. W zależności od przerw, nieraz dosiadali się do jednych lub drugich bądź odchodzili do ludzi z innych klas. Kiba latał po całej szkole, gadał dosłownie ze wszystkimi. Podobnie było z Mori, ale problem leżał w tym, że nie miała czasu na to, aby z kimś pogadać sobie od tak, przez cały czas miała coś do załatwienia, więc często spóźniała się na lekcje. Nauczyciele musieli być do tego przyzwyczajeni, bo nie zwracali na to żadnej uwagi.
Zauważyłem, że nie gada na lekcjach - no stara się, bo powie coś na ucho którejś z przyjaciółek, ale tylko raz, po czym albo słucha nauczyciela, albo intensywnie o czymś myśli. Mimo, że odpływa, jest w stanie odpowiedzieć na niewygodne pytania nauczycieli, którzy myślą, że są olewani. Nieźle.
O dziwo na biologii dostrzegłem coś, co obudziło we mnie nadzieję na powodzenie mojego planu. Gdy blondi znowu odpłynęła, błądziła rękami po nogach. Nie wzbudzało to niczyjego podejrzenia, bo słyszałem, że Ayumi słynie z tego, że jest jej wiecznie zimno, więc pociera ręce tak często, jak tylko się da. Tyle, że tym razem zawędrowała nimi wyżej. Zbliżała się do swojej intymnej granicy, którą delikatnie, niemal niewidocznie pocierała. Spojrzałem na jej twarz. Przygryzała wargę, lecz w pewnym momencie zbyt mocno wbiła sobie zęby w wargę, co wybudziło ją z letargu. Ostrożnie, aby nie wzbudzić niczyjego podejrzenia, zabrała ręce. Nikt oprócz mnie tego nie widział, bo ławki były zabudowane, więc nie było widać, co się pod nimi dzieje. Przynajmniej wiem, że pożera ją pragnienie.
Po skończonych lekcjach wyszedłem ze szkoły i stanąłem jak wryty. Nie pamiętam, w którą stronę mam iść. Rano nie przejmowałem się tym, aby zapamiętać drogę. Uczniowie mijali mnie, kompletnie nie zwracając uwagi na moją osobę. Wszyscy spieszyli się do domu. Podrapałem się po głowie i rozglądałem wokoło, aby znaleźć jakiś szczegół, który mógłby mi się wydać znajomy. Niestety niczego nie kojarzyłem.
- Czekasz na kogoś? - usłyszałem za sobą głos Ayumi. Może nawet lepiej się stało, że nie znałem drogi powrotnej.
- Chciałbym żeby tak było, ale prawda jest taka, że nie pamiętam drogi do domu - byłem odrobinę zażenowany tym faktem. Blondi wcale mi nie pomagała, bo ledwo co powstrzymywała się od śmiechu.
- No w sumie nie dziwię ci się. Wszystko tutaj wygląda tak samo, więc na początku mogą występować problemy z orientacją w terenie, ale jak trochę sobie pozwiedzasz, to z czasem się odnajdziesz - gdybym był postacią z kreskówki, to na pewno nad moją głową pojawiłaby się świecąca żarówka.
- Może jak znajdziesz czas, to mnie oprowadzisz? Obawiam się, że sam mógłbym się zgubić.
- Jasne, czemu nie - połknęła haczyk. Jest dobrze - No to pochwal mi się, gdzie mieszkasz. Odprowadzę cię - z kieszeni płaszcza wyciągnęła komórkę, na którym pisała smsa.
- A gdzie twoja dusza feministki? Czy to facet nie powinien odprowadzać dziewczynę do domu? - chciałem się z nią podroczyć.
- Wiesz, masz rację - niedobrze. Ton jej głosu wskazuje, że jest wkurzona - Nie powinnam cię odprowadzać, tak się przecież nie godzi - odwróciła się do mnie plecami i ruszyła przed siebie. Złapałem ją szybko za ramię, aby ją zatrzymać.
- Przepraszam, nie chciałem cię obrazić. To miał być tylko żart.
- Na który się nabrałeś - zaczęła się śmiać, nie przejmując się przechodniami. Udawała, że ociera łzy z oczu, choć tak naprawdę żadnej tam nie było - Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać. Gdybyś tylko widział swoją minę - przysłoniłem oczy ręką, udając zażenowanie - No już, nie dąsaj się. Nie mogłabym cię tutaj zostawić. Byłabym na siebie zła z tydzień, gdybym ci nie pomogła - czyli Kiba miał rację. Pomagała innym za wszelką cenę.
- Nowe osiedle - dobrze, że chociaż znałem nazwę swojej ulicy, bo byłoby ze mną krucho.
- Hmmm, trochę bardzo mi to nie po drodze, ale co poradzę? - wzruszyła ramionami - To w tę stronę - wskazała drogę palcem. Ruszyłem od razu za nią, aby po chwili wyrównać krok - No i jak ci się u nas w szkole podoba?
- Nie jest źle. Szkoła jest trochę mała, ale przytulna. Wszyscy są mili. Nauczyciele też są spoko. Czego chcieć więcej?
- Lepszego automatu do kawy - zaśmiałem się na tą uwagę. Pamiętała, że lubię kawę. To dobrze.
- Ale jak to lepszego? Nigdzie nie widziałem, żeby gdzieś stał - na pewno pamiętałbym ten fakt.
- No racja - palnęła się w czoło. Autentycznie to zrobiła - Nie mieliśmy dzisiaj lekcji w tej części szkoły, gdzie jest maszyna. Wiesz, jak wchodzisz po schodach na piętro, to masz przed nimi skręt na lewo lub prawo, co nie? - kiwnąłem głową na znak, że kojarzę - No to musisz skręcić w lewo. Miniesz salę od angielskiego i voila, dotarliśmy do automatu.
- Dobrze wiedzieć, dzięki.
- Spoko, służę pomocą. Od tego tu jestem - nie ma to jak powołanie - Czy mogę wiedzieć, dlaczego się przeprowadziłeś do Konohy? - aż cisnął mi się tekst typu "Dla ciebie, bejb". Jestem ciekaw jak by zareagowała, choć zdanie zajeżdża kiczem.
- Tata dostał tu pracę. Jest przedstawicielem Uchihów, którzy zakładają tu nową filię swojej firmy. Wiesz, rozkręca interes i później znowu przenoszą go gdzie indziej, aby rozpoczynać wszystko od nowa.
- Wiesz, zagwizdałabym z podziwu, ale niestety nie potrafię - uśmiechnąłem się szeroko. Jak można nie umieć gwizdać? - To znaczy, że pewnie często się przeprowadzasz, co?
- Przeciętnie co cztery miesiące, ale myślę, że tutaj zostaniemy trochę dłużej. Pewnie do napisania matury.
- Nie wkurza cię ciągłe życie na walizkach? Ja bym wręcz oszalała, gdybym miała opuścić swoich wszystkich znajomych. No i co chwila poznawać nowe osoby, z którymi wiesz, że i tak nie utrzymasz kontaktu. To straszne! - koleżanka bardzo lubi gestykulować, bo co chwila wymachuje swoimi rękoma we wszystkie możliwe strony. Trochę jak dziecko.
- Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Wolałem cieszyć się tym, że pozwiedzam nowe tereny. Jak już wspominałem, lubię spotykać nowych ludzi. Niekiedy jest to ciężkie, ale staram się do nikogo nie przywiązywać.
- Chłopie, ty to masz serce z lodu - miałem coś powiedzieć, ale dziewczyna kontynuowała. Nie przerywałem jej, bo pamiętam, że tego nienawidzi - Choć czasem lepiej mieć zimne serce, niż takie miękkie jakie mam ja - pierwszy raz widziałem, aby się nie uśmiechała. Była wręcz smutna, lecz szybko jej przeszło - Patrz, to tutaj, nowe osiedle. Dalej prowadzić nas musisz ty - zerknąłem na nią z podziwem. Nawet nie wiem kiedy tu dotarliśmy. Rano wydawało mi się, że to o wiele dłuższa droga. Zerknąłem na okolicę i z ulgą stwierdziłem, że widzę mój dom. Był to jeden z najbardziej oddalonych budynków, który wyróżniał się kolorem. Podczas gdy większość była pomalowana na stonowane, delikatne barwy, nasz miał odcień głębokiej czerwieni. Zupełnie jak krew.
Otworzyłem drzwi i jak na dżentelmena przystało, przepuściłem dziewczynę przed sobą.
- Sorry za bałagan, ale nie zdążyliśmy się jeszcze rozpakować - w każdym pomieszczeniu leżały pudła z rzeczami. Razem z tatą wypakowaliśmy jedynie ciuchy oraz kilka sztuk potrzebnej zastawy.
- Jak chcesz, to mogę ci pomóc z wypakowaniem tych kartonów - skinąłem jedynie głową, zabrałem jej kurtkę, którą odwiesiłem na wieszak i wróciłem z powrotem do mojego gościa - Do której szafki mam schować talerze? - czekała, aż wskażę jej odpowiednie miejsce, choć sam nie miałem pojęcia, gdzie i co najlepiej schować.
- Sama wybierz. Nie jestem dobry w te klocki - pokręciła przecząco głową rozbawiona. Zupełnie jakby się tego po mnie spodziewała. Wybrała półkę, na której ustawiała odpowiednie naczynia.
- Kiedy przyjechaliście do Konohy? - nie przerwała swojej pracy. Ocknąłem się i podszedłem do kartonu, którego zawartość podawałem Ayumi.
- Dokładnie w sobotę wieczorem. Gdy przyjechaliśmy, położyliśmy się spać. W niedzielę zajęliśmy się swoimi pokojami, a resztą mieliśmy się zająć w najbliższym czasie, choć pewnie to i tak by nie wypaliło, bo zazwyczaj tata wraca późną nocą - przytaknęła. Na krótką chwilę zapadła cisza, przerywana brzękiem układanych przez nią naczyń.
- Masz coś przeciwko? - wskazała ręką na blat kuchenny, dzięki któremu mogłaby sięgnąć wyższych półek. Przygryzłem wargę, aby się nie uśmiechnąć.
- Śmiało - zachęciłem blondynkę, która kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak pięknie prezentują się jej pośladki, gdy upycha zastawę wgłąb szafy. Zaszumiało mi w głowie. Byłem bardzo spragniony kobiecego ciała, lecz nie byle jakiego. Chciałem ją mieć na własność.
- A co z twoją mamą? - nie lubiłem tego tematu. Zdążyłem się już oswoić z czynem tej kobiety, lecz nigdy nie wiedziałem, jak wyjaśnić tę całą sytuację. Poza tym, nie wróżyło to dobrze, aby opowiadać takie historie dziewczynie, którą chce się przelecieć.
- Nie żyje - była to najłatwiejsza odpowiedź. Taka niezobowiązująca.
- Od jak dawna? - nie spodziewałem się, że pociągnie ten temat. Reszta zawsze dawała sobie spokój, ale nie przeszkadza mi to. Dla mnie, ta kobieta naprawdę nie żyje.
- Będą już jakieś cztery lata - mruknęła pod nosem w odpowiedzi, biorąc ode mnie kolejne graty.
- Tęsknisz za nią? - dobra. Zaczynam się irytować. Dlaczego do cholery gadamy o mojej matce?
- Nie. Nie należała do czułych kobiet.
- Aha - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco. Nie współczuła mi. Nie mówiła, jak bardzo jej przykro. To dobrze. Nie potrzebuję litości. Poza tym wiem, że dziewczyna nie jest taka słaba i naiwna za jaką uważają ją inni.
- Serio chce ci się to wszystko wypakowywać? - zagadnąłem po prawie godzinnej pracy.
- Tak szczerze to nie. Po prostu byłam ciekawa, jak wygląda twój dom - popatrzyła mi prosto w oczy. Spojrzenie nie było nachalne, ale promieniowało taką odwagą i ciekawością, że z trudem się nie odwróciłem. To przeważnie ja otrzymywałem taki efekt, nie na odwrót - Lubię sobie wyobrażać, jak wygląda dom moich znajomych, a później się przekonywać, czy cokolwiek zgadłam. No i przy okazji liczyłam na kawę - faktycznie. Nie zaproponowałem jej niczego do picia.
- Czekaj, wróć - pomachałem jej palcem przed twarzą - Udawajmy, że dopiero do mnie przyszłaś, ok? - przytaknęła głową, czekając na to, co jej dalej powiem - Siema, to mój dom. Może czegoś się napijesz? - wybuchła tak niepohamowanym śmiechem, że aż musiała ocierać łzy z kącików oczu. Było to tak zaraźliwe, że również nie mogłem się powstrzymać.
- Zrób mi herbatę.
- Co? - byłem bez bazy. Przecież chciała kawę.
- Lubię zaskakiwać - mrugnęła do mnie, schodząc z blatu. Rozgościła się na tyle, że sama wyciągnęła ciastka z szafy.
- Nie, no czuj się jak u siebie w domu - wystarczyły dwie sekundy, aby zrobiła się na twarzy czerwona jak burak.
- Jezu, przepraszam - zmieszała się - Zrobiłam to nieświadomie, naprawdę - tłumaczyła się co najmniej tak, jakby popełniła ciężką zbrodnie. Oczywiście żywo przy tym gestykulowała i łapała się za głowę.
- Weź przestań, ja tylko żartowałem - ile bym dał, aby ją nagrać. Pobiła by rekord wejść na youtubie.
- Nie. Czekaj. Zróbmy to twoją metodą - schowała ciastka na swoje miejsce - Może poczęstujesz mnie ciastkami? - tym razem to ja zacząłem śmiać się jak głupek.
- Nie poczęstuje cię. Ciastka są moje - wystawiłem przed siebie język. Lubiłem się droczyć.
- O ty gnido, tak ze mną pogrywasz? - podwinęła rękawy bluzki i ostrożnie zaczęła się do mnie zbliżać. Podobała mi się ta zabawa oraz niewiedza, co mnie zaraz spotka, więc cierpliwie stałem na swoim miejscu. Patrzyła mi prosto w oczy i tym mnie zmyliła, bo już po chwili przechwyciła paczkę łakoci.
- Złodziejka - mruknąłem żartobliwie, próbując podkraść jej słodycze.
- Ty też nie jesteś święty - nawet nie wiesz, jak bardzo te słowa są prawdziwe - Przyzwyczajaj się. Żadne słodkości nie ukryją się przede mną - otworzyła paczkę i skosztowała pierwsze ciastko, wyciągając resztę przed siebie, aby mnie poczęstować. Chętnie włożyłem sobie jedną sztukę do ust, którą przytrzymywałem zębami, po czym podszedłem do kuchenki, z której ściągnąłem czajnik z wrzątkiem. Zalałem napoje i zaniosłem na blat wyspy kuchennej, przy której siedziała już Ayumi. I to jak siedziała! Nie wiem, czy robi to specjalnie, czy nie, ale bluzka osunęła jej się na tyle, że mogłem zobaczyć zarys jej piersi. Alleluja - są naprawdę piękne i z pewnością jędrne. Dziewczyna zupełnie się tym nie przejmowała, ponieważ bardziej zaabsorbowana była pałaszowaniem łakoci. To jeszcze nic. Na palcach została jej roztopiona czekolada, którą bezwstydnie zlizywała i miała z tego niezłą radochę. Ja natomiast odchodziłem od zmysłów. Musiałem brać głębsze wdechy, aby uspokoić swoje popędy. Nie wierzę, że ona może być dziewicą. Przecież daje jasne sygnały. Widać, że pragnie czyjegoś dotyku. Jest stworzona do kochania. Jak to jest możliwe, że nikt tego jeszcze nie dostrzegł? Może nie zwierza się Kibie ze swojego życia intymnego i stąd te podejrzenia. Chciałem coś powiedzieć, lecz z mojego gardła wydobył się jedynie charkot. Odchrząknąłem.
- Proszę bardzo. Oto twoja herbata - zerknęła na mnie przelotnie i skinęła głową w podzięce. Spojrzenie utkwiła w czymś, co znajdowało się za mną. Obróciłem się i ujrzałem zegar. Wskazywał wpół do szóstej. Siedziała ze mną ponad godzinę - Zaraz będę się zbierać. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia - mruknęła, podnosząc się z barowego stołka.
- Sorry, nie pomyślałem o tym. Daleko mieszkasz? Mogę cię podwieźć - zaproponowałem.
- Nie, bo mi się jeszcze zgubisz i nie będę miała od kogo sępić tak dobre ciastka - kto by pomyślał, że z niej taki łasuch. Figura na to nie wskazywała - Ale dzięki za propozycję. Kiedyś na pewno z niej skorzystam - ubrała kurtkę i cofnęła się do kuchni, jak się okazało po to, aby wypić duszkiem swoją herbatę - Ale gorzka - skrzywiła się - Zapamiętaj na przyszłość, że słodzę zawsze jedną łyżeczką cukru, ok? - a to dobre. To nie brzmiało jak prośba, lecz jak polecenie. Władze ma we krwi.
- Spoko - mruknąłem, otwierając przed nią drzwi. Panował mocny ziąb, a ona miała na sobie tylko lekki płaszczyk. Cofnąłem się po szal, który był nieopodal wyjścia i owinąłem go wokół jej szyi.
- Dzięki za gościnę. Jak masz ochotę, to może wyjdziesz w piątek ze mną, Kibą i resztą naszej paczki na piwo? Oprowadziłabym cię po okolicy.
- Jasne, czemu nie? - udawałem obojętnego, choć tak naprawdę to była moja wielka szansa na zdobycie mojego celu.
- Do jutra - pomachała mi na pożegnanie, a ja zamknąłem drzwi i poszedłem do salonu. Włączyłem telewizor, aby zabić ciszę atakującą ten dom, po czym poszedłem do swojego pokoju. Drzwi zostawiłem otwarte, aby nie odczuwać swej samotności.
Odpaliłem komputer, po czym włączyłem portal społecznościowy. Na dzień dobry dostałem dwanaście zaproszeń od ludzi z klasy. Ayumi nie było w tym gronie, więc wyszukałem jej profil, po czym wysłałem zaproszenie do znajomych. Kliknąłem ikonkę profilówki, a po chwili ukazała mi się ona w całości. Zdjęcie było ładne. Mogłem podziwiać panią przewodniczącą, która charakterystycznie przechyliła swoją głowę na prawą stronę względem obiektywu. Zrobiła to zapewne po to, aby było widać jej włosy spięte w kucyk, których końce przybrały kształt korkociągu. Przyjrzałem się jej twarzy. Poza wymalowanymi rzęsami, nie widziałem żadnego innego użytego kosmetyku. Naturalna - rzadko spotykany przypadek, a tak bardzo poszukiwany. Przymrużała swoje lewe oko, prawe miała otwarte, dzięki czemu w pełni mogłem dostrzec jak bardzo barwą przypominają używane w jubilerstwie szafiry. Miały nawet taki sam połysk, jak kamienie szlachetne. Świetną oprawę stanowiły wcześniej wspomniane prze ze mnie wytuszowane rzęsy, które niemal stykały się z górną częścią powiek. Nos miała mały. Wielkością mógł równać się z nosem przeciętnego dziesięciolatka. Jej usta wyróżniały się najbardziej ze wszystkich elementów przez swoją barwę. Nigdy nie widziałem tak mocnej czerwieni warg, bez użycia szminki. Były dość wąskie, ale po grymasie, który przypominał skromny uśmiech, widać, że są miękkie. Idealnie kontrastowały z bladością jej skóry. Blondyna chyba nie gustowała w dekoltach, bo miała założony ażurowy, czarny sweter, a pod nim białą podkoszulkę. Ku mojej uciesze, ubranie odsłaniało nagie ramię. To był tak piękny widok, że aż musiałem przełknąć ślinę. Dosłownie. I te miejsce, w którym łączy się z długą szyją, ozdobioną złotym łańcuszkiem. Coś nieziemskiego.
- Obiecuję, że dokładnie ją tam wycałuję - mruknąłem pod nosem, nie mogąc się doczekać tej chwili. Musiałem wyłączyć stronę, aby za bardzo się nie napalić. Jakoś muszę wytrzymać te kilka tygodni w towarzystwie Mori, nim wyjawię swoje plany względem jej osoby. Najpierw muszę zdobyć zaufanie dziewczyny, co może nie będzie takie trudne, skoro jest tak otwartą osobą.
Odrobiłem lekcje, a następnie przebrałem się w dresy. Założyłem jeszcze czapkę, szalik (miałem dwa, przez to jeden wcześniej podarowałem blondi) i rękawiczki, aby móc pobiegać na dworze. Mimo, że jest luty, na zewnątrz nie ma wielkiego mrozu, więc nie powinienem się przeziębić. No i nie powinienem się zgubić, bo za moim domem znajdują się pole i las, więc raczej nie będę mieć problemów z powrotem.
Gdy wróciłem do domu, była dwudziesta pierwsza. To nawet dobrze. Nie będę musiał wymyślać sposobów, w jaki mogę zabić czas. Poszedłem się wykąpać. Nie spieszyłem się. Zamiast tego, wolałem relaksować się pod natryskiem gorącej wody. Wychodząc, sprawdziłem jeszcze, czy mam aż tak mocny zarost, żeby się golić. Na moje szczęście nie musiałem tego robić. Nie należę do osób leniwych, ale golenie to czynność, której wręcz nienawidzę.
Byłem już suchy, więc ze swobodą założyłem dół od piżamy. Zerknąłem na zegarek, który stał na szafce nocnej tuż przy łóżku. Za pół godziny będzie dziesiąta. Pieprzę to. Idę spać. Jestem zmęczony.
Wtorek rozpoczynaliśmy japońskim. Znalazłem salę bez problemu, tyle, że jeszcze dużo osób nie było w klasie, więc nie za bardzo wiedziałem, gdzie mogę usiąść. Na szczęście Kiba mi wszystko objaśnił i po krótkiej chwili zdecydowałem, że usiądę z nim w drugiej ławce przy ścianie. O dziwo Ayumi się nie spóźniła na lekcję. Jakby tego było mało, przyszła do klasy z dwoma plastikowymi kubkami kawy. Poczęstowała mnie jednym z nich uświadamiając mnie, że lubi kawę z mlekiem i cukrem oraz, że jutro jest moja kolej na przyniesienie kawy. Pewnie dlatego, że w środy na pierwszej lekcji mamy angielski, więc nie będę miał problemów z odnalezieniem automatu. Nie obyło się bez protestów Kiby, który przeżywał, że dla niego kawy nie ma. Przez cały japoński łypał na mnie obrażonym spojrzeniem, wyszczególniając je w momentach, w których brałem łyk gorącego napoju. Na początku mnie to śmieszyło, ale z czasem irytowało, więc po jakiś piętnastu minutach wypiłem kofeinę do końca. Oczywiście gdy tylko skończyła się lekcja, koleś wyparował z klasy jako pierwszy. Ayumi też już nie było, więc pewnie załatwiała jakieś pilne szkolne sprawy. Przedstawiłem się kilku osobom, które akurat grały w piłkę nożną i dołączyłem się do nich. Niestety nie mieliśmy zbyt wiele czasu, bo po dziesięciu minutach zabrzmiał dzwonek na lekcję. Pech chciał, że nie wiedziałem, gdzie mam geografię. Nie musiałem pytać o drogę, bo akurat spotkałem Yuriko, która szła od naszej wychowawczyni - Tsunade, którą w sumie widziałem jeden raz na oczy.
- A co ty tu jeszcze robisz?
- Szukam sali od gegry - przyznałem się bez bicia.
- No słyszałam właśnie od Ayumi, że krucho u ciebie z orientacją w terenie - ciężko było mi powstrzymać uśmiech. Rozmawiały ze sobą o mnie. To bardzo dobry znak - Zaprowadzę cię - nachyliła się w taki sposób, że ze swobodą mogłem zobaczyć jej piersi. Zrobiła to celowo - Chodź - uśmiechnęła się niewinnie i ruszyła przede mną, mocno kołysząc biodrami. Cholera! No to mam problem. Najlepsza przyjaciółka mojej potencjalnej ofiary zaczyna mnie podrywać. Muszę szybko coś z tym zrobić. Najlepiej chyba ją uświadomić, kim się interesuję.
- Czy Ayumi mówiła ci jeszcze coś o mnie? - udawałem wielką nadzieję, co chyba podziałało, bo dało się odczuć irytację w postawie czarnowłosej piękności.
- Nie. Tylko wspominała, że u ciebie była i jadła ciastka. Wiesz, to nasz taki mały klasowy łasuch - nie wiem za bardzo jak odebrać to ostatnie zdanie, zwłaszcza, że wypowiedziała je w dość specyficzny sposób. Jakby prześmiewczy. Chciała skompromitować przede mną przewodniczącą, czy jak? Na szczęście dotarliśmy na miejsce, więc nasza rozmowa została automatycznie zakończona.
Dzisiaj wracałem do domu sam. Ayumi miała wolontariat, ale miała ten gest, że się mnie spytała, czy wiem, gdzie mieszkam oraz przeprosiła za to, że mi nie może pomóc. Naprawdę złota z niej dziewczyna. Zwłaszcza, że obiecała mi, iż do mnie jutro wpadnie. Nie mogłem się doczekać.
Czy wspominałem, jak bardzo lubię sport? Przyznaję kolejnego Nobla dla tego, kto wymyślił grę w kosza. Gratuluję również wszystkim dziewczynom, które notorycznie zwalniają się z wf-u. Przez to, że na lekcji ćwiczyły jedynie cztery dziewczyny na jedenaście, musiały ćwiczyć razem z chłopakami. Na moje szczęście graliśmy w koszykówkę i blondi trafiła do przeciwnej drużyny. Przez to, że jest osobą wprost stworzoną do rywalizacji, dawała z siebie wszystko, więc na legalu mogłem od czasu do czasu niewinnie ją objąć, gdy ją kryłem. Mała namiastka tego, co będziemy robić w niedalekiej przyszłości. Po skończonej lekcji poszliśmy pod prysznice. Nie tylko mi podobał się pomysł wuefistów, bo chłopacy w najlepsze komentowali grę dziewczyn. Co poniektórzy skupili się na idealnym kształcie pupy Ayumi, choć zdecydowana większość wolała się skupić na obfitych piersiach Ino Yamanaki.
Oczywiście z rana zostałem pochwalony za to, że przyniosłem pannie Mori kawę oraz knopersa. Cieszyła się jak dziecko. Kto by pomyślał, że za pomocą jedzenia wkradnę się w łaski dziewczyny? Zrozumiałbym wszystkie te sałatki odchudzające, bo to teraz w modzie, ale słodycze? Póki co, to najbardziej pokręcona dziewczyna, jaką spotkałem. No bo kto wygłupia się na przerwie i na środku korytarza robi Matrixa, nie przejmując się przy tym opinią innych? Tylko blondynka z kręconymi włosami i niebieskimi oczami. Podobała mi się ta odmienność.
- Dobra, musisz mi pomóc napisać przemówienie - stanąłem jak wryty na środku swojej kuchni, gdy tylko usłyszałem, co mam zrobić.
- Pogięło cię.
- Nie przeczę, że tak nie jest, ale ty i tak mi pomożesz - ta mała diablica uśmiechała się do mnie bezczelnie.
- Nie - odpowiedziałem twardo.
- No daj spokój. Podyktujesz mi kilka słów i to wszystko. Nie mam weny, no bo co mam powiedzieć o kobietach? Wiem, że niby nią jestem, ale co z tego, skoro mam o nas negatywne zdanie, co? - patrzyłem na blondi, jak na kosmitkę, więc zaczęła się tłumaczyć - No popatrz na takiego faceta. Niczym się nie przejmuje, nie ma żadnych problemów, a baba zawsze znajdzie powód do zamartwiania. Zawsze robi z igły widły...
- Tak jak ty teraz? - popijałem sobie herbatę, podczas gdy Ayumi zaczęła robić obrażoną minę.
- Dokładnie - przyznała mi rację choć z niechęcią - Ale ty... Ty jesteś facetem. Na pewno postrzegasz kobiety inaczej niż ja. Proszę Cię, pomóóóóóóóóż mi - przeciągała literki jak dziecko, przez co sama poprawiła sobie humor, bo zaczęła się do siebie śmiać.
- Co z tego będę miał? - skapitulowałem, choć wyszło mi to na korzyść, bo nie minęła chwila, a już dziewczyna uwieszała mi się na szyi z podziękowaniami. Jeśli to miało być zajebiste, to nie wiem, co powiedzieć o tym, co spotkało mnie na następny dzień.
Na początku jej nie widziałem, lecz usłyszałem stukot szpilek o posadzkę. Spojrzałem w stronę wejścia do szkoły. Czarne wysokie szpilki wydłużały zgrabne nogi właścicielki. Spoglądając wyżej, nad kolanem znajdowała się krawędź sukienki. Przełknąłem ślinę, Biały materiał przylegał do ciała niczym druga skóra, choć odsłaniał delikatnie moje ukochane piersi. Zachłysnąłem się powietrzem przez odczute nagle pożądanie. Na ramionach znajdowała się czarna marynarka, a na szyi wisiał złoty łańcuch. Blond loki spływały kaskadami po ramionach i plecach. Poza podkreśloną dolną krawędzią oka za pomocą czarnej kredki, nie widziałem innego elementu makijażu. Stałem jak wryty, bo jeszcze nie miałem okazji podziwiać mojej przewodniczącej w takiej odsłonie. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, kiedy do mnie podeszła.
- Hej - przywitała się ze mną pierwsza. Ocknąłem się.
- Hej - uśmiechnąłem się, aby zamaskować swoje zmieszanie. Odzyskałem rezon i zagwizdałem głośno - No, no, no, co za laska - mruknąłem z uznaniem, po czym chwyciłem dłoń dziewczyny, aby okręcić ją wokół własnej osi. Było na co patrzeć.
- Dzięki - zarumieniła się. Cóż za piękny widok - Ale dziwnie się czuję. Nie przepadam za takim stylem. Wszyscy się na mnie gapią - i ślinią (dodałem w myślach) - A przez to czuję się jak dziwoląg - wtuliła się w moją koszulę, autentycznie załamana. I jak tu się nie cieszyć, co?
- Przesadzasz. Mówię ci powalisz ich wszystkich na kolana - zacząłem ją pocieszać, co automatycznie zadziałało, bo Ayumi śmiała się wniebogłosy. Jak się okazało, to ze swojego żartu tak się cieszyła, a nie z mojego.
- Tak, o ile moje buty nie powalą mnie szybciej. Są strasznie niewygodne - uwielbiam jej poczucie humoru i optymizm.
- Wiesz, chętnie bym się zamienił, ale myślę, że rozmiar czterdzieści cztery jest bardziej zabójczy, niż twoje szpilki.
- Chyba tak - przytaknęła - Ale dziękuję za propozycję. Chodź - urwała temat i pociągnęła mnie w stronę klasy. Całe szczęście, bo gdybym miał iść samodzielnie z pewnością przyrąbałbym w jakąś ścianę. Tak byłem zaabsorbowany ruchem jej nieziemskich pośladków.
Kilka lekcji później mieliśmy apel, podczas którego wysłuchaliśmy przemowy blondi. W rezultacie napisała je samodzielnie w domu, bo wczorajszego wieczora przez cały czas się wygłupialiśmy. Gdy skończyła mówić, musiała usiąść wśród pozostałych osób występujących. W ten oto sposób wylądowałem koło Yuriko. Jashinie, trzymaj mnie w opiece, bo ta dziewczyna powoli łapie mnie w swoje sidła. Ma na sobie tak obcisłą bluzkę, że jej piersi są tak zduszone, że aż próbują wydostać się na zewnątrz. Albo ewentualnie próbują wejść mi w oczy. Żeby było mi ciężej, w zagłębiu piersi ułożyła się zawieszka od naszyjnika w kształcie ptaka. Co za paradoks, nieprawdaż? Ptak. Ale ciężko było mi oderwać wzrok. Musiałem ochłonąć, więc spojrzałem, kto siedzi po mojej lewej stronie. Shikamaru, ale miał totalną wyjebkę. Najzwyczajniej w świecie spał. Ewentualnie słuchał muzyki z zamkniętymi oczami, bo miał słuchawki wetknięte w uszy. Widok po mojej prawej był zdecydowanie lepszy. Yuriko chyba zauważyła, co robię, bo splotła ręce pod biustem, przez co był jeszcze okazalszy. Cwaniara. Dostałem sms'a.
"Połykaj ślinę, bo ci z ust cieknie ;P Zboczeniec xD" ~ Ayumi. Ale kwas! Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jestem przez nią obserwowany. No i zapomniałem, że wczoraj wymieniliśmy się numerami. Jak to teraz odkręcić? Nie chcę, aby traktowała mnie jak Kibę, bo wnioskując po tej wiadomości, właśnie takie ma do mnie podejście. Przecież powinna być zazdrosna, a nie...
"E tam gadasz. Widziałem już lepsze :P Zajebiste przemówienie. Wiedziałem, że dasz radę :)". Połknij haczyk, błagam, zmień temat, błagam.
"O proszę, znawca się znalazł ;) Dziękuję bardzo, ale nie miałam innego wyjścia, bo KTOŚ obiecał mi, że mi z tym pomoże, ale jednak ta OSOBA nawaliła. Chyba ta OSOBA zasługuje na karę, nie sądzisz? ;*". Wow! Zrobiło mi się gorąco na samo wspomnienie kary. Jestem pewien, że przewodnicząca nie miała na myśli tego samego co ja, lecz skutecznie wybiła mi z głowy swoją przyjaciółkę.
"Mam się bać? ;*". Zerknąłem na nią. Nasze spojrzenia się spotkały, na co ta przygryzła wargę.
Widzę, że cały się trzęsiesz" - tak, to była prawda, ale to było spowodowane moim pragnieniem - "Ale będę łaskawa i sama pozwolę Ci wybrać pokutę :*". Wysłałem jej serduszko, a co mi tam.
"Lizus!". Więcej już ze sobą nie pisaliśmy.

- Dokąd idziemy? - szybko mi minął ten tydzień. Poznałem wiele nowych osób, ale nadal nie poznałem okolicy, a patrząc na to, że jest już piątkowy wieczór, to wątpię, abym zapamiętał wygląd zwiedzonych przeze mnie miejsc.
- Do parku - okej. Nie widzę sensu spotykania się na dworze w lutowy wieczór, gdy na dworze jest taka piździawa, ale to chyba jakaś tradycja, więc wolę się nie wcinać - Ale wstąpimy jeszcze do monopola, ok? - spojrzała na mnie, co wcale nie było takie łatwe, gdy szło się ramię w ramię, będąc zabunkrowanym w kurtce zimowej, MOIM szalu, czapce i kapturze - Słuchaj Hidan, nie wiem ile wypijesz, ale ja nie należę do osób z mocną głową, więc może złożymy się razem na początek na połówkę, a najwyżej jak tobie będzie mało, to się cofniemy i dokupimy, co?
- A myślałem, że idziemy na piwo.
- Nie lubię piwa - wystawiła mi język - Więc trochę ci narzucę swoją wolę, bo później nie będę miała co zrobić z wódką, która mi zostanie.
- Ok, a co z popitą? Kto będzie to niósł, hę? - wiedziałem, że to ja będę tym osłem, ale i tak byłem ciekaw, jak będzie mnie przekonywać do targania tego wszystkiego.
- Nie, no sorry, zapomniałam ci powiedzieć, że ja nie popijam wódki, a przez to zawsze zakładam, że inni też tak mają. Zapomniałam, że jestem takim ewenementem, ale spoko i tak ty będziesz pił ten sok, więc sobie to poniesiesz - uśmiechnęła się do mnie uroczo, jak dziecko, które zdaje sobie sprawę ze swojego zwycięstwa w sklepie z zabawkami, a tymczasem mi kopara opadła i jest mi ją ciężko pozbierać. Trafiłem na taką zawodniczkę? Serio? Jestem ciekaw, co w jej słowniku oznacza słaba głowa?
- Masz rodzeństwo? - w sumie to nie znałem zbyt wiele szczegółów z jej życia, więc warto się czegoś dowiedzieć.
- Tak. Starszą o cztery lata siostrę Fuyko.
- Czym się zajmuje? - spytałem autentycznie zaciekawiony.
- Studiuje psychologię w Iwagakure, więc przyjeżdża do domu co drugi weekend.
- A rodzice, czym się zajmują?
- Mama pracuje na stacji paliw, a tata rozwozi różne towary w kraju i za granicą - więc wychodzi na to, że ma bardzo podobną sytuację do mojej. Często musi być sama w domu i rzadko kiedy widzi swoich rodziców i siostrę.
- Jak sobie z tym radzisz? - ja byłem do takiego stylu życia przyzwyczajony od najmłodszych lat, ale z tego co wiem, to w domu Ayumi panuje rodzinna atmosfera.
- Na początku nie było łatwo. Miałam jakieś jedenaście lat, gdy tata zaczął brać zlecenia za granicą, ale nie ukrywajmy. Dzięki temu mogę sobie pozwolić na dużo więcej swobody i przyjemności. Z czasem już nie odczuwałam jego nieobecności, bo codziennie dzwoni do domu, a i tak widzę go przeważnie w każdy weekend, nie raz nawet w środku tygodnia. Pocieszam się myślą, że inni mają gorzej - o, jestem dobrym tego przykładem, jak miło - Mama też już długo pracuje na stacji, więc jestem przyzwyczajona do tego, że często jestem sama w domu. Najgorzej było mi się pogodzić z wyjazdem siostry. Od momentu wyjazdów taty stałyśmy się nierozłączne, ale przynajmniej gdy nas odwiedza, bardziej doceniamy wspólnie spędzony czas. No i mam jeszcze kochaną babcię, która gotuje mi obiady. Nie raz to ona mi je przywozi, czasami ja chodzę do niej, a niekiedy zastaję ją w moim domu, gdy czeka na mój powrót ze szkoły. Urocza kobieta - uśmiechnąłem się. Może ja nie miałem tyle szczęścia w życiu co blondi, ale cieszyłem się, że ma kogoś, kto o nią dba. Bycie samowystarczalnym jest męczące. Usłyszałem donośny śmiech Kiby, co oznaczało, że musimy być bardzo blisko miejsca naszego spotkania. Przymrużyłem powieki, aby lepiej widzieć w tych ciemnościach. Wśród drzew stała ławka w nieoświetlonym miejscu, lecz Inuzuka podczas śmiechu dostał chyba konwulsji, bo widać było, że osoba siedząca na oparciu cała się buja.
- Kiba! - radosny okrzyk wyrwał się z krtani przewodniczącej, która rzuciła się swemu przyjacielowi w objęcia.
- Mori, przecież widzieliśmy się w szkole. Ale w sumie ci się nie dziwię. Jestem tak zajebisty, że inaczej się ze mną przywitać nie idzie - ten koleś jest poza wszelkimi kategoriami. Czysty oryginał.
- Nie wlewaj już sobie Inuzuka i popraw sobie te kudły, bo wyglądasz jak bezdomny - tym razem usłyszałem inny śmiech. To Shikamaru, do którego blondynka podbiegła w ekspresowym tempie i również przytuliła.
- Ładny pocisk - zaśmiał się i przybił z dziewczyną żółwika. Podszedłem do chłopaków i uścisnąłem im dłoń.
- Yuuuuuumi! - donośne piski rozniosły się po cichej okolicy. Z cienia wyłoniły się Yuriko, Asami i Kimiko, które wspólnie rzuciły się na niczego niespodziewającą się Ayumi.
- O ja pierdolę, zaraz się wywalę - z ledwością usłyszałem co wydyszała. Byłem w szoku.
- To ty przeklinasz?! - przecież ona jest taka grzeczna, a tu takie rzeczy?
- Oj kolego, Ayumi przeklina jak szewc - do rozmowy włączyła się Kimiko - Przygotuj się na wielki szok, bo dzisiaj poznasz drugą odsłonę naszej pani przewodniczącej, która jest wzorową uczennicą w szkole, ale poza nią to istny diabeł! - o tak, już nie mogę się doczekać.
- Dobra już dobra - odezwała się blondi - Poznasz nie tylko moją nową odsłonę, ale wszystkich. Tymczasem, pijmy - wyciągnęła z kurtki dwa kieliszki, które wypełniłem do pełna wódką. Skrzywiłem się, gdy poczułem ostry smak w gardle. Ayumi o dziwo nawet tego nie zrobiła. Zupełnie, jakby piła wodę.
Po pół godzinie wszyscy mieliśmy dobre humory. Później minęła nam już ponad godzina. Blondi faktycznie nie popijała niczym wódki i jakby tego było mało, po tym, jak obaliliśmy połówkę, dziewczyna wspominała tylko o lekkich zawrotach głowy, choć po głosie i wyglądzie nie było widać żadnych objawów upojenia. No może tylko wtedy, gdy śmiała się jak wariat lub gdy kaleczyła składnię zdań. Poza tym nic. Gorzej było z jej przyjaciółkami, Kibą i Shikamaru, którzy byli na miejscu przed nami oraz mieszali trunki. Załączył nam się taki stan, że tylko prześcigaliśmy się w opowiadaniu "suchych żartów". Ayumi zdecydowanie była ich mistrzynią.
- Czekajcie, czekajcie - wystawiła przed siebie palec wskazujący, podczas gdy drugą ręką trzymała się za brzuch i próbowała złapać oddech - Mam jeszcze jednego!
Teściowa rozmawia z zięciem:
Skoro tak mnie nienawidzisz, to dlaczego masz moje zdjęcie na kominku?
Chwilę czekała, aż coś powiemy, lecz nikt się nie odzywał.
Żeby dzieci nie zbliżały się do ognia! - jak jeden mąż wybuchliśmy śmiechem, przez który przebił się kolejny żart.
Jaki jest ulubiony program kanibali?
Surowi rodzice!
- O! O! Mam jeszcze jeden!
Jak nazywają się ulubione chipsy hydraulika?
Kranchips!
Mieliśmy taką bekę, że nawet nie zauważyliśmy, że ktoś się zbliża. Z kieszeni blondi dobijał się dzwonek jej telefonu.
- Cicho! Ktoś do mnie dzwoni - nie zdążyła odebrać, bo jakiś koleś przytulił ją od tyłu.
- Nie odbieraj. Nie mam tyle kasy na koncie - puścił ją tylko po to, aby odwrócić ją w swoją stronę i ponownie do siebie przyciągnąć. Po chwili zawahania odwzajemniła gest.
- Dawno cię nie widziałam.
- Tak jakoś wyszło - chłopak wzruszył ramionami, po czym przywitał się ze wszystkimi. Do mnie podszedł na końcu - Siema, jestem Hiroshi - miał ciemne włosy i niebieskie oczy. Jego budowa wskazywała na to, że musi chodzić na siłownię. Czyżby konkurencja?
- Hidan - powiedziałem głośno, ściskając mu pewnie dłoń. Nowo poznany kolega również przyjrzał mi się badawczo.
- Z czego tak ryliście?
- Z ciebie - Ayumi ze śmiechem zareagowała na jego uniesioną w zdziwieniu brew - Opowiadałam twoje suchary, choć najlepsze i tak zostawiłam na koniec. Wiecie co zrobił? - przyjrzała się wszystkim, aby upewnić się, że ją słuchamy - Spotkał kiedyś garbatego faceta.
- Ej! Przecież ci mówiłem, że tego nie zauważyłem. Poczułem dopiero wtedy, gdy poklepałem go po plecach - plus dla niej, bo całkowicie go zlała.
- Jak już mówiłam - kontynuowała - Hiroshi spotkał kiedyś garbatego faceta. Rozmawiali, śmiali się i na koniec, co? Powiedział do niego: równy z ciebie gość! - chciałem się nie śmiać, ale nie potrafiłem. Dać taką plamę? Serio? Pomimo całego tego nastroju, zacząłem się zastanawiać, kim jest ten cały Hiroshi? Nie minęła chwila, a już odciągnął przewodniczącą na taką odległość, aby mogli spokojnie porozmawiać. Zrezygnowany usiadłem obok Shikamaru na ławce.
- Kto to w ogóle jest? Skąd go znacie? - nie przypominam sobie, abym gdziekolwiek go widział w szkole.
- Chodził z nami do podstawówki. Tak się złożyło, że w gimnazjum się przeprowadził i wrócił, gdy wybieraliśmy szkoły średnie. Większość z nas poszła do liceum. Hiroshi wybrał technikum, ale nadal się z nami trzyma - przytaknąłem jedynie głową. Te informacje mi nie starczały. Dlaczego wziął na bok blondi?
- Szkoda, że im nie wyszło - mruknęła pod nosem Asami. Spojrzałem kątem oka w bok, aby zobaczyć, czy to było do mnie, jednak mówiła do swoich przyjaciółek.
- Kiba, chodź - Midori już wróciła, choć nie zauważyłem w niej jakieś szczególnej zmiany - Chcę potańczyć - włączyła piosenkę Parov'a Stelar'a - All night, przy której zaczęli się wygłupiać. Tymczasem Hiroshi poszedł do Yuriko, którą zaczął ewidentnie podrywać. O co w tym wszystkim chodzi?

- No i tak jakoś wyszło - wyłapałem jak Asami kończyła się wyżalać na temat swojego chłopaka.
- O kurwaaaa! Ale z niego gnojek! No ja pierdolę, normalnie nie mogę - oczy blondi przybrały postać niezłego wytrzeszcza. Skąd w niej tyle agresji?
- Mori! Cho no tu! - ni z gruszki, ni pietruszki Kiba zawołał naszą przyjaciółkę, przerywając swoje rozważania na temat tego, z którą gwiazdą porno chętnie by się spotkał.
- A spierdalaj! Jeszcze raz powiedz do mnie po nazwisku, to cię wykastruję Inuzuka - robi się groźnie. Lubię to.
- Złotko moje drogie, podejdź tu do mnie na tych swoich krótkich nóżkach i nie marudź, bo i tak widzę, że jesteś ciekawa, co mam ci do powiedzenia.
- Wieśniak - ta parka chyba naprawdę lubiła sobie dokuczać, choć widać, że naprawdę się ze sobą dogadują.
- Pomożesz mi? - mruknął odrobinę zdenerwowany. Co to za nagła zmiana nastroju?
- Oczywiście - uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Kiba odszedł kawałek od grupy. Ayumi ruszyła w jego stronę, lecz nie sama. Pociągnęła mnie za rękę w kierunku swego najlepszego przyjaciela - Masz fajki? - wyciągnąłem paczkę papierosów. Poczęstowała się jednym, którego ochoczo jej odpaliłem. Cholera! Nie wiedziałem, że pali. Nie byłem przygotowany na widok jej warg, zaciskających się wokół filtra. To było takie erotyczne, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Jak to dobrze, że na dworze jest taki ziąb.
- Chodzi o Emily - Inuzuka zaczął, w ogóle nie przejmując się moją obecnością. blondi kiwnęła głową na znak, że słucha, więc mogliśmy usłyszeć ciąg dalszy - Nie wiem, jak do niej dotrzeć. Jesteśmy ze sobą już dwa miesiące, a ona ciągle mi robi wymówki. Boi się do mnie przychodzić, gdy nie ma rodziców. Nie wiem, jak mam sobie z nią poradzić.
- Drobna poprawka. Jesteście ze sobą dopiero dwa miesiące. Ona ma siedemnaście lat, a ty dziewiętnaście i jakieś tam doświadczenie w spawach sercowych. Z tego co wiem, to jej pierwszy tak poważny związek, tak? - Kiba jedynie przytaknął - Daj jej czas, aby przywykła, nie zmuszaj jej do niczego, ani nie nakłaniaj, bo się wystraszy. Już widać, że trochę zakrawa u was o kryzys. Chcesz wszystkiego za szybko. To nie będzie twój pierwszy raz, a z tego, co mi mówiłeś, to ona nadal jest dziewicą. To ona musi być gotowa, a jeśli cokolwiek na niej wymusisz, to albo będzie z tobą nieszczęśliwa, albo cię zostawi.
- No to co ja mam zrobić? Ja ją naprawdę kocham - dziewczyna go przytuliła.
- Wiem Kiba, wiem. Pamiętaj, że dla niej to jest coś naprawdę ważnego. Ten dzień będzie jednym z najważniejszych w jej życiu, więc postaraj się, aby tego chciała. Zadbaj, aby wspominała ten dzień z uśmiechem na ustach. Chyba nie muszę ci mówić, że pierwszy stosunek może decydować o całym jej przyszłym życiu seksualnym? Oczywiście tak być nie musi, ale w większości przypadków podobno tak jest.
- Słuchaj - wtrąciłem się, gdy tylko upewniłem się, że Ayumi powiedziała wszystko, co chciała - Bądź cierpliwy. To zawsze popłaca. A teraz idź do domu, wytrzeźwiej. Rano kup jakiś kwiatek, zrób dobre śniadanie i jej to zawieź. Kobiety lubią niespodzianki, prawda? - zwróciłem się do blondi.
- Oczywiście, że tak. Za coś takiego pozwoliłabym ci mówić do mnie po nazwisku do końca życia - uśmiechnęła się szeroko na samą myśl.
- Staraj się ją zabierać w miejsca, w których będziecie sami, ale wiesz. Na początku na otwartej przestrzeni. Na przykład nad jezioro. Dopiero po jakimś czasie do domu. Buduj tę atmosferę i wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, że ona musi się przy tobie czuć bezpiecznie.
- Dziękuję wam - uśmiechnął się do nas - Na razie wszystkim - krzyknął i pomachał znajomym na pożegnanie.
- Ej, czekaj. Jak wrócisz do domu? - Ayumi wyglądała na poważnie zmartwioną. Nie dziwię się, patrząc na to, w jakim stanie znajdował się Kiba.
- Zadzwonię po brata. Nie martw się Ayumi, bywałem już w gorszych sytuacjach - wyciągnął przed siebie kciuk, po czym poszedł w swoją stronę.
- Idziemy też? - zapytała się mnie w tym samym momencie.
- Ok.
- Wiecie co, my też już się zbieramy. Do zobaczenia.
- Nara - pomachaliśmy wszystkim.
- Odprowadzę cię - wtrącił się Hiroshi.
- Nie ma potrzeby, Hidan już się zaoferował - pierwszy raz widziałem, aby kogoś tak chamsko potraktowała. Gdy upewniłem się, że nikt za nami nie idzie, zadałem pytanie.
- W porządku?
- Chciałabym powiedzieć, że tak, ale cenię sobie szczerość, więc powiem ci, że tak naprawdę to mam go dosyć.
- Kogo? - było trzech chłopaków, ale podejrzewałem, że to nie o Shikamaru chodziło. W grę wchodzili Kiba i ten drugi.
- Hiroshiego. Nie rozumiem go. Kiedyś byliśmy naprawdę świetnymi przyjaciółmi, spędzaliśmy razem dużo czasu, tyle, że on się we mnie zakochał - przerwała na chwilę, aby wziąć głębszy wdech - Nie potrafiłam odwzajemnić tego uczucia, przecież to był mój najlepszy przyjaciel, a teraz nawet nie może na mnie patrzeć. Pyta się mnie o to, jakie pozycje lubi Yuriko. Przede wszystkim, czy lubi ostry seks i ile prezerwatyw powinien na nią kupić, a na koniec co? Chce mnie odprowadzić. Mam dosyć tych jego gierek. Przez niego czuję się jak najgorsza osoba na świecie. Nie wiem, co mam o tym myśleć i poza tobą nie mogę o tym nikomu powiedzieć.
- Dlaczego?
- Bo Kiba to nasz wspólny przyjaciel. Wszystko by mu powiedział, a Yuriko za bardzo cieszy się tym, że jest przez niego adorowana. Poza tym, gdybym powiedziała o tym dziewczynom, to stwierdziłyby, że go kocham i jestem zazdrosna, a tego nie chcę.
- Sprawa nie jest prosta - przyznałem - A wiesz dlaczego? - Ayumi wzruszyła jedynie bezradnie ramionami - Bo on cię nadal kocha - wybałuszyła oczy i wypowiedziała nieme "co?" - On robi to specjalnie, aby cię wkurzyć, sprowokować. Widocznie ma nadzieję, że przez to poczujesz się zazdrosna, i że to popchnie cię w jego ramiona - szukałem właściwych słów, aby opowiedzieć, co sądzę o jego postawie - Skoro tak długo był twoim przyjacielem, to powinien wiedzieć, że takie rzeczy cię nie ruszają, ale widocznie musi być zdesperowany i chwyta się wszystkiego, co mu przychodzi do głowy. Więc nie przejmuj się tak. Dajesz mu szansę na przyjaźń i gdyby potrafił trzeźwo ocenić sytuację, to by z tej okazji skorzystał, więc nie masz się co obwiniać za jego upór.
- Tak, chyba masz rację - uniosła swą głowę do góry, przyglądając się gwiazdom, natomiast ja miałem idealny widok na jej wygiętą szyję, która przebijała piękno samej rzeźby Wenus z Milo.

W weekend blondi robiła za opiekunkę córki swojej sąsiadki - zostałem wybrany na ich taksówkarza. Podobno to wielki zaszczyt - taki kit wciskała mi moja przewodnicząca. I tak nie miałem nic lepszego do roboty, więc się zgodziłem. Korzystając z okazji, niebieskooka oprowadziła mnie po mieście. Pokazała mi, gdzie znajduje się siłownia, centrum handlowe, czy najlepsze kawiarenki i knajpki w pobocznych uliczkach. Ostatnim przystankiem było kino, do którego zaprosiłem moje dwie towarzyszki. Mały rudzielec w podskokach ruszył do budynku, aby wybrać film. Mimi - fajne imię jak dla sześciolatki. Kupiłem bilety na - o zgrozo! - bajkę. Usiadłem obok Ayumi, komentując już połowę filmu, na co ta próbowała powstrzymać śmiech. Zostaliśmy upomnieni przez naszą podopieczną, aż w końcu straciła cierpliwość i usiadła między nami. Nie mogliśmy na siebie patrzeć, bo wystarczyło jedno ukradkowe spojrzenie, aby wybuchnąć śmiechem. Próbowaliśmy być grzeczni dla Mimi.
- Co powiesz na wino wieczorem? - spytałem, gdy bujała małą na huśtawce - Obejrzelibyśmy u mnie jakiś porządny film.
- Co ty gadasz? Ta bajka nie była taka zła - ledwo powstrzymywała śmiech. Zrobiłem minę pełną politowania - No dobra, była beznadziejna, więc chętnie obejrzę coś innego - dopowiedziała cicho, aby nie urazić Mimi - Co proponujesz?
- Thriller?
- Dobra, ale musimy mieć frytki. Uwielbiam jeść frytki podczas oglądania filmu - wyjaśniła, po czym mrugnęła do mnie jednym okiem. Fantastycznie.
Podłączyłem zestaw kina domowego do telewizora, włączyłem sprzęt, aby sprawdzić, czy wszystko dobrze działa. Na szczęście nie było żadnych usterek, bo wszystko sprawnie szło. Wyszukałem na przeglądarce film pt. "Siedem", aby już się ładował. Dzięki ci Jashinie za Smart TV, przynajmniej nie pogubię się w tych wszystkich kablach. Poszedłem też do kuchni, aby zobaczyć, czy wino odpowiednio się schłodziło. Miałem to szczęście, że Kiba ma długi język i od niechcenia rzucił tak cenną dla mnie informacją - zdradził mi, że blondi pije tylko i wyłącznie słodkie wino. Innego wręcz nie cierpi, ale czego się spodziewać po takiej amatorce łakoci? Byłbym wręcz w szoku, gdyby wypiła choć jedną lampkę wytrawnego trunku. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
- Witaj kolego - uśmiechnęła się do mnie i bez żadnej zachęty weszła do środka. Ściągnęła kurtkę, którą od niej zabrałem i powiesiłem na wieszaku. Dopiero gdy ściągnęła buty, zauważyłem, że w ręce trzyma dość sporych rozmiarów reklamówkę.
- Co tam masz? - spytałem, wskazując palcem torbę.
- Same skarby z najbliższego marketu. A co?
- Trzeba było powiedzieć co chcesz, to bym po to pojechał samochodem i nie musiałabyś tego nieść przez całą tę drogę.
- A tam, daj spokój. Mam do ciebie jakieś piętnaście minut drogi piechotą, a czipsy i czekolada nie są aż tak ciężkie, ale miło, że o tym pomyślałeś. W przyszłości na pewno będę o tym pamiętać i nie raz cię wykorzystam - jak dla mnie to mogłaby to zrobić teraz. W moim pokoju. Łóżku. Dlaczego do cholery ona tak często używa słów, które są dwuznaczne? Ayumi chyba nie zauważyła mojego stanu, bo w podskokach, niczym dziecko, poszła do kuchni, w której zaczęła wypakowywać swoje zakupy. Najchętniej przyparłbym ją do blatu i napawał jej bliskością. Zacząłem się zastanawiać, jak nasze ciała pasowałyby do siebie.
- Jeszcze tydzień - mruknąłem do siebie pod nosem, aby choć odrobinę uspokoić swoje zapędy.
- Mówiłeś coś? - odwróciła się do mnie zdziwiona, wyciągając przy tym z reklamówki wino. Zaprzeczyłem ruchem głowy. Zamiast tego spojrzałem pytająco na jej rękę - Zapomniałam ci powiedzieć, że piję tylko słodkie, więc na wszelki wypadek wzięłam je ze sobą, żebym miała co pić - wystawiła mi figlarnie język.
- No popatrz co za zbieg okoliczności - otworzyłem przed nią lodówkę, aby mogła znaleźć trunek, który dla nas wybrałem - Ja też.
- Im więcej tym lepiej - uśmiechnęła się szatańsko, po czym wzięliśmy się za przygotowanie jedzenia. Nastawiliśmy piekarnik, aby upiec frytki. W międzyczasie wystawiliśmy całą wałówkę do odpowiednich naczyń. Po piętnastu minutach również wyciągnęliśmy przysmaki z piecyka, więc z furą żarcia przeszliśmy do salonu - Jaki film będziemy oglądać? - zapytała, siadając blisko mnie na kanapie.
- "Siedem".
- Łoooo, tam gra ten przystojny aktor, no nie? - bo ja wiem, czy ten koleś jest aż tak przystojny? Wydaje mi się, że ze mnie jest lepszy kąsek, ale nie odważyłem się wypowiedzieć tego na głos. Nie jestem w stanie przewidzieć, jaka by była jej reakcja - Takie filmy to ja mogę oglądać - mruknęła zadowolona, po czym poprosiła mnie o poduszkę, do której mogłaby się przytulać w sytuacjach stresowych.
- Wiesz, zawsze masz mnie - mruknąłem do niej zachęcająco, utrzymując ton żartu.
- Spoko, zapamiętam na wypadek, gdyby poduszka mi nie starczyła - z dobrym humorem, odpaliłem film. Próbowałem się skupić na akcji, lecz co chwila zerkałem na dziewczynę. W przeciwieństwie do mnie, zwracała uwagę tylko na pojawiającym się na ekranie obrazie. Nawet jedzenie spożywała odruchowo. Bardzo się też wierciła, mimo to ogarniałem fabułę, więc nie miałem problemów, gdy pytała się o moje przypuszczenia, kto jest mordercą. Był taki fragment, który umknął mojej uwadze przez Ayumi, bo nieświadoma swego oddziaływania na mnie, przyciągnęła nogi do siebie, po czym między nie, a swoją klatkę piersiową wcisnęła poduszkę, którą objęła. W ten oto magiczny sposób powiększyła swój biust o przynajmniej dwa rozmiary. Musiałem się kontrolować, aby ślina przypadkiem nie pociekła mi po brodzie, bo widok był niesamowity zwłaszcza dlatego, że blondi założyła dzisiaj dopasowaną bokserkę z dekoltem, Yuriko zrobiła mi dokładnie to samo na apelu, ale to nie było aż tak pociągające jak u Ayumi, która nie była świadoma swoich czynów.
- O kurwa! - zaklęła dość głośno, choć nie tym mnie wystraszyła. Zanim jednak użyła przekleństwa, ścisnęła mnie mocno za rękę. Już myślałem, że zostałem nakryty na podglądaniu jej walorów i stąd ta reakcja, lecz to film wywarł na niej takie wrażenie - Przepraszam, wystraszyłam się - uśmiechnęła się do mnie nieśmiało, po czym zabrała dłoń.
- A nie mówiłem, że poduszka ci nie starczy? - rzuciłem szczęśliwy - szczególnie tym, że wyszedłem z sytuacji bez potrzasku. Nie chciałbym, aby moja "praca" poszła na marne.
- Tak, tak - mruknęła, kompletnie nie zwracając uwagi na moje słowa, ponieważ dalej śledziła losy bohaterów.
- O ja pierdolę! - nie minęło pół godziny, a blondi znowu się poderwała jak szalona, doprowadzając mnie do granic mojej wytrzymałości, ponieważ chwyciła moje udo z całej siły, niewiele nad kolanem. Nie spodziewałem się jej dotyku, który no cóż, zaraz doprowadzi mnie do mojego upadku. Stanął mi, kurwa! Dobrze, że jest ciemno, może nie zauważy - Przepraszam, to Yuriko dzwoni i wystraszyłam się wibry.
- Taaa, to ty sobie z nią pogadaj, a ja skoczę do toalety - przybrałem taką pozę, że niemożliwym było to, aby zobaczyła mój problem. Z ulgą wypuściłem powietrze, gdy tylko zakluczyłem drzwi łazienki. Chwilę nasłuchiwałem pod drzwiami, co się dzieje. Na moje szczęście zrozumiałem, że blondi właśnie się rozkręcała w rozmowie, więc mogłem się zająć sobą. Nie pozostało mi nic innego jak masturbacja. Oczywiście nie łatwo być cichym w takiej sytuacji, ale jakoś się udało - zadowolony, mogłem odsapnąć. Całe zgromadzone napięcie z tego tygodnia uszło ze mnie w niecałą minutę. Ogarnąłem się i wyszedłem z pomieszczenia. Dziewczyny nadal rozmawiały ze sobą przez telefon. Chociaż raz mogłem się cieszyć z ingerencji Yuriko.
- Sami się go pytajcie - nie wiedziałem o co chodzi, a z kontekstu ciężko było cokolwiek wywnioskować - Nie będę się rządzić. Macie jego numer, to dzwońcie do niego. Nie. Mówiłam przecież, że nie. Co? Niech ci będzie - odpowiedziała niechętnie, po czym skierowała komórkę w moją stronę - Kiba do ciebie.
- Halo?
- Siema Hidan, słuchaj. Może wyjdziecie z Ayumi do nas do parku? Weź ją przekonaj, bo jej się dupska ruszyć nie chce i zwala wszystko na ciebie - Nie, ty głupku, mieliśmy iść do niego, a nie oni do nas - w tle usłyszałem, jak Yuriko ochrzania Inuzukę, po czym powtórzył jej żądania. Nie uśmiechało mi się ich towarzystwo. Wolałem ten wieczór spędzić tylko z blondi, bo widzę, że już zaczyna mnie traktować jak kogoś, kogo zna od lat, a to bardzo ważne w przypadku takich charakterów jak ona.
- No dobra, wbijajcie na Nowe Osiedle. Mieszkam na samym końcu ulicy, taki czerwony dom. Rzuca się w oczy.
- Będziemy za pół godziny - rozłączył się.
- Będą za pół godziny - powtórzyłem to przewodniczącej, która przewieszała się przez oparcie mojej kanapy. Nie powiem, wyglądało to bardzo zabawnie.
- Do dupy - wycharczała. Widocznie miała ściśnięte gardło przez tą pozycję - Wiesz, że Hiroshi z nimi jest? - mina mi zrzedła. Po prostu zajebiście.
Nie było tak źle, jak przypuszczałem, że będzie. Ekipa była dokładnie ta sama, co w parku, więc nie musiałem się z nikim zapoznawać. Znajomi przynieśli ze sobą tyle alkoholu, że wyglądało to tak, jakby obrabowali monopolowy, ale w sumie to dobrze. Miałem ochotę się napić, zwłaszcza po tym, jak napakowany głupek mierzył mnie od stóp do głów jak rasowa pinda z odzieżowego. Wszystkim chyba się udzielił nastrój na picie, bo alkohol lał się w zawrotnym tempie. Po kilku fajkach nie wychodziliśmy już na dwór, aby je spalić, zamiast tego, smrodziliśmy w salonie. A co tam! Tylko Asami protestowała, bo była jedyną niepalącą osobą w pomieszczeniu, lecz większość ją przegłosowała. Dym tytoniowy nie przeszkadzał jej jednak w zabawie, bo gdy tylko usłyszała w radiu piosenkę Arona Chupy, od razu zaczęła tańczyć w rytm muzyki, ciągnąc za sobą pozostałe przyjaciółki. Na początku udawały, że tańczą Zorbę, śmiejąc się przy tym jak dzieci. Gdy tylko bit się rozbujał zaczęły kręcić kusząco biodrami i śpiewać tekst wraz z piosenkarką. Razem z chłopakami mieliśmy dobre widowisko, więc przestaliśmy rozmawiać i gapiliśmy się na nasze znajome, które dostały nowych sił, gdy tylko Kiba do nich dołączył. Piosenka się zmieniła, ale towarzystwo dalej tańczyło. Ayumi odeszła na chwilę, aby podejść do mnie, Shikamaru i Hiroshiego. Wyciągnęła do nas rękę.
- Chodź Shikamaru - razem z pakerem zrobiliśmy niezadowoloną minę. Chyba oboje trwaliśmy w przekonaniu, że to po któregoś z nas przyjdzie blondi, a nie po chłopaka, który ledwo co się odzywa. Gdy tylko zobaczyłem jak Nara tańczy, zrozumiałem dlaczego to właśnie jego wybrała nasza przewodnicząca. Mimo swego usposobienia okazało się, że nasz inteligent jest niekwestionowanym mistrzem parkietu. Nie do wiary, jak można się zmienić pod wpływem muzyki. Mimo wszystko nie zamierzałem próżnować. Wstałem z kanapy i tańczyłem w kółku z resztą osób. Hiroshi ruszył w moje ślady. Gdy już nie mieliśmy sił na energiczne ruchy, dobraliśmy się w pary. Oczywiście Inuzuka musiał błyszczeć, więc zamiast podejść do którejś z dziewczyn, wybrał niebieskookiego "niby" znajomego. W takim wypadku Ayumi porwała do tańca Kimiko. Mi trafiła się Asami. Od czasu do czasu podchodziliśmy do stolika, aby wznieść kilka toastów na raz, po czym wracaliśmy na "parkiet". Tym razem nie pozwoliłem, aby ktokolwiek sprzątnął mi blondi sprzed nosa. Nie odzywaliśmy się do siebie, choć przez cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Stroiliśmy do siebie różne miny. Skorzystałem również kilka razy z okazji i przesunąłem dłoń na jej pośladki. Przewodnicząca nie protestowała. Nie było też po niej widać, aby jakoś szczególnie ją to obeszło. Po prostu cieszyliśmy się chwilą.
Około pierwszej impreza się skończyła. Shikamaru, Yuriko, Asami i Kimiko jako pierwsi wyszły na dwór. Pewnie ogarniali Asami, z którą było już krucho. Słyszałem, że nigdy nie potrafiła wyczuć granicy, w której powinna zaprzestać pić alkohol. Nie zdziwię się, jak jutro w okolicach domu znajdę porządnego pawia. Ayumi została jeszcze chwilę po to, aby przeprosić mnie za zostawiony bałagan i za to, że mi z nim nie pomoże. Szczerze mówiąc nie przejąłem się tym teraz, bo i tak wiedziałem, że jak tylko pozbędę się gości, to pójdę spać, zostawiając ten cały syf ojcu. Pocałowała mnie w policzek i przytuliła na pożegnanie. Gdy wychodziła, zastanawiałem się tylko, czy to ja mam tak wypite i oczy mi skaczą, czy to ona tak bardzo się chwiała przez alkohol? Za nią wybiegł Kiba, zostawiając mnie z Hiroshim.
- Odczep się od niej lamusie. Ona jest moja - zaczął mi grozić, wystawiając przed siebie pięści.
- Nie, no ja nic do Yuriko nie mam. Nawet wam kibicuję - uśmiechnąłem się kpiąco. Wiedziałem, że groźbą nic bym nie zdziałał, więc wolałem udawać głupka i wkurzyć gościa.
- Nie chodzi mi o nią, a o Ayumi, gnoju - nie, no obrażać mnie też nie będzie, ale nie dam mu tej satysfakcji i nie będę się wydzierać tak, jak on.
- Żegnam - tyle wystarczyło, aby prychnął i zniknął wraz z odgłosem trzaśniętych drzwi. W końcu mogłem iść spać.

- Jak się trzymasz? - kubek z parującą kawą postawiony na mojej ławce, tuż przed nosem nieco mnie oprzytomnił.
- Świetnie. A jak się pani miewa, pani przewodnicząca? - przyjrzałem się blondi, która z ledwością stała na nogach. Miała podkrążone oczy oraz odrobinę potargane włosy.
- Śpię na stojąco, dosłownie - zaczęła się wyżalać - Ta szkoła mnie wykończy - przysunęła sobie krzesło do mojej ławki, po czym usiadła na nim i oparła głowę na oparciu, zamykając oczy - Wczoraj miałam kaca tak wielkiego jak stąd, donikąd. Słowem i liczbą tego nie wyrazisz. Wegetowałam cały dzień, aż o północy Anko łaskawie sobie przypomniała, że potrzebuje dane wszystkich wolontariuszy na dzień poprzedni. Musiałam jej to wszystko załatwić, więc przeciągnęło mi się do pierwszej nad ranem - jak można być tak niekompetentnym, aby nauczycielskie obowiązkowi zwalać na uczennicę? - Byłam taka głupia, że jak mi dziękowała, nie wyczułam podstępu. Stwierdziła, że skoro taki ze mnie nocny marek, to zleci mi napisanie sprawozdania z naszej pracy. Wiesz, taki opis na stronę szkoły, aby ludzie wiedzieli, czym się teraz zajmujemy. Gdy spytałam o termin, odpowiedziała, że natychmiast - nie, no ta Anko jest nienormalna, przecież dziewczyna ledwo przez nią żyje - Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić, bo później mściłaby się na mnie na lekcjach. Gdy już myślałam, że się rozłączy, przypomniała sobie, że potrzebuje recytatora. Chuj z tym, że nie jestem recytatorką, ważne, że jestem kompetentna, więc z pewnością dam radę się nauczyć dwóch wierszy na ten sam dzień. Zawsze spoko - wyciągnęła w górę kciuka - W ten oto sposób wylądowałam w łóżku o godzinie czwartej, a wstałam o siódmej, ale - przerwała i wzięła porządny łyk kawy - Ucząc się wiersza, przypomniałam sobie, że miałam cię ukarać, ale zamiast tego zrobię ci tę przyjemność i skażę cię na swoje towarzystwo.
- Co masz na myśli? - podsunąłem jej pytanie, bo widziałem, że ledwo składa ze sobą jakiekolwiek fakty.
- Wywieź mnie stąd jak najdalej, abym choć na chwilę mogła odpocząć od szkoły, miasta. Choć raz nie chcę być potrzebna nikomu - ledwo co ją zrozumiałem, tak cicho do mnie mówiła.
- Obiecuję ci to - szepnąłem do jej ucha - Ale teraz idź na swoje miejsce, bo lekcja się zaczyna - w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Odstawiłem przysunięte przez nią krzesło na swoje miejsce. Ayumi miała to szczęście, że matematyk ją lubił, więc przymknął oko na to, że przespała całą lekcję. Później już jakoś się trzymała. W pewnym momencie, gdy kawa zaczęła działać, nawet tryskała energią, lecz pod koniec ostatniej lekcji trochę przygasła. Nawet w drodze do domu była cicha. Tak się złożyło, że szła do babci na obiad, a ta mieszkała w tym samym kierunku, co ja.
- Zanim pójdę do mojej babci wstąpię do ciebie na mocną kawę, bo jej zasnę, zanim do niej dojdę - oczywiście zgodziłem się, choć niechętnie, bo druga silna kawa tego samego dnia mogła wpłynąć negatywnie na jej zdrowie, ale widziałem, że zależy jej na tym, aby spędzić normalny dzień z najbliższą osobą, a nie zasnąć tylko po przywitaniu. Gdy tylko otworzyłem przed nią drzwi od mojego domu, niezdarnie ściągnęła buty, prawie się przy tym przewracając. Niedbale odwiesiła płaszcz, przez co ten spadł z haczyka, więc go podniosłem i odpowiednio zawiesiłem. Słyszałem, jak myszkuje w kuchni. Podszedłem do niej i zobaczyłem naszykowany kubek z dużą ilością kawy w środku. Czajnik też już był wstawiony, tymczasem blondi przysiadła na krześle przy wyspie kuchennej.
- Chodź do mojego pokoju, bo trochę sobie poczekasz, nim się woda zagotuje - przytaknęła nieprzytomnie głową. Znała kierunek, więc bez mojej pomocy udała się do odpowiedniego pomieszczenia. Położyła się na moim łóżku.
- Jak woda będzie gotowa, to zalej mi tę kawę, proszę - wymamrotała i już spała. Nie byłem zdziwiony, że od razu zasnęła, zważając na to, że jest przepracowana. Wyciągnąłem z jej kieszeni telefon. Nie powiem, była to pewnego rodzaju przyjemność dla mnie, bo miała go na tylnej kieszeni, ale kierowała mną troska, aby dziewczynie było wygodnie i żeby nie zniszczyła komórki. Wyszedłem z pokoju do salonu, aby znaleźć jakikolwiek koc, którym później przykryłem Ayumi. Odgarnąłem włosy z jej twarzy, które mogły utrudnić jej oddychanie. Blondi była naprawdę ładna, gdy spała. I taka spokojna, co było do niej niepodobne. Zrobiłem jej zdjęcie. Tak po prostu chciałem mieć jakieś, po czym zadzwoniłem do jej babci z informacją, że się spóźni. Starsza pani była naprawdę miła. Dziękowała mi za informację i prosiła o to, abym kiedyś ją odwiedził. Wesoło mi się zrobiło, bo często się nudziłem, gdy tak sam sobie tu siedziałem. Przewodnicząca nie mogła przychodzić do mnie dzień w dzień, więc cieszyłem się, że ktoś inny również proponuje mi swoje towarzystwo. Bez żadnego celu zacząłem przeszukiwać Internet, aby zabić jakoś czas. Wodą nie musiałem się przejmować dzięki cudowi techniki, jakim jest czajnik elektryczny.
Po trzech godzinach zaczęła się przebudzać. Odwróciłem krzesło w stronę łóżka, aby móc się przyjrzeć niemiłosiernie wiercącej przewodniczącej. Otworzyła powoli oczy, przyglądając się porządnie mojemu pokoju. Chwilę jej zajęło, nim zorientowała się, gdzie jest. Nic nie mówiąc, zaczęła się przeciągać. Bluzka podwinęła się tak, że mogłem zobaczyć jej płaski brzuch. Oczami wyobraźni widziałem, jak ją po nim głaszczę, jak drażniąc się z nią, zataczam kółka językiem, wokół jej pępka. Westchnąłem głośno, po czy przetarłem oczy, aby pozbyć się nieprzyzwoitych myśli. Dzięki jej działaniom byłem pewny, że nie jest świadoma swoich wdzięków, bo po chwili wykonała mostek, któremu towarzyszył dźwięk strzelania wszystkich kości. Nie wytrzymam.
- A na wf-ie się tak nie popisujesz - mruknąłem, czym skupiłem na sobie jej uwagę.
- Takie rzeczy tylko po spaniu - musiała odchrząknąć, bo na jej gardle zaległa delikatna chrypka - Masz bardzo wygodne łóżko. Coś czuję, że chyba będę częściej z niego korzystać - wymruczała zadowolona, kładąc się z powrotem - Jak długo spałam?
- Trzy godziny - jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Widać było w nich panikę, więc zanim się nakręciła, uspokoiłem ją - Dzwoniłem do twojej babci. Wie, że się spóźnisz - odruchowo powędrowała swoimi rękoma na pośladki, gdzie niestety nie wyczuła swojego telefonu.
- Macałeś mnie? - rzuciła to bardziej rozbawiona, niż zdenerwowana.
- Jak mógłbym przegapić taką okazję?
- No właśnie. Na twoim miejscu zrobiłabym to samo - dobra, ewidentnie zaczęła się ze mnie nabijać, ale nie przeszkadzało mi to. Wyjąłem zza pleców poduszkę, o którą się opierałem i rzuciłem w blondynę, która niestety uniknęła mój pocisk - To co? Jedziemy? - usiadła na posłaniu.
- Dokąd? - spytałem zmieszany.
- Do mojej babci. Znam moją Megumi, więc wiem, że cię zaprosiła, a to znaczy, że zamiast naszykować tak jak zwykle jedno nakrycie, dzisiaj wystawiła dwa.
- Skoro nalegasz - nie protestowałem, bo bardzo chciałem poznać tę miłą kobietę.

- Witaj babciu - Ayumi rzuciła się starszej pani na szyję, dając jej przy tym buziaka na powitanie - To jest Hidan - wskazała ręką na mnie.
- To ten uprzejmy chłopiec, z którym rozmawiałam przez komórkę? - pytanie skierowała raczej do wnuczki, lecz to ja na nie odpowiedziałem.
- Tak, to ja - uścisnąłem jej rękę - Miło mi panią poznać - starsza pani uśmiechnęła się do mnie. W tym momencie doznałem szoku. To nieprawdopodobne, jak bardzo blondi jest podobna do swojej babci, która wygląda jak jej wersja po sześćdziesiątce - Ale wy jesteście do siebie podobne - spoglądałem to na jedną, to na drugą kobietę, nie dowierzając własnym oczom.
- Dziękuję bardzo - widać było, że przewodniczącą wzruszyło moje spostrzeżenie - To bardzo miłe, zwłaszcza, że babcia w moim wieku była prawdziwą pięknością. Nawet teraz nie straciła na swojej urodzie - tak, to zdecydowanie prawda. Jak na kobietę w swoim wieku, była naprawdę urodziwa. Po tych wszystkich grzecznościach przeszliśmy do kuchni, gdzie czekały na nas zupa miso oraz potrawka z kurczaka. Zapach był tak piękny, że mimo nieodczuwanego głodu wiedziałem, że znajdę na to wszystko miejsce w swoim brzuchu.
Blondi zjadła swoją porcję przede mną. Nie śmiałem prosić o dokładkę, lecz dziewczyna jakby czytając mi w myślach sama zabrała talerze, aby nałożyć więcej jedzenia, za co byłem naprawdę wdzięczny. Moja kuchnia nawet w połowie nie była tak pyszna, jak kuchnia pani Megumi. Ayumi zniknęła na chwile, po czym wróciła ze zdjęciem w ręku. Zamiast pokazać mi je w tradycyjny sposób, oparła się o moje plecy tak, że napierała na nie swoim biustem. Oparła swoją głowę o moje ramię, a prawą rękę trzymającą zdjęcie wyciągnęła przed mój nos.
- To moja babcia w młodości - ciężko mi było się skupić na obrazku, ponieważ wolałem się napawać bliskością przewodniczącej, mimo to miałem wrażenie, że pokazuje mi ona swoje zdjęcie. No może było kilka różniących się szczegółów, jak inny kształt nosa, czy ust oraz niemodna już fryzura, ale reszta... Wiedziałem jedno. Chciałem ją mieć.
Po skończonym posiłku siedzieliśmy u pani Megumi jeszcze jakieś pół godziny. Odwiozłem blondi do domu, tym razem jednak nie pożegnała się ze mną tak wylewnie, jak w zeszłą sobotę. Zamiast tego uścisnęła mi dłoń i życzyła dobrej nocy.

Nie lubię wtorków. To wtedy Ayumi ma zawalone wszystkie przerwy spotkaniami swoich kółek zainteresowań oraz samorządu. Po południu ma wolontariat, więc do godziny dwudziestej wypada z obiegu, aby wrócić do domu, odrobić wszystkie potrzebne zadania na środę i położyć się spać, co jest równoznaczne z tym, że jej nie zobaczę. Siedziałem w domu znudzony. Przeglądałem w Internecie strony z różnymi filmikami, grami oraz sprawdzałem portal społecznościowy. Zauważyłem, że Asami dodała zdjęcie z sobotniego wieczoru, na którym jesteśmy całą ekipą i stoję tuż za Ayumi, obejmując ją. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie pamiętam, aby jakiekolwiek zdjęcia były robione, albo żebym do jakiegoś się ustawiał. Mimo wszystko uśmiechnąłem się do siebie. Będę miał co wspominać. Poza tym to zdjęcie dało mi takiego kopa pewności, że blondi mi ulegnie, że przez jakiś czas, zupełnie niezobowiązująco, będziemy należeć do siebie. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, bo nie spodziewałem się niczyjej wizyty. Zanim poszedłem otworzyć, wyłączyłem przeglądane strony oraz zamknąłem pokrywę laptopa. W progu stał Kiba z dwoma burbonami. Zaprosiłem go do salonu, a sam poszedłem po dwie szklanki, lód i jakąkolwiek zakąskę.
- Jak wrócisz do domu? - musiałem spytać, bo widziałem, że przyjechał autem.
- O to się nie martw, ja zawsze sobie kogoś ogarnę - pewny siebie zaświecił zębami, po czym otworzył pierwszą z brzegu whisky i rozlał do dwóch szklanek.

- A Anko!? Ta sucz prawie mnie usadziła w drugiej klasie. Tak, jak zawsze miałem ochotę ją przelecieć, tak wtedy miałem nadzieję, że gdzieś się utopi. Serio - nie wiedziałem, że po alkoholu Kiba staje się takim zrzędą. Nie zauważyłem tego ani w piątek, ani w sobotę. To chyba przez to, że Anko coś mu dzisiaj zrobiła, ale ni cholerę nie pamiętam, co to było - Ach nieważne. Zostawmy ją, bo tylko humor mi się psuje. Lepiej mi opowiedz jak się u ciebie sprawy mają? Wyrwałeś już jakąś laskę?
- Co? - mruknąłem lekko zamroczony alkoholem. W końcu obaliliśmy półtorej butelki w około godzinę.
- No nie mów mi, że się jeszcze za żadną pannę nie zabrałeś. Wszystkie laski w szkole plotkują o tobie, ślinią się na twój widok i niemal się o ciebie zabijają, a ty nic? Przecież widać, że jesteś w temacie i wiesz jak z nimi postępować. W poprzednich szkołach musiało być z ciebie niezłe ziółko - uśmiechnąłem się. Byłem udobruchany tymi komplementami, więc opowiedziałem mu co nieco o moich przeżyciach, na które Inuzuka reagował wielkimi oczami i okrzykami zachwytu.
- Serio to z nią zrobiłeś? - brunet chwytał się za głowę w niedowierzaniu. Moją jedyną odpowiedzią było skinięcie głową na tak - Stary! Jak ja ci zazdroszczę! Dałbym się pociąć za to, aby moja Emi zgodziła się na coś takiego.
- Ależ to nic takiego. Musisz mieć tylko na nią dobry sposób. Potraktuj ją jak grę. W każdej grze musisz mieć strategię - widziałem, że koleś trochę nie jarzy, o co mi chodzi, więc próbowałem przytoczyć jakiś prosty przykład - No wiesz, niektóre laski uwielbiają być komplementowane, tak? - czekałem, aż przyswoi sobie tę informację. Gdy skinął głową, kontynuowałem - Więc musisz je jak najbardziej dowartościowywać i wtedy ci jedzą z ręki. To nie takie trudne. Tyle, że wiesz. To są najłatwiejsze typy kobiet. Gorzej, jeśli trafisz na złożony typ, który jest mieszanką wybuchową i nigdy nie wiadomo, jak do niego podejść.
- Nie, Emily na szczęście nie jest skomplikowana. Cieszy się z byle kwiatka, więc może jakoś uda mi się ją namówić na coś innego niż misjonarz.
- Ale wiesz, to nie chodzi też tylko o podejście. Ważny też jest czas. Musisz jej go trochę dać, bo śpicie ze sobą dopiero od niedawna - jego mina zrzedła, więc sięgnął po szklankę z alkoholem, który wyzerował. Rozlał nam po ostatniej porcji trunku - Zadzwonię po transport - wydukał bardziej do siebie niż do mnie - Kotek? - byłem w szoku, że dzwoni po swoją dziewczynę. Przecież jest młodsza, więc nie może mieć prawka - Przyszłabyś do Hidana i odwiozła mnie do domu? - Ale nie krzycz na mnie, proszę - ostanie słowo miało być również prośbą o podwózkę - Dzięki Yumi. Jesteś najlepsza.
- Kotek? - jakim prawem on się do niej tak zwraca, skoro nie jest jego?
- Ayumi uwielbia koty. No i łasi się dokładnie tak, jak one, więc stąd ta ksywa - uśmiechnął się do siebie na jakieś wspomnienie - Fajnie się przy tym wkurza. Pamiętam jak kiedyś prawie mnie za to spoliczkowała, ale z czasem się przyzwyczaiła, bo wiesz, na początku się nie lubiliśmy.
- Serio? - byłem szczerze zaintrygowany, bo wyglądali na naprawdę zżytych przyjaciół.
- Wiesz, jak przyszedłem do liceum, to byłem w okresie buntu. Czułem się jak bóg i uważałem, że nikt mi do pięt nie dorasta. Frustrowało mnie to, że oprócz Shikamaru są same baby, które są płytkie jak kałuża. Izolowałem się od klasy, nie potrafiłem znaleźć z nikim wspólnego języka. Cała szkoła mnie nienawidziła i po prostu pewnego dnia musiałem zostać dłużej w szkole i czekać, aż rodzice mnie odbiorą. Wydawało mi się, że jestem jedyną osobą w szkole, oczywiście nie licząc personelu. Okazało się, że Ayumi miała jakieś zajęcia dodatkowe. Podeszła do mnie i od tak zaczęła ze mną rozmawiać. Nie przejmowała się moją opryskliwością, nie patrzyła na opinię innych, że jestem nieznośny. Chciała mnie tylko poznać. Nie wymagała ode mnie niczego prócz rozmowy. Okazało się, że nie jest taka głupia jak większość dziewczyn ze szkoły. Nawet czytała te same książki, co ja. Zaraziła mnie ciekawością do ludzi, za co jestem jej wdzięczny. W miarę jak się do niej przyzwyczaiłem, zaczęła mnie ochrzaniać, dlatego jest jedyną dziewczyną, której nie obrażam. Owszem, droczę się z nią, ale w granicach rozsądku. Jestem pewien, że gdyby nie ona, to nigdy nie byłbym taki towarzyski - przeczesał swoje włosy dłonią. Przez całą wypowiedź miał zamknięte oczy, jakby przeżywał całą opowiadaną sytuację na nowo. Nie dziwiło mnie to, że blondi ma taki wpływ na ludzi. Potrafiła zarazić swoją energią nieznajomego, którym byłem w pierwszym dniu swojej nauki w Konoha. Zaimponowała mi swoją charyzmą.
- Co jest pijoki? - o wilku mowa. Przewodnicząca stała właśnie w moim salonie. Musiałem zostawić odkluczone drzwi.
- Wszystko dobrze - wybełkotałem
- Wesystko dłobze? - chyba mnie naśladowała, choć nie zwróciłem uwagi na to, że zacząłem seplenić - Macie świadomość tego, że jutro jest szkoła, tak? - kiwnąłem głową, woląc już się nie kompromitować - Współczuję zbliżającego się kaca. A z racji tego, że mnie nie zaprosiliście, dopilnuję tego, abyście jutro nie zostali w domu na wagarach - nie była zła. Ewidentnie była rozbawiona naszym stanem. Cud, nie kobieta - A ja ci dam kotka, ty psie - zdzieliła go delikatnie przez łeb, co rozbawiło mnie do tego stopnia, że aż spadłem z kanapy, śmiejąc się wniebogłosy - Wariat - skomentowała mnie tym słowem, po czym zaczęła podduszać mnie poduszką. Pewnie po to, aby mnie uciszyć. Nie spodziewała się, że ją chwycę i odwrócę tak, że teraz to ja nad nią górowałem.
- Podoba mi się ta gra wstępna - zachichotałem, gdy tylko zobaczyłem, że blondi się rumieni - Nigdy nie byłem podduszany - zastanowiłem się na głos, po czym wypuściłem zmieszaną dziewczynę.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz, co? - odzyskała dobry humor, po czym podeszła do śpiącego Inuzuki - Wstawaj baranie - zaczęła nim potrząsać, aby go wybudzić - Gdzie masz kluczyki i dokumenty? - wykorzystała chwilę, w której otworzył oczy.
- W kieszeni - wskazał na przód swoich spodni.
- Hidan, wyciągnij proszę klucze i dokumenty od samochodu.
- Co to, to nie. Nie jestem gejem - czknąłem na koniec swej wypowiedzi. Blondi zmarszczyła tylko brwi, po czym zrezygnowana, zanurkowała swoją ręką w kieszeni Kiby - Wiesz, ja też mam tu kluczyki i dokumenty od mojego samochodu, jeśli potrzebujesz - uśmiechnąłem się do siebie. Jestem taki genialny. Zaraz władczyni mojego liceum mnie dotknie.
- Może następnym razem - zbyła mnie całkowicie, bo próbowała postawić mojego kumpla na nogi. Bez słowa, bardzo chwiejnym krokiem podszedłem i pomogłem go podnieść, po czym z wielkim trudem dotargaliśmy go do auta. Dziewczyna odprowadziła mnie z powrotem do domu i przystanęła w progu - Słuchaj, Hidan. Teraz grzecznie zamkniesz za mną drzwi, a następnie położysz się spać. Jasne?
- Yep - znowu dopadła mnie czkawka.
- Powtórz - nakazała.
- Teraz położyszysz siem sapać, a nastympnie zamkniesz za mynom derzwi, yep - ojjjj, słyszałem jak seplenię. To znak, że zaraz zrobię odlot.
- No mniej więcej tak to było - nie powstrzymywała swojego uroczego śmiechu. Pocałowała mnie w czoło - Śpij dobrze - odwróciła się i poszła. Chciałem ją złapać i zatrzymać, lecz mój refleks na to nie zezwalał.
- Chcem jeszczem - zawołałem za nią, lecz ta nakazała mi zakluczyć drzwi, po czym odjechała. Bałem się, że się dowie, iż jej nie posłuchałem, więc na wszelki wypadek wykonałem jej rozkaz, aby później domagać się nagrody.

Obudził mnie telefon, którego nie odebrałem. Miałem to w dupie. Dopadł mnie taki kac, że pieprzę szkołę. Nie idę dzisiaj. Chciałem spać, ale ktoś upierdliwie się do mnie dobijał.
- Dzieeeń dobry! - to Ayumi, która udawała reklamę ciasteczek "Lu Go" - Skoro już raczyłeś odebrać, to rusz dupsko i szykuj się do szkoły. Wczorajsze picie cię nie usprawiedliwia - co do?
- Skąd ty o tym wiesz? - byłem zdziwiony, jak szybko uzyskuje ona takie informacje. Czyżby rozmawiała już z Kibą?
- Bo wspaniałomyślny Inuzuka postanowił uczynić mnie wczoraj swoim taksówkarzem. Przez to musiałam dzisiaj wstać wcześniej, pojechać po księcia i zaraz zawieźć go do szkoły, bo musiałam wrócić do siebie jego autem - no tak, zapomniałem, że koleś mieszka poza Konohą. Ale zaraz...
- To ty wczoraj u mnie byłaś? - cholera, prawie nic nie pamiętam.
- Tak, ale teraz to nieważne. Szykuj się. Będziemy u ciebie za jakieś dwadzieścia pięć minut, a teraz się rozłączam, bo boje się, że mnie policja złapie. Pa - rozłączyła się, nie czekając na moją odpowiedź. Mam nadzieję, że niczego nie odjebałem. Walnąłem się ręką w czoło, po czym wstałem, aby się wyszykować.
Znajomi byli punktualnie. Patrząc na Kibę, byłem lekko pocieszony, bo widocznie nie tylko ja zdychałem. Wsiadłem do auta, na tylnym siedzeniu. Po chwili mnie olśniło.
- To ty masz prawko?
- Tak, a bo co? - blondi była równie zdziwiona, co ja.
- To dlaczego ja cię wszędzie wożę? - nie, żeby był to dla mnie jakiś problem, czy coś. Co to, to nie, po prostu nie wiedziałem, że Ayumi jest kierowcą.
- Bo mama jeździ autem do pracy, a swojego nie mam - to wiele wyjaśnia. Więcej jednak się nie odzywałem. Nie miałem siły.
Yumi nie miała dla mnie litości. Kazała mi iść po kawę dla siebie i Kiby. Przynajmniej dobrze mi to zrobiło, bo trochę oprzytomniałem.
- Stary, pamiętasz coś z wczoraj? - musiałem się upewnić, czy nie powiedziałem za wiele, a w tym mógł mi pomóc Inuzuka i poniekąd blondi.
- Wiesz, film mi się urwał na momencie, w którym to marzyłem o tym, aby przelecieć Isuzu, później poszedłem się wyszczać i na tym koniec. Czarna, wielka dziura - faktycznie duża, bo to nawet nie połowa naszego spotkania. Mi się jedynie kojarzyła opowieść o Anko i o tym, jak prawie go usadziła, ale co było dalej? Musiałem się spytać przewodniczącej. Zacząłem ją szukać po całej szkole, lecz wsiąkła jak kamfora.
- Widziałeś gdzieś Ayumi? - powróciłem do mojego nowego, najlepszego kolegi, lecz jedynie pokręcił przecząco głową.
- Przed chwilą była u Orochimaru - wtrącił się Shikamaru, za co mu podziękowałem. Nasza szkoła miała łączenia ze starszymi budynkami, w których znajdowały się wielkie plastikowe drzwi. Tak się złożyło, że dzięki tym drzwiom miałem widok na okna od sali wspominanego wykładowcy. Blondi stała w sali ze spuszczoną głową, ściskając nerwowo swój plecak przy czym cała się trzęsła, tymczasem Oro na nią krzyczał. Było to widać po jego minie i gestach. Ponownie cofnąłem się do Kiby, po to tylko, aby pożyczyć dokumenty i kluczyki od jego auta. Wiedziałem, że muszę ratować dziewczynę, bo pewnie niewiele jej brakowało do tego, aby się popłakać. Zapukałem do sali i wszedłem do środka, nie czekając na odpowiedź.
- Czego? - warknął na mnie wykładowca. Spojrzałem to na niego, to na Ayumi. Niezbyt wiedziałem, jak ją wyciągnąć.
- No bo... - zaciąłem się, ale od razu wpadłem na pomysł, który zamierzałem zrealizować - Dyrektor wzywa do siebie Ayumi. Mówi, że to pilne i ma się u niego zjawić. Natychmiast.
- Niech idzie - profesor wycedził to niechętnie przez zęby - I żeby mi to było ostatni raz - pogroził przewodniczącej palcem, która wybiegła z sali jak oparzona. Nie zwracała uwagi na moje nawoływania, pędziła jak w amoku do wyjścia, w swoim lekkim sweterku. Nie zwracała uwagi na zimno, jakie panowało na dworze. W biegu ściągnąłem swoją bluzę, i gdy tylko ją dogoniłem, narzuciłem ciuch na barki dziewczyny.
- Chodź - pociągnąłem ją w stronę parkingu szkolnego. Otworzyłem przed nią drzwi auta, po czym sam usiadłem na miejscu kierowcy. Zauważyłem, że nałożyła na głowę kaptur, przez co nie za bardzo widziałem jej twarz, ale po oddechu mogłem wywnioskować, iż walczy ze sobą, aby nie płakać. Nie odzywała się do mnie przez całą drogę, ani nawet wtedy, gdy weszła do mojego domu.
- Ayumi, co się stało? - ściągnąłem z jej głowy kaptur i odwróciłem przodem do siebie, aby na mnie spojrzała.
- Ja... - próbowała wydukać przez ściśnięte gardło, lecz w efekcie wpadła w rozsypkę. Schowała twarz w dłoniach i wybuchła donośnym szlochem. Przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w niedźwiedzim uścisku. Próbowałem ją uspokoić miłymi słówkami, kołysząc w przód i tył. Głaskałem ją delikatnie po głowie. Minęły całe trzy minuty, nim się uspokoiła. W tym czasie z rozkoszą wyobrażałem sobie Orochimaru w różnych kompromitujących sytuacjach, lub w takich, w których cierpiał. Pieprzony sadysta. Odsunąłem ją od siebie na długość ramion, aby złapać z nią kontakt wzrokowy.
- Już lepiej? - uśmiechnąłem się, aby dodać jej otuchy. Kiwała głową na potwierdzenie, uparcie unikając mojego wzroku - Potrzebujesz czegoś? - zaprzeczyła. Nie wiedziałem zbytnio, co mogę w tej sytuacji zrobić. Jak na złość, musiałem jeszcze odstawić Kibie auto, aby miał jak wrócić do domu - Połóż się, pewnie jesteś zmęczona - posłusznie wykonała moje polecenie, odwracając się do mnie tyłem. Nie była w nastroju do rozmowy z kimkolwiek - Czuj się jak u siebie w domu. Ja pojadę po zakupy. Będę za jakąś godzinę - wychrypiała coś, co przypominało "ok", choć nie byłem do końca pewien, co to było. Z bólem serca zostawiałem ją samą, ale czułem, że w tym momencie moja obecność była wręcz niewskazana.
Powrót zajął mi więcej niż godzinę, ale to w niczym nie przeszkadzało, bo moja przyjaciółka smacznie sobie spała. Kupione frytki oraz lody czekoladowe włożyłem do zamrażarki. Wstawiłem mleko i zacząłem robić budyń waniliowy. Mam nadzieję, że ten zestaw choć w pewnym stopniu poprawi nastrój blondi. Wolałem ją w tej optymistycznej wersji. Może przez jej usposobienie nie mogłem się przyzwyczaić do widoku jej łez i załamania. Zawsze tryskała energią, dlatego nie miało się wrażenia, iż coś takiego jak smutek istnieje w jej słowniku. Zapomniałem, że jest zwykłym człowiekiem, który narażony jest na cierpienia. To dlatego, że dla mnie była niezwykła. Nie spotkałem nigdy wcześniej kogoś takiego.
- Taaa, nie spotkałem nigdy osoby, która mogłaby przespać całe swoje życie - a patrząc na tę dziewczynę, miałem takie wrażenie. Przecież ona tyle robi. Ma wiele spraw na głowie, nigdy na nic czasu nie ma, a jak przychodzi co do czego siedzi albo u mnie, albo śpi. Jak ona to robi? Nieważne. Rozdzieliłem budyń do dwóch misek, po czym odstawiłem na bok, aby się ochłodziły. Nie miałem już nic do roboty, więc poszedłem odrobić lekcje.
- Znowu u ciebie spałam? - blondi wykrzyczała to tak, jakby popełniła jakąś zbrodnię.
- Tak, znowu u mnie spałaś, co wcale mnie nie dziwi, bo mam zajebiste łóżko - mruknąłem, po czym podałem jej miskę z budyniem.
- Wielbię cię - nie minęła minuta, a pochłonęła całą zawartość swojej miski, po czym dobrała się do mojej porcji.
- Ej! Co dostanę w zamian? - nie zależało mi tak na tym budyniu, więc mogłem jej go oddać, ale nie byłbym sobą, gdybym nie zadał tego pytania.
- Moją dozgonną wdzięczność oraz unikniesz usłyszenia mojego brzucha podczas burczenia. Po spaniu jestem strasznie głodna - humor całkowicie jej wrócił. Uśmiechała się, swobodnie ze mną rozmawiała - Nie spytasz się, o co byłam ochrzaniana? - była lekko zdziwiona.
- A po co? - wzruszyła jedynie ramionami - Jeśli będziesz chciała to mi powiesz, jeśli nie, to trudno. Im szybciej o tym zapomnisz, tym lepiej. Tymczasem chodź do kuchni. Mam dla ciebie lody czekoladowe.
- Naprawdę?
- Naprawdę - mruknąłem, po czym musiałem zatkać uszy, bo Ayumi zaczęła piszczeć z radości. Jeszcze nigdy nie widziałem, aby jedzenie dawało komuś tyle radości. Zastanawiam się jedynie, jak to jest możliwe, że z niej taki szkieletor, skoro wpieprza same słodycze i to w takich ilościach, jakich sam bym nie pomieścił - Wariatka.
- Tylko wariaci są coś warci - odpowiedziała, gdy wyprzedzała mnie w przejściu do kuchni.
- Czemu nie dziwi mnie fakt, że cytujesz "Alicję w krainie czarów"?.
- Nie mam pojęcia, ja natomiast zastanawiam się nad tym, dlaczego jeszcze nie zrobiłeś mi kawy - ewidentnie wraca do formy, bo już wydaje mi rozkazy.
- Jutro nie idziemy do szkoły - patrzyła na mnie jak na wariata, ale nie przeszkadzało mi to. Postanowiłem spełnić jej prośbę - Wywiozę cię stąd jak najdalej - przytuliła mnie. Chętnie odwzajemniłem uścisk.
- Dziękuję ci bardzo mocno. I przepraszam, że wcześniej zachowywałam się jak wredna sucz - szczerze mówiąc nie mogłem sobie przypomnieć, czy miała mnie za co przepraszać. Postanowiłem to zignorować.

Umówiliśmy się na jedenastą rano. Podjechałem pod jej kamienicę. O dziwo, była punktualna.
- Chcesz prowadzić? - nie czekałem na jej odpowiedź. Od razu zwolniłem jej miejsce kierowcy. Dobrze było się dowiedzieć, iż uwielbia jazdę samochodem.
- Nie boisz się o swoje auto? - ustawiała fotel, po czym zabrała się za lusterka. Odpaliła silnik, włączyła światła, po czym ruszyła z pierwszego biegu.
- Może zapomniałaś o fakcie, iż mój ojciec jest obrzydliwie bogaty, więc strata auta nie będzie dla nas odczuwalna. Bardziej martwię się o swoje życie. Ale miło, że o tym pomyślałaś - polubiłem się z nią droczyć. Przecież to urodzona perfekcjonistka, więc wiem, że z jej winy nie dojdzie do żadnego nieszczęścia. Za swój komentarz otrzymałem pstryczka w ramię.
- Dokąd jedziemy? - gdyby nie ten pstryczek, pomyślałbym, że mnie zlała.
- To ty jesteś kierowcą, więc nasuwa się pytanie, dokąd mnie zabierzesz?
- Co?! Przyznaj, że planowałeś to od początku. Nie wiedziałeś dokąd mnie zabrać, więc wolałeś zwalić tę odpowiedzialność na mnie - mruknęła lekko obrażona.
- Moje serce krwawi - zacząłem dramatyzować, chwytając się za miejsce, w którym powinien znajdować się wspomniany organ - Jak mogłaś tak o mnie pomyśleć? Przez najbliższe piętnaście kilometrów jedziemy prosto.
- Wieśniak - mruknęła pod nosem. Korzystając z okazji, iż na drodze był mały ruch przyspieszyła naszą jazdę do stu dziesięciu kilometrów na godzinę. Podobało mi się to, że nie jeździ tak do końca przepisowo, bo przynajmniej nie miało się wrażenia, że jest tak idealna, za jaką uważają ją inni.
Miałem okazję przyjrzeć się jej wyglądowi oraz reakcjom. Na początek zacząłem spoglądać na jej prawą dłoń, którą trzymała na gałce zmiany biegów. Jej palce były smukłe i delikatne. Wyobrażałem sobie, jak błądzi nimi po mojej klatce piersiowej, jak wplata je w moje włosy. Uwielbiałem taką pieszczotę. Potrafiłem przez nią mruczeć jak kot.
Ayumi założyła przylegające, ciemne rurki, które wydłużały i odchudzały jej nogi. Z przyjemnością wodziłem wzrokiem od jej stóp, przez łydki, aż do ud. Ze spokojem mogłaby mnie nimi objąć w pasie. Wyżej miałem widok na jej płaski brzuch oraz wydatne piersi odziane w białą bokserkę, na którą narzuciła jasną kurteczkę dżinsową. Z blondi jest niezła kusicielka. Przez biały materiał przebijał się czarny biustonosz. Z fascynacją oglądałem jej unoszącą się klatkę piersiową. Po chwili dostosowałem swój oddech do tego rytmu. Podjąłem decyzję. Gdy tylko wrócimy do domu to porozmawiam z nią o mojej koncepcji naszej przyjaźni.
- Gdzie teraz? - powoli dojeżdżaliśmy do rozwidlenia dróg. Wskazałem lewy kierunek, po czym pogłośniłem radio - O! To jest dobre - wykrzyknęła radośnie, gdy tylko z głośnika dobył się głos Beyonce w utworze Single Ladies. Oniemiałem z wrażenia, bo przewodnicząca uraczyła mnie swoim głosem. Zaczęła śpiewać razem z piosenkarką oraz od czasu do czasu wywijała zgrabnie swoimi rękoma. Ogólnie Yumi okazała się być chodzącym zbiorem tekstów wszystkich utworów muzycznych, bo co by nie leciało, ona od razu to śpiewała. Miałem niezły ubaw, więc dołączyłem się do śpiewania. Oczywiście oboje fałszowaliśmy, choć to słowo nie oddaje naszego beztalencia muzycznego. Mimo wszystko czuliśmy się swobodnie w swoim towarzystwie, więc nie wstydziliśmy się swoich głosów. Gdy kojarzyłem teledysk, próbowałem nawet odwzorować niektóre ruchy - Jak wrócimy z tego miejsca, do którego się wybieramy, to nagrywamy swoją wersję. Obiecaj mi to.
- Obiecuję - podoba mi się ten pomysł. Lubię się wygłupiać, a i przynajmniej będę miał co wspominać. Powoli zbliżamy się do celu.
- Powiedz mi, że to, co widzę, to nasz przystanek. Błagam - dziewczyna nie mogła wysiedzieć na miejscu. Widać, że jest podekscytowana.
- Tak, jedziemy do wesołego miasteczka - zaczęła piszczeć jak szalona.
- Kocham cię, kocham! - wykrzykiwała rozentuzjazmowana. Nie powiem, miło mi się zrobiło, mimo że nie do końca miała to na myśli.
Minęły dobre trzy godziny, nim przejechaliśmy się wszystkimi kolejkami. Próbowaliśmy kilkakrotnie zdobyć jakieś nagrody w strzelankach, lecz nic z tego.
- Tylko nie mów tego w szkole, że mi coś nie wyszło - rzuciła dla żartu, choć wiem, że nawet jeśli bym to rozgłosił, to i tak by nikt mi nie uwierzył w to, że ta dziewczyna czegoś nie potrafi. Najwięcej czasu straciliśmy na samochodziki. Mieliśmy niezły ubaw, gdy tylko w siebie wjeżdżaliśmy. Raz blondi wjechała we mnie z taką siłą, że myślałem, iż pasy bezpieczeństwa zmiażdżą mi wszystkie narządy wewnętrzne. Naprawdę.
- Hidan, Hidan, chodź! - zaczęła mnie ciągnąć w stronę stoiska z balonami.
- Oj, mała dziewczynka chce balonika? - zacząłem ją przedrzeźniać.
- Hahaha, bardzo śmieszne - próbowała być poważna, ale nie za bardzo jej to wyszło - Ja chcę hel - oczy mi się rozszerzyły. To będzie dobre.
- Wybieraj te największe. Weźmiemy cztery balony. Dwa dla mnie, dwa dla ciebie - przytaknęła mi rozradowana. Nie brałem więcej, bo bałem się, że za duża ilość helu może być dla nas szkodliwa. Gdy tylko zapłaciłem odeszliśmy kawałek od stoiska, aby zastanowić się, gdzie moglibyśmy się pobawić naszymi głosami. Oczywiście nie obyło się bez naszych śmiechów. Jeszcze nic nie zrobiliśmy, a już nie mogliśmy się opanować.
- To może do damskiego? - rzuciła propozycją.
- A niby to czemu nie do męskiego?
- Bo w męskim często nie ma lustra, a ja chcę uwiecznić tę chwilę na filmiku - przekonała mnie. Jak się okazało, toaleta była jedną kabiną, więc nie było żadnych problemów z moim wejściem do środka. Jeszcze tego mi brakowało, aby jakaś obca baba obłożyła mnie swoją torebką. Zakluczyliśmy się od środka, aby przypadkiem nikt nam nie wszedł.
- Piękne dodatki - mruknąłem wskazując na niezbyt ładny klozet.
- Ważne, że my jesteśmy piękni - po prostu nie skupiała się na otoczeniu, zamiast tego kombinowała, jak rozplątać supełek - Poza tym, co zaśpiewamy? - zastanowiłem się chwilę, po czym mnie olśniło.
- Może Black Widow? Ja będę Iggy, a ty Ritą. Co ty na to? - podchwyciła mój pomysł.
- Znasz tekst Iggy? - spytała zdziwiona.
- Oczywiście, że tak - przecież to najlepsze pośladki show biznesu. Ta informacja przyczyniła się do przyswojenia przeze mnie jej wszystkich kwestii z nagranego duetu. Blondi uniosła jedynie brwi w geście podziwu.
- Gotowy? - wyciągnęła telefon, przygotowując go do nagrywania. Po moim przytaknięciu odpaliła sprzęt i sztachnęła się helem - I'm gonna love you - nie mogę! Po prostu nie mogę! Łzy same mi ciekną po policzkach.
- Brzmisz jak zmutowana wiewiórka! - wysapałem, bo ledwo co oddychałem.
- Jak Chip i Dale! - wykrzyknęła, ale już swoim normalnym głosem.
- Dawaj jeszcze raz - tym razem to ja odpaliłem komórkę. Z lekkimi potknięciami na śmiech zaśpiewała swoją kwestię. Nadeszła moja kolej.
- This twisted cat and mouse game.
- No nie mogę - Ayumi zgięła się w pół, trzymając dłoń na brzuchu. Cała się trzęsła ze śmiechu. Ja sam nie byłem lepszy. Znowu się poryczałem - Czy tak brzmiałeś, gdy miałeś mutację? - opanowała nas nowa fala radości.
- Tak i to dlatego ciągle się przeprowadzam, aby wszyscy o tym zapomnieli - wystawiłem jej język.
- Nie nagramy tego. Nie dam rady - miałem walnąć gadkę motywacyjną, lecz dziewczyna nie skończyła swojej wypowiedzi - Aleeee - przeciągnęła samogłoskę i wyciągnęła przed siebie palec.
- Ale - powtórzyłem.
- Możemy zmienić repertuar.
- Kontynuuj - zaciekawiła mnie jej propozycja.
- A Anacondę znasz? - padłem. Powstałem.
- Ty diablico - oczywiście przyjąłem odpowiednią pozę, wypinając swoją pupę do tyłu. Yumi zrobiła to samo.
- Śpiewamy razem, tak? - skinąłem jedynie głową - Na trzy - sztachnęliśmy się, po czym blondi zaczęła odliczanie na palcach.
- My anaconda don't, my anaconda don't, my anaconda don't want none unless you got bunz - sztachnęliśmy się jeszcze raz. Przewodnicząca zaczęła energicznie ruszać rękami i pokazywać na swoje usta, nie wiedziałem o co chodzi, więc dla świętego spokoju przytaknąłem
- Oh my gosh - teraz już wiem, że chodziło jej o to, abym śpiewał to samo, co ona.
- Look at her butt - daliśmy radę powtórzyć tę frazę trzy razy, po czym straciliśmy swoje opanowanie i ponownie zanieśliśmy się śmiechem.
- Dobra, koniec. Więcej nie dam rady, a tego drugiego balona zostawimy sobie na później - wymamrotała. Pewnie przez to, że była zmęczona śmiechem. Ja zresztą też. Wyszliśmy ze środka. Przed kiblem stała pokaźna kolejka kobiet, które puszczały pod naszym adresem krytyczne, niedwuznaczne komentarze, że takie sprawy powinniśmy załatwiać w łóżku, a nie w publicznej toalecie. Zboczuchy jedne. Poza tym, czy one kiedykolwiek słyszały, aby takie odgłosy wydawać podczas seksu? Nie sądzę - Ty prowadzisz z powrotem - nie protestowałem. Wcisnęła mi do ręki kluczyki od auta.
Wspólnie zdecydowaliśmy, że pojedziemy do mnie. Argumentem przeważającym był fakt, iż będziemy mogli wyświetlić nasze wygłupy na telewizorze. Przy okazji chcieliśmy poszukać jakiś teledysk, którego wersję sami moglibyśmy nagrać.
- Weźmy Bey i jej 7/11 - wykrzyknęła podekscytowana, włączając mi wspomniany utwór.
- Będziemy potrzebować więcej osób - wiedziałem, że będzie chciała zaangażować w to swoich znajomych, a było to równoznaczne z Hiroshim i Yuriko, za których towarzystwem nie przepadałem - Zgodzę się pod jednym warunkiem.
- Jakim? Jakim? - co z nią? W aucie wręcz zdychała ze zmęczenia, a teraz, nagle ma energii tyle, co kilkuletni dzieciak.
- Zatańczysz w tym kokardowym staniku - w pierwszym odruchu pacnęła mnie w ramię. Widziałem, że jest zawstydzona, co próbowała ukryć nerwowym śmiechem i przygryzaną wargą. Cholera, oddałbym wiele za choć jeden pocałunek, ale jeśli teraz to zrobię, to boję się, że blondi mogłaby to opacznie zrozumieć i wyobraziłaby sobie jakąś miłość, związek. Ja się po prostu w takie rzeczy nie bawię i tyle.
- Jak mi taki załatwisz to masz to jak w banku - o proszę! Odważna. Jeszcze się zdziwi, jak to zrobię.
- No i gitara, a teraz masz - wręczyłem jej kabel, dzięki któremu można podłączyć telefon do telewizora - Zobaczmy, co tam zmajstrowaliśmy - niby mogłem to zrobić sam, ale po co, skoro mogłem dzięki temu zobaczyć jej zgrabny tyłeczek, gdy nachylała się nad wejściem USB.
Oglądając nasze wygłupy pokładaliśmy się ze śmiechu. Moja głowa wylądowała na kolanach przewodniczącej. Czułem, jak swoją opiera o moje plecy. Nasz śmiech przerodził się w kwiczenie. To jest jeszcze lepsze teraz, niż w chwili nagrywania.
- Dziękuję Ci - gdy skończyliśmy oglądać filmiki poszła się ubrać. Miałem idealny widok na jej piersi. To przez to, że nachylała się, aby założyć buty. Teraz jest idealny moment. Jeśli nie dzisiaj, to nigdy.
- Słuchaj - zacząłem - Powtarzałaś mi, że lubisz szczerość i teraz chcę być z tobą całkowicie szczery, tylko obiecaj, że nie będziesz mi przerywać - zdezorientowana, zgodziła się na moją prośbę - Każdy ma swoje potrzeby. Zarówno ty jak i ja - cholera, pierwszy raz nie wiem, jak to powiedzieć. Szlag by to! - Chciałbym, abyśmy wspólnie te potrzeby zaspokajali, nawzajem - zrozumiała przekaz. Jej usta układają się w literkę "o". Jest zdziwiona, lecz nie przerywa - Mówię o tym, ponieważ chcę być uczciwy i nie wykonywać gestów, które mylnie byłyby przez ciebie odebrane. Pragnę cię, ale nie chcę tworzyć z tobą związku. O ile się nie mylę, nazywane jest to przyjaźnią z korzyściami - koślawo mi to wyszło. Jestem na siebie wściekły. przecież tyle razy to robiłem, a teraz ogarnęła mnie pustka. Ayumi zwleka chwilę z odpowiedzią, spokojnie czekała, aż skończę.
- Ja... Ja nie wiem co powiedzieć - zaczęła się jąkać.
- Jeśli cię tą propozycją obraziłem... - przerwała mi.
- Nie o to chodzi. Wbrew pozorom to bardzo pochlebne. Wokół jest tyle ładnych dziewczyn, które z marszu by się zgodziły, a jednak wybrałeś mnie - zrobiła pauzę - Po prostu jestem w szoku. Ja się nawet nigdy nie całowałam - wiele kosztowało ją to wyznanie. Uciekała wzrokiem od mojej sylwetki, rumieniąc się przy tym - A gdzie tu jeszcze mowa o seksie...
- Wiesz - mruknąłem, zmniejszając dzielący nas dystans. Z każdym moim krokiem, dziewczyna cofała się do tyłu, aż natrafiła na drzwi. Nie miała dokąd pójść, a ja znajdowałem się tak blisko, że naruszałem jej przestrzeń osobistą - Ta druga sprawa na pewno wymaga twojego przemyślenia, ale myślę, że z pierwszą rzeczą możemy uporać się już teraz - zacząłem się nachylać do jej twarzy, patrząc jej prosto w oczy.
- A.. Ale... - zachowywała się jak spłoszona zwierzyna. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, lecz nie zważałem na jej wątpliwości. Zetknąłem nasze usta w pocałunku. Jej wargi są o wiele miększe, niż wskazuje na to wygląd. Powoli, rozkoszowałem się tym doznaniem. Dłonią dotykałem jej rozgrzany policzek. Próbowałem ją nakierować, bo mimo przyjemnego uczucia czułem, iż nadal jest lekko spięta i nie za bardzo wie, jak ma się zachować. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, kładąc swoją drugą rękę na jej krzyżu. Przerwałem na chwilę pocałunek, aby jej się przyjrzeć. Chwila ta jednak mi nie służyła, bo ponownie wpiłem się w jej usta. Tym razem postanowiłem spróbować z nią czegoś nowego. Wykorzystałem moment, w którym rozwarła usta na tyle, że mogłem delikatnie użyć swojego języka. Nie robiłem tego nachalnie, aby jej nie spłoszyć, co chyba mi wyszło, bo zacisnęła swoje dłonie na rękawach mojej bluzy, odrobinę przyciągając mnie do siebie. Rozluźniła się na tyle, że zaczęła z równym mi zamiłowaniem oddawać pocałunki. Po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze. Całą siłą woli musiałem zachować opanowanie, aby nie zacząć błądzić dłońmi po jej ciele. Z trudem utrzymywałem jedną z nich na plecach. Wolałbym, aby wylądowała na wypukłym pośladku, lecz wiedziałem, że to nie byłby odpowiedni ruch. Oderwaliśmy się od siebie. Ayumi była cała zarumieniona i zdyszana. Jednak nie patrzyła na mnie.
- A co się stanie, jeśli powiem nie? - wyszeptała, ale zdołałem ją wyraźnie zrozumieć.
- Nic. Nie chcę cię do niczego zmuszać, to musi być twoja decyzja. Uszanuję twój wybór i będziemy się dalej przyjaźnić. O ile będziesz chciała - dodałem po chwili. Było to wierutne kłamstwo. Po tym pocałunku już nie będę w stanie się z nią zwyczajnie przyjaźnić, bo ciągle będę jej pragnąć. Po prostu wiedziałem, że właśnie taką odpowiedź chciała uzyskać.
- Muszę się zastanowić - uciekła. Nie zdążyłem nic zrobić. Najzwyczajniej w świecie odwróciła się i wybiegła z mojego domu. Kurwa! To zły znak.
Dziewica - to jedno słowo obijało mi się echem w głowie. Nie spodziewałem się, że Ayumi jeszcze nigdy z nikim nie współżyła. Zwłaszcza po tym, jak doradzała Kibie, co ma zrobić ze swoją dziewczyną. I to, że się nie całowała. Gdzie ci wszyscy chłopacy mają oczy?
Nigdy jeszcze nie miałem dziewicy, przez to boję się, co blondi sobie o mnie myśli. Mimo, że przyjęła całą sytuację dosyć spokojnie, to na końcu i tak wybiegła. Pewnie będzie mnie unikać. Zjebałem na całej linii. Gdybym wiedział, jakoś bym się wstrzymał. Dłużej bym ją przygotowywał na to wydarzenie... Jeśli jutro przyjdzie do szkoły, to będę mieć szczęście jeśli w ogóle się ze mną przywita. Nie mogłem wytrzymać. Poszedłem do łazienki, wszedłem pod prysznic i włączyłem zimną wodę, która nieco mnie orzeźwiła. Nadal czułem jej wargi na swoich. Nawet się cieszę, że nikt przede mną nie miał okazji ich skosztować. Przez to pocałunek jest dla mnie bardziej wartościowy. Wydaje mi się też, że jej się podobało, bo gdy ją całowałem - dwa razy! - to jakoś nie protestowała. Ba! Ona nawet mi je oddała.
- Dosyć! - wydałem sobie polecenie. Nie chcę się tym zadręczać. Wyszedłem z kabiny i ściągnąłem z siebie przemoczone ciuchy. Po wytarciu mokrego ciała poszedłem do pokoju po suchą odzież. Zdecydowałem się jedynie na spodnie dresowe. Reszta była zbędna. Usiadłem w salonie przed telewizorem, jednak nie miałem ochoty na oglądanie. Włączyłem pierwszą lepszą stację radiową i położyłem się na kanapie. Nie wiem ile czasu minęło, ale zacząłem się nudzić. Byłem tak zdesperowany, że aż poszedłem się ogolić, a przecież tego nienawidzę. Nie mogę się stresować czymś takim.
- Jestem jebnięty - oznajmiłem swojemu odbiciu w lustrze. O dziwo poczułem się lepiej. Z nieco lepszym humorem sprawdziłem swoją komórkę i serwisy społecznościowe. Cisza. Wróciłem na kanapę. W sumie Yumi nie będzie pierwszą dziewczyną, która mi odmówi. Pamiętam, jak w Sunie upatrzyłem sobie niejaką Ivy. Była tak oburzona moją propozycją, że aż mnie spoliczkowała. Wrzeszczała tak, że myślałem, iż stracę przez nią słuch. Odmówiła mi i zareagowała tak gwałtownie, bo okazało się, że jeden z Uchihów - Madara, też ją sobie upatrzył i dziewczyna po prostu bała się, że jakimś cudem mój znajomy dowie się o mojej propozycji i odpuści sobie dziewczynę. Wtedy tak mnie to jednak nie ubodło, tak, jak dzisiejsza sytuacja, bo mimo wszystko nie chciałem stracić z Yumi kontaktu. Naprawdę świetnie się z nią bawiłem.
Musiałem naprawdę stracić poczucie czasu, bo usłyszałem, jak ktoś wchodzi do domu. Oczywiście musiał to być mój tata, a to znaczyło, że przeleżałem tak kilka dobrych godzin. Nie odczułem tego. Słyszałem szelest ściąganej kurtki, zawieszanej na haczyk, a następnie ściąganie butów. Ojciec zachowywał się jak włamywacz - wchodził i wychodził po cichu. Nie licząc dnia, w którym się wprowadziliśmy - nie widziałem go ani razu. W końcu będę miał okazję. Mam wrażenie, że niedługo zapomnę, jak ten człowiek w ogóle wygląda. Wstałem z kanapy i poszedłem do przedpokoju, aby się z nim spotkać.
- Hej, w końcu przyszedłeś - wycedziłem ze złością. W końcu mam powody do pretensji.
- Widocznie nie mnie się spodziewałeś - w korytarzu jednak zamiast taty stała Ayumi. Kopara opadła mi w dół - Jeśli chcesz, to mogę sobie pójść - ręką wskazała na drzwi wyjściowe. Nie była poważna, nabijała się z sytuacji, bo wiedziała, że tego nie chcę.
- Nie, nie - powtórzyłem się - Zostań. Przepraszam, ja nie powinienem był... - miałem dużo czasu do rozmyślania i doszedłem do wniosku, że tak właśnie powinienem się zachować. Chyba... A tak nienawidzę przegrywać.
- Daj spokój, nie masz za co - przeczesała dłonią włosy. Odwróciła wzrok. Widać, że jest zakłopotana, ale nie przerywałem jej - Nie zrobiłeś mi żadnej krzywdy, ani nic w tym rodzaju. Byłeś ze mną szczery, za co dziękuję - uśmiechnęła się do ściany - Ale muszę wiedzieć jedno - tym razem przeniosła swoje spojrzenie na mnie - Czy cię nie stracę - z każdym słowem zbliżała się do mnie powoli - Nie daj boże tobie albo mnie znudzi się ten układ. I co wtedy? Wiem, że nasze stosunki po tym wszystkim zmieniłyby się - stykaliśmy się niemal czubkami nosa. Blondi dzielnie patrzyła wprost w moje oczy - W chuj się zmienią, ale muszę być pewna, czy po tym wszystkim nie okaże się, że nasza przyjaźń z dnia na dzień się skończy - czyżby to była jej jedyna obawa? Widocznie nie uwierzyła w moje wcześniejsze zapewnienia odnośnie tej kwestii - bo nie były prawdziwe, ale po jej obecnej postawie, byłem w stanie uwierzyć, że dam radę.
- Obiecuję ci, że jeśli kiedykolwiek nasza znajomość się zakończy, to nie z tego powodu - musnąłem jej usta - Więc jak? - nie mogłem się opanować. Musnąłem również jej odsłoniętą szyję.
- Wygląda na to, że w tym układzie poza dziewictwem nic nie tracę, więc czemu nie - nigdy wcześniej nie miała takich doznań, więc jej oddech nabrał szybszego tempa. Skorzystałem z okazji, iż rozwarła usta, więc błyskawicznie złączyłem nasze wargi. Poczułem, jak opiera swoje dłonie na mojej klatce piersiowej. Jej dotyk był dla mnie czymś niesamowitym - rozgrzewał mnie. Przyjemne dreszcze rozeszły się po moim ciele. Chciałem mieć ją bliżej siebie. Przyciągnąłem ją, lokując swoją jedną rękę na jej jędrnym tyłeczku - cóż za niesamowity kształt! - drugą masowałem jej kark. Jęknęła mi wprost w usta, ponieważ delikatnie ścisnąłem jej pośladek. Mógłbym ciągle słuchać tego przyjemnego dźwięku. O dziwo to ona zaczęła mnie pchać w stronę pokoju. Musiałem ostrożnie stawiać kroki, aby w nic nie przyrąbać. Przerwałem ten chód z przeszkodami. Po prostu wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do swojej sypialni. Tak było prościej. Usiadłem na łóżku, pociągając Ayumi za sobą. Wylądowała na moich kolanach, napotykając przy swoim kroczu mojego gotowego już penisa. Rozszerzyła oczy do granic możliwości i głęboko wciągnęła powietrze. Zupełnie tak, jakby paliła fajkę. Odważyła się spojrzeć mi w prosto oczy. Jej twarz przybrała czerwony kolor. Przygryzła wargę, po czym zrobiła coś, co całkowicie zażegnało między nami jakiekolwiek skrępowanie, czy wątpliwości.
- Cześć - pomachała w stronę mojego rozporka. Roześmiałem się, ale nie na długo. Teraz zajmowała mnie pilniejsza potrzeba - pragnienie, które chciałem już móc ugasić. Przejechałem językiem po zmysłowej szyi, którą przechyliła lekko w lewą stronę, aby ułatwić mi do niej dostęp. Muskałem delikatną skórę, powstrzymując się od robienia malinki w tak widocznym miejscu. Dodatkową atrakcją był jej zapach, który przyjemnie opanowywał moje nozdrza.
Zacząłem masować jej udo delikatnymi, okrężnymi ruchami. Musiało jej się spodobać, bo zaczęła robić dokładnie to samo z moimi plecami zgodnie z nadanym przeze mnie rytmem. Nie mogłem się doczekać, aż ściągnę z niej te wszystkie ciuchy, aby móc poczuć jej nagą skórę. Wróciłem ponownie do jej zmysłowych ust. Przygryzłem dolną wargę, lekko possałem oraz przejechałem po niej językiem.
- Pocałuj mnie - wyszeptała mi wprost do ust. Z przyjemnością spełniłem tę prośbę. Ayumi oplotła swoimi rękami moją szyję, tymczasem ja ulokowałem swoją dłoń na jej talii. Wsunąłem ją pod materiał bluzki, obrysowując jej kształty. Powoli zaczęło mi szumieć w głowie od buzującej krwi i hormonów. Najchętniej zerwałbym z niej wszystko i przeszedł do rzeczy, ale wiedziałem, że nie mogę. Moja ręka była już bliska jej biustu. Wyczułem krawędź stanika, przez co przerwałem pocałunek, aby spojrzeć blondi w oczy. Czekałem na jej zgodę. Kiwnęła głową, więc podważyłem bieliznę tak, że dotykałem jej nagiej piersi pod materiałem biustonosza. W tej samej chwili wstrzymała oddech, po czym zetknęła nasze czoła ze sobą. Nie spuszczała ze mnie wzroku. Wypuściła powoli powietrze, które swym ciepłem owionęło moją twarz. Odważyłem się dotknąć opuszkiem jej sterczącego już sutka. Cały zadrżałem. Bardzo chciałem wziąć go do ust, wypieścić na wszelkie możliwe sposoby... Cmoknąłem Ayumi w brodę oraz przód szyi. Wyciągnąłem dłoń spod bluzki, którą pociągnąłem w górę, aby całkowicie ją zdjąć i rzucić na krzesło przy biurku. Z zachwytem podziwiałem wypukłość jej piersi uwięzionych w granatowym staniku na tle płaskiego brzucha. Jej ciało było wprost idealne. Odchyliłem ramiączka biustonosza. Muskałem ustami jej ramiona oraz połączenie z szyją. Musiałem wręcz zdusić jęk zadowolenia, jaki we mnie narósł. Spełniłem daną sobie obietnicę - całowałem ją w tym nieziemskim miejscu. Wolną ręką obrysowywałem jej dekolt, krawędź bielizny oraz kuszący rowek. Wszystko jednak robiłem tak, aby ledwo co ją dotykać - z doświadczenia wiem, że takie działanie nieźle nakręca kobietę, co przewodnicząca potwierdzała swoimi cichutkimi westchnięciami. Chciałem zejść niżej z pocałunkami, lecz blondi pociągnęła mnie za włosy, odchylając moją głowę. Wpiła się łapczywie w moje usta, dociskając się swoim ciałem bliżej mojego. Pewnym uchwytem, przytrzymywała się moich ramion, aby nasze głowy były na równej wysokości.
Niesamowite, jak jej język nabrał wprawy. Całowała mnie z taką pasją, niecierpliwością, żarliwością. Roztapiałem się z ogarniającej mnie przyjemności. Zaraz eksploduję. Moje dłonie automatycznie już powędrowały do zapięcia granatowego biustonosza. Bezproblemowo pozbyłem się przeszkody. Miałem już w tym wprawę. Oderwałem się od Yumi i westchnąłem wprost w jej szyję, w którą się wtuliłem. Było mi tak dobrze, a zarazem tak cholernie źle - chciałem ją już mieć. Od razu. Pamiętałem jednak, że to był jej pierwszy raz. Nie mogę się z niczym spieszyć, aby jej do siebie nie zrazić, ale to niemal awykonalne. Jak mam być cierpliwy, gdy czuję jej nagie piersi na swoim torsie? Gorące, sterczące sutki - teraz mogłem się skupić jedynie na tym obrazku, który chciałem ujrzeć na własne oczy. Nosem wyznaczałem sobie ścieżkę ku jej kuszącym wzgórkom. Jęknąłem z zachwytu, gdy tylko jedna z ciemno różowych końcówek znalazła się w moich ustach. Blondi również się to podobało. Tłumiła swoje krzyki, opierając swój policzek o moją głowę, którą obejmowała. Bliskość ta doprowadzała mnie do obłędu.
Ssałem. Lizałem. Przygryzałem. Robiłem wszystko to, co tylko przychodziło mi do głowy, a co mogło jej się spodobać. Jedną z dłoni ulokowałem na drugiej piersi, którą zacząłem ugniatać. Niesamowite było to, jak bardzo pasowała swym rozmiarem do mojej ręki. Była wręcz idealna. Tak delikatna, tak drżąca. Z zachwytem oglądałem, jak jej klatka piersiowa porusza się w rytmie łapczywych oddechów. Hipnotyzowało mnie to. Chwyciłem ją mocno w pasie, po czym odwróciłem nas tak, iż leżała pode mną na łóżku. Przyjrzałem się jej twarzy. Oczy miała nieprzytomne, usta rozwarte - chciwie łapała każdy oddech. Była tak cholernie seksowna.
Obsypywałem jej ciało niewinnymi pocałunkami. Od szyi, aż po pępek, przy którym zatrzymałem się na dłużej, aby odwrócić uwagę od tego, iż ściągam jej spodnie. Robiłem to powoli, tworząc wokół pępka mokre kółka językiem. Blondi żywo na to reagowała. Wyginała się w łuk, przybliżając swe ciało do mych ust. Pozbyłem się jej dżinsów, rzucając je za siebie. Chwyciłem jej stopę, którą ucałowałem. Wspinałem się coraz wyżej, przez łydkę, aż po udo. Próbowałem się nie spieszyć, bo zauważyłem, że pieszczota przynosiła jej wiele przyjemności. Mruczała na tyle głośno, że dźwięk ten dochodził do moich uszu. I dobrze. Muskałem jej udo, tuż przy kroczu, drażniłem ją, nie mogąc się już doczekać, aż w nią wejdę. Chciałem już ściągnąć z niej majtki, lecz zanim to zrobiłem, skontrolowałem jej reakcję.
- Mogę? - wyszeptałem w jej usta, chwytając bieliznę za jej krawędź.
- Tak - jej głos był niesamowicie seksowny, gdy miała chrypę. Chciałbym, aby mówiła do mnie cokolwiek. Strasznie mnie to podniecało. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Zacząłem ściągać jej ostatnie odzienie, lecz ciągle patrzyłem w jej oczy, które miała otwarte. Przyglądała mi się badawczo, palcami delikatnie obrysowywała rysy mojej twarzy. Czułem mrowienie w miejscach, w których mnie dotykała. To było bardzo przyjemne. Przylgnąłem do jej dłoni policzkiem, po czym obróciłem głowę tak, że mogłem pocałować jej wewnętrzną stronę.
Ręką nakryłem jej kobiecość. Czułem, jak wygięła swoje ciało w łuk. Uśmiechnąłem się do niej na zachętę, po czym wpiłem w jej usta. Ostrożnie zacząłem badać dłonią jej miejsce intymne. Była tak cudownie wilgotna, więc postanowiłem włożyć w nią jeden palec. Szarpnęła się delikatnie.
- W porządku? - spytałem zaniepokojony.
- Tak, tak. Ja się... nie spodziewałam... - wyjąkała. Po jej minie widziałem, że raczej jej to nie bolało. Bardziej była... zaskoczona? Chyba tak. Po prostu musiała się do tego przyzwyczaić. Powoli ruszałem palcem, co po czasie spotkało się z jej aprobatą. Zniżyłem się do jej piersi, które ponownie zacząłem ssać. Wspaniale było czuć jej dłonie, wplatające się w moje włosy. Oboje dyszeliśmy, czekając na spełnienie. Dołożyłem kolejny palec. Ayumi zaczęła coraz to głośniej jęczeć. Zgodnie z rytmem jej odgłosów poruszałem swoją ręką. Częstotliwość się zwiększała, aż przerodziła się w jeden głośny krzyk. Usatysfakcjonowany spojrzałem na błogi wyraz jej twarzy. Uznałem, że już jest gotowa na finał. Z szafki obok łóżka wyciągnąłem prezerwatywę, którą po odpakowaniu i ściągnięciu dresów, nałożyłem na mojego gotowego członka. W duchu modliłem się, aby zbyt szybko nie dojść.
Ułożyłem się między nogami blondi, ręką nakierowałem swojego penisa. Gotowy, przylgnąłem resztą ciała do Yumi. Nasze oczy znajdowały się na równi. Chwyciłem jej dłoń, którą delikatnie ścisnąłem, po czym wszedłem w nią powoli. Jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Gwałtownie wypuściła powietrze.
Napotykając przeszkodę, zaprałem się mocniej, po czym przebiłem się jednym, zdecydowanym ruchem. Dziewczyna pisnęła wystraszona, niemal miażdżąc moją dłoń w swoim uścisku. Wbiła mi w nią również swoje paznokcie. Kilka łez zebrało się w kąciku jej oczu. Znieruchomiałem, aby nie przysporzyć jej więcej bólu.
- Ciiii - uspokajałem ją, tuląc do swego ramienia. Ciężko było mi się skupić na jej cierpieniu, gdy czułem, jak jest ciasna i wilgotna, jak zaciska się wokół mojego przyrodzenia. Skupiłem w sobie całą siłę woli. Na chwilę zacisnąłem prześcieradło, aby dodać sobie sił. Scałowałem jej łzy, drażniłem kąciki jej warg, które całowałem. Dziewczyna automatycznie rozwierała usta, czekając na czulszy pocałunek. Dałem jej go, obrysowując przy okazji dłonią jej kości biodrowe. Blondi w końcu przestała drżeć, rozluźniła się, więc ponownie wykonałem ruch. Tym razem również poruszyła się niespokojnie, lecz nie tak gwałtownie, jak poprzednio. Sytuacja ponowiła się jeszcze kilka razy, aż w końcu mogłem wykonać głębsze ruchy. Boże! Jak mi było dobrze. Wydawało mi się, że z każdym pchnięciem, Yumi stawała się coraz bardziej ciasna. Czułem, że jestem bliski. Wiedziałem, że zaraz eksploduję. Jęki mojej kochanki traciły na głośności. Robiłem się obojętny na całe otoczenie. Liczyła się teraz tylko przyjemność, do której dobijałem. Doszedłem. Zastygłem w bezruchu, aby móc się rozkoszować doznaniem. Wraz z Ayumi łapaliśmy oddech, niczym ryby bez wody. Spojrzeliśmy sobie w oczy, które przepełnione były radością. Gdy oprzytomniałem, uświadomiłem sobie, że nie mam z czego być zadowolonym. Ja miałem orgazm. Ona nie. Nie potrafiłem jej zadowolić. Albo istnieje taka opcja, że to blondi za bardzo skupiła się na bólu. Wolałbym to drugie, bo wtedy ta porażka nie byłaby aż tak dotkliwa. Najchętniej pobaraszkowałbym z nią raz jeszcze, ale muszę dać jej odsapnąć. Wyszedłem z niej powoli. Nigdzie mi się nie spieszyło. Zauważyłem na pościeli oraz na udach jej krew. Dowód na to, że pozbawiłem ją dziewictwa. Nie mogłem uwierzyć, że obdarzyła mnie takim zaufaniem, a ja to tak spieprzyłem. Miało być idealnie. Chciałem, aby czuła się tak jak ja, gdy przeżywałem swój pierwszy raz. No nic. Drugi taki będzie.
- Dziękuję - mruknęła. Wyglądała na zadowoloną. Spojrzałem na nią zdziwiony - Cieszę się, że odważyłeś się złożyć mi tę propozycję, że mnie wybrałeś - wyjaśniła - Szkoda tylko, że wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to przyjemne, może wtedy zabrałabym się za to wszystko wcześniej - jej włosy były porozrzucane na poduszce wokół głowy. Oczy były roziskrzone, a lekko rozchylone usta purpurowe. Zarumienione policzki dodawały jej uroku i dziewczęcości. Była jeszcze piękniejsza, niż przed godziną. Naprawdę się cieszę, że ją poznałem.
- Co sobie o mnie pomyślałaś, gdy zaproponowałem ci seks? - byłem ciekaw, co mi odpowie. Odwróciła głowę w moją stronę, przez co kusząco wygięła szyję. przełknąłem ślinę. Dobrze, że wcześniej okryła swoje ciało kołdrą, bo chyba bym się nie powstrzymał.
- Na początku myślałam, że sobie ze mnie żartujesz... Wiesz, taki żart na poziomie gimnazjum. Bez urazy - dodała, gdy tylko zobaczyła, że marszczę brwi - Seryjnie, w moim gimnazjum padały takie żarty. Hormony, te sprawy - mrugnęła do mnie jednym okiem - Ale gdy zorientowałam się, że mówisz prawdę, to w sumie... ucieszyłam się. Uwierzyłam, że jednak jest we mnie coś pociągającego, że nie jestem wadliwym elementem w tym świecie. Wiesz, tak skrycie to bałam się, że swoje życie skończę jako stara dziewica, która dostanie na łeb, albo że zostanę zakonnicą. Nie chciałam tego, bo mimo wszystko byłam ciekawa, jak to jest być z mężczyzną - i kto by pomyślał, że nasza przewodnicząca, która na co dzień zaraża pozytywną energią ma takie kompleksy? Zwłaszcza, że wcale nie jest brzydką dziewczyną.
- Skoro takie miałaś podejście, to gdzieś ty była przez tyle czasu? Pierwszy raz w życiu tak się stresowałem! - rzuciłem w nią poduszką. Niech cierpi.
- Ale to jest żenujące! - mruknęła spod jaśka, którego po chwili ściągnęła z twarzy - Zachowam tę wiedzę dla siebie.
- Co to, to nie - przyszpiliłem jej ręce nad głową swoją jedną dłonią. Druga zakradła się pod kołdrę w okolice jej brzucha - Jeśli mi nie powiesz, to załaskoczę cię na śmierć - podrażniłem delikatnie jej skórę, aby moja groźba nabrała realności.
- Nie, nie, nie, nie - Ayumi zaczęła się wydzierać i szamotać jednocześnie. Nie żeby mi to przeszkadzało. W ten magiczny sposób kołdra zaczęła się zsuwać z jej apetycznego ciałka i niewiele brakowało, aby jej piersi były widoczne w całej okazałości - Powiem ci, powiem, ale przestań. Błagam - kocham sposób, w jaki wypowiedziała ostatnie słowo. Czułem się tak, jakby coś bardzo ważnego zależało właśnie ode mnie.
- Powtórz to - wyszeptałem w jej usta.
- Błagam - ledwo co to usłyszałem. Jej głos nabrał niższej tonacji. Krew zaczęła mi szybciej buzować. Przymknąłem na chwilę oczy, aby się uspokoić.
- No pochwal się. Dlaczego ci to tyle zajęło? - zawstydzona odwróciła wzrok od mojej twarzy.
- Ale to jest żenujące, no! - protestowała, lecz byłem nieugięty - Przyrzekam ci, że jeśli się zaśmiejesz, to jest to ostatni raz, gdy mnie dotykasz - oho, robi się groźnie. Nie wiem co to, ale musiałem się uzbroić w całą siłę woli, bo to musiała być prawdziwa bomba - Pewnie zgodziłabym się od razu. Niemal się na ciebie rzuciłam przy drzwiach, ale uświadomiłam sobie, że mam... nieogolone nogi - dam radę! Dam radę! Dam radę! Bardzo mocno tłumiłem w sobie śmiech, no ale nie. Nie mogę!
- Hahahahahahahahahaha! - wtuliłem się w jej szyję, aby się jakoś uspokoić, ale sposób, w jaki mi to przedstawiła... Jakby to było coś strasznego, a tu taka błahostka. Uwielbiam ją.
- No i masz przejebane - niby próbowała być groźna, ale czułem, jak cała drży pode mną ze śmiechu. Gdy się uspokoiłem, ponownie uniosłem się na łokciach, abym mógł widzieć jej twarz.
- Wiesz, to najmilsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła dla mnie dziewczyna - nie kpiłem z niej, naprawdę - Jesteś zajebista - pocałowałem ją krótko, bo delikatnie mnie od siebie odsunęła.
- Dobra, dobra. I tak to zapamiętam - wystawiła mi język - A teraz przynieś mi proszę jakiś ręcznik. Chciałabym się trochę ogarnąć, zanim pójdę do domu - już? Dlaczego tak szybko?
- Jak chcesz, to możesz zostać na noc - i tak wiedziałem, że nie skorzysta, ale zawsze warto spróbować.
- Nie mogę - zaśmiała się pod nosem - Co bym powiedziałam mamie? - no tak, nie każdy ma taką swobodę z rodzicami, jak ja.
- Że zostajesz na noc u super przystojnego chłopaka, który jest nieziemski w łóżku - a co mi tam. Trzeba znać swoją wartość.
- I w dodatku u takiego chłopaka, który aż ocieka skromnością - wstałem z łóżka, sięgnąłem po bokserki, które założyłem i ruszyłem do łazienki, z której po chwili przyniosłem ręcznik - Odwróć się - nakazała tonem, nieznoszącym sprzeciwu.
- Przecież i tak widziałem cię nago - stwierdziłem, wykonując polecenie.
- Niby tak, ale to nie znaczy, że mam ciągle paradować przed tobą z cyckami na wierzchu. Ten widok za szybko by ci się znudził, a tak to przynajmniej będziesz czekał na chwilę, aż będziesz mógł to wszystko ze mnie ściągnąć - stanęła obok mnie ze wszystkimi swoimi rzeczami w rękach. Wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek, po czym poszła do łazienki, z której dobiegał dźwięk puszczanej wody.

Minęły dwa miesiące odkąd wcieliliśmy nasz układ w życie. Póki co wszystko dobrze się układało i oby tak było dalej. Po pierwszym razie Ayumi, odczekaliśmy z kolejną wspólną nocą dwa dni. O dziwo to blondi pierwsza pękła i zjawiła się u mnie pod wieczór. To był wspaniały weekend. Z czasem zaczęła też mnie zapraszać do siebie. Zaczęliśmy się odkrywać. Dowiadywaliśmy się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Wiedzieliśmy już co nas łączy, co dzieli. Co lubimy na co dzień i w łóżku.
Z Yumi było inaczej niż z moimi wcześniejszymi 'partnerkami'. To była swego rodzaju przygoda w nieznane, która naprawdę mi się opłaciła. Świetnie czułem się w roli osoby, która może wprowadzić ją w świat rozkoszy. Przypominała dziecko, które uczy się życia. Była wszystkiego ciekawa, otwarta na wiele rzeczy. Co najważniejsze - należała do pojętnych uczennic.
Dwa miesiące. Niby krótki okres czasu, ale jak wspomnę sobie niektóre sytuacje, to aż składam się ze śmiechu. Raz nam się trafiło, że będąc u niej w mieszkaniu, byliśmy tak napaleni, że niemal zdzieraliśmy z siebie ciuchy. Pech chciał, że jej tata postanowił sprawić jej rodzinie niespodziankę - zjawił się niezapowiedziany w mieszkaniu. Na nasze szczęście nie należał do ludzi pokroju mojego taty - nie skradał się jak złodziej, a wręcz przeciwnie - robił tyle hałasu, że zdążyliśmy ogarnąć się w czasie, aby stworzyć pozory, iż uczymy się na sprawdzian. Nie zapomnę, jak przewodnicząca się wtedy zburaczyła. Ten widok był bezcenny. O! Albo innym razem to ja złożyłem dziewczynie niezapowiedzianą wizytę. W ten sposób poznałem jej kolejny sekret. Okazało się, że gdy jest sama w domu i się nudzi, to bawi się w domowy pokaz mody. Zakłada wszystkie możliwe ciuchy, robi sobie wyzywający makijaż, na nogi zakłada szpilki i udaje modelkę, pstrykając sobie selfie w lustrze. Kilka udało mi się zgrać na swój telefon, ale strój, w którym mi wtedy otworzyła drzwi. Aż na samo wspomnienie zaczyna mi brakować miejsca w bokserkach. I te jej zażenowanie. To było naprawdę urocze. Miała założoną granatową obcisłą kieckę bez ramiączek, a na szyi długi srebrny łańcuszek, który gubił się w rowku jej piersi. Na stopach miała czółenka, które optycznie wydłużały jej nogi - piękna droga wprost do raju. Oczywiście na początku chowała się za drzwiami, abym jej nie zobaczył, ale na chama wpakowałem jej się do chaty. Zdążyłem szybko zakluczyć drzwi i nie minęła sekunda, jak posadziłem ją na komodzie, aby po chwili w nią wejść. Nie pamiętałem, abym kiedykolwiek był tak nakręcony, ale to przez to, że nigdy nie widziałem jej w takim wydaniu. Ayumi należy do dziewczyn, które w stroju stawiają na wygodę, a nie na seksapil, a wtedy nawet żaden sukkub nie mógłby się z nią równać. No i fakt, że bardziej się wstydziła tej kreacji, niż swojej nagości. Uwielbiam takie... hmmm... udziwnienia. Ooooo, albo gdy wcinała czekoladę i mogłem zlizywać z jej palców to, co się roztopiło.
- Uduszę cię - po moim domu rozszedł się jej krzyk. Byłem nieco zdziwiony faktem, że tak wcześnie do mnie przyszła. Z tego, co mi wiadomo, to powinna mieć jeszcze wf z równoległą klasą. Weszła do salonu - Mogłeś mnie chociaż uprzedzić, to poszłabym się przebrać do łazienki, a nie przy całej klasie - zbliżała się do mnie w ekspresowym tempie. Niby powinienem się tym przejąć, bo jej poza wskazywała na to, że jest wkurzona, ale jedyna rzecz, na której potrafiłem się skupić, to ruch jej kuszących bioder. Wiele bym oddał, aby była odwrócona tyłem, żebym mógł widzieć jej podskakującą pupę. Moje marzenie po części się spełniło. Stanęła do mnie tyłem.
- Co to ma być? - podwinęła koszulę na plecach odsłaniając soczystą malinkę, którą zostawiłem poprzedniego wieczora, gdy pieściłem jej plecy. Uśmiechnąłem się. Byłem naprawdę zadowolony ze swego dzieła. W przeciwieństwie do mojej przyjaciółki. Wstałem z kanapy, na której do tej pory leżałem.
- Chodź, pokażę ci coś - z lekkim ociągiem ruszyła za mną do toalety. Stanęliśmy przed wielkim lustrem, tyle, że odwróciłem blondi przodem do siebie.
- Nie wymigasz się - warknęła, co tylko mnie pobudziło. Tak rzadko się wkurzała, że ta odskocznia od normy działała na mnie jak afrodyzjak. Zacząłem po kolei, niespiesznie rozpinać jej koszulę. Nie protestowała, lecz żaliła się dalej - Gdy dziewczyny wypytywały się o tę malinkę, to myślałam, że zapadnę się pod ziemię - nie zwróciła uwagi na to, że ściągnąłem jej biustonosz, bo przeważnie miała odruch, aby zakrywać nagie piersi, ale za bardzo przejęła się sprawą, aby o tym pamiętać - Oczywiście wszystkie wiedziały co to jest, ale cudem wcisnęłam im kita, że to siniak, bo trzasłam się o stół. Gdyby nie to, że wszyscy mają mnie za takiego świętoszka, to by nie uwierzyły! - zaśmiałem się tylko pod nosem. Zgarnąłem jej włosy, które przerzuciłem przez ramię. Jej plecy były nagie, więc czerwony ślad był teraz idealnie widoczny. Z tylnej kieszeni mych spodni wyciągnąłem smartfona. Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Językiem przejechałem po szyi, dłonią chwyciłem za jej żuchwę i odwróciłem bokiem. Zrobiłem kilka zdjęć w tej pozycji.
- Patrz, jak to seksownie wygląda - wymruczałem do jej ucha, które przygryzłem, podstawiając pod jej nos telefon.
- No, może trochę - jej emocje opadły, bo uwielbiała, gdy ją gryzłem. Poza tym, gdy spojrzałem na te fotki kątem oka, to sam musiałem przyznać, że wywoływały u mnie dreszcze na całym ciele. Czułem, że niewiele mi brakuje, aby być gotowym, a gdy zobaczyłem jej gasnący opór co do wyjaśnienia sprawy malinki i te wyczekiwanie na ciąg dalszy gry, postanowiłem wykorzystać lustro. Odpiąłem guzik jej spodni, które wraz z majtkami opuściłem minimalnie w dół.
- Patrz tam - skierowałem jej wzrok na szklaną taflę, a sam zająłem się jej ciałem. Gwałtownie nabrała powietrza do płuc. Tak było za każdym razem, gdy rozpoczynaliśmy zabawę. Znaczyłem sobie drogę językiem od jej szyi do podbrzusza. Całkowicie ściągnąłem z niej ostatnie ciuchy, po czym musnąłem ją w przód kobiecości. Z jej krtani wydobył się pierwszy jęk. Miałem przyjemność oglądać wszystko w odbiciu. To było cholernie dobre. Widziałem każdą jej reakcję. To, jak dotknęła swoich piersi. Nie miałem pojęcia, że tak robi, gdy przed nią klęczałem. Nie wiedziałem, że przy każdym wydanym przez siebie dźwięku, przejeżdża językiem po swoich górnych zębach. Chciałem ją przez to pocałować, ale najpierw musiałem dokończyć sprawę tu, na dole. Mój język dostał się jej wnętrza. Przytrzymywałem ją za biodra, aby za bardzo się nie wierzgała.
- Tak, tak, och, tak - swoją dłonią nakierowywała moją głowę, aby doznać jak największej przyjemności. Sam się w tym zatraciłem tak, że aż zamknąłem oczy.
Kochaliśmy się dłużej niż zwykle. I przede wszystkim więcej niż zazwyczaj. Lustro nam się spodobało. Byliśmy zgodni co do tego, że niedługo znowu musimy tego wypróbować. Wymęczeni ubraliśmy się. Sam zapiąłem kilka guzików u blondi, bo ta nie miała siły. Przeniosłem ją na rękach do kuchni, w której od razu dorwaliśmy się do butelek z wodą. Tego było nam trzeba. Przeszliśmy do salonu. Usiadłem pierwszy na sofie, natomiast Yumi położyła się tak, że jej głowa leżała na moich kolanach. Skorzystała z okazji i zdrzemnęła się. Akurat nie miałem takiej potrzeby, więc włączyłem telewizję.
- Hidan, mamy gości - głos mojego ojca zbudził śpiącą przewodniczącą. Poderwała się szybko do siadu. Zrezygnowała nawet ze swojego ukochanego przeciągania się. Spojrzała na mnie ze strachem. Nigdy nie widziała mojego taty, więc nie wiedziała, czego się spodziewać. No i ci goście na dokładkę. Za sylwetką mojego rodziciela stało czterech Uchihów. Pan Fugaku, Madara, Itachi oraz Sasuke. Ta wizyta nie była mi na rękę, gdy Ayumi była w pobliżu.
- Kopę lat stary - pierwszy podszedł do mnie Madara, który uścisnął mi rękę i poklepał po plecach. Sasuke i Itachi powtórzyli gesty. Z panem Fugaku kulturalnie się przywitałem, po czym również wymieniliśmy uścisk dłoni. Ayumi stała obok skrępowana, z dłonią na karku i głową skierowaną w bok. Na jej twarz wkradł się delikatny rumieniec. Tata wpatrywał się na nią tak, jakby po raz pierwszy życiu zobaczył kobietę. Mimo wszystko to blondi otrząsnęła się pierwsza.
- Dzień dobry, jestem Ayumi Mori - najpierw skinęła głową w stronę mojego taty, później do Uchihów.
- Jestem Itachi Uchiha, miło mi cię poznać - podszedł do niej pierwszy i ucałował dłoń. Wkurzyłem się odrobinę, ale świadomość, że Yumi nie przepada za taką tandetą, co odmalowywało się na jej twarzy, uspokajała mnie.
- Madara - kiwnął do niej z daleka. Muszę przyznać, że najmłodszy z nich prosił się o strzała w ryja.
- Sasuke - objął jej ramiona i ucałował trzykrotnie policzki. Dziewczyna była w szoku. Patrzyła na mnie, szukając jakiegokolwiek ratunku.
- Wiecie, co? Pogadamy za chwilę, bo obiecałem Ayumi, że ją odwiozę. Wracam dosłownie za dwadzieścia minut.
- Zostańcie z nami. Przyjaciółkę odwieziesz później - Sasuke niemal pożerał przewodniczącą wzrokiem. Itachi też nie był lepszy. Przez cały czas gapił się na jej tyłek.
- Moja dziewczyna niestety spieszy się do domu, ale jestem pewny, że jeśli tylko znajdziemy czas, to umówimy się z wami innym razem. Zgadzasz się, Yumi? - blondi albo nie była zdziwiona albo bardzo dobrze potrafiła udawać, bo nie widziałem u niej nic niepokojącego.
- Jasne, jasne - powtórzyła się - Bardzo chętnie - uśmiechnęła się uroczo do mnie, po czym odwróciła głowę do reszty - Miło mi było poznać, ale naprawdę już muszę się zbierać. Do widzenia - kiwnęła głową w stronę Fugaku i mojego taty. Chwyciła mnie za rękę, po czym wspólnie wyszliśmy z domu - No, mój chłopaku - zakpiła - Odwieź mnie do domu - na szczęście nie brała tego zdarzenia do siebie. Po prostu palnąłem takie głupstwo, bo nie widziałem innego wyjścia. Blondi nie jest dziewczyną dla Uchihów. Jest zbyt dobra, inteligenta. Nie szanowali by jej tak, jak ja. Chcieliby ją tylko wykorzystać, a dla mnie jest naprawdę ważna. W ogóle nie mogę sobie wyobrazić, jak ją dotykają, czy nawet doprowadzają do orgazmu. Coś okropnego.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, dlaczego niby? - była szczerze zaskoczona moim pytaniem.
- Bo całą drogę się nie odzywasz. Myślałem, że to przez to, jak cię nazwałem, a przecież nie tak się umawialiśmy... Ja...
- Tak się składa, że się odzywałam, ale odpłynąłeś i mnie nie słuchałeś. A co do tej dziewczyny, to zdaję sobie sprawę z tego, że musiałeś mieć powód, aby mnie tak nazwać. W sumie to miałeś trzy powody i nie jestem o to zła, bo przynajmniej mam tych typków z głowy. A teraz chodź - wyciągnęła do mnie swoje ręce. Uściskaliśmy się mocno, po czym wyszła z auta. Skąd się biorą takie spokojne i wyrozumiałe dziewczyny?

Uchihowie na szczęście nie byli u nas długo. Chcieli odwiedzić swoich innych znajomych. Byłem w szoku, że w ogóle kogoś tu znają, ale nie wnikałem w szczegóły. Najważniejsze, że zapomnieli o Ayumi, więc w spokoju mogłem się nią rozkoszować.
- Nie lubisz ich? - siedziała na moich kolanach, zwrócona w moją stronę. Nie patrzyła na mnie, bo bawiła się guzikiem mojej koszuli.
- To nie tak. Po prostu ich wizyty sprawiają więcej zła, niż dobra. Zawsze mam przez nich kłopoty, podrywają moje przyjaciółki - spojrzałem na nią znacząco - Dziwi mnie, że pierwszy raz jest tak spokojnie - naprawdę tak było. Aż westchnąłem przez to wszystko.
- Rozluźnij się - mruknęła kusząco. Miała w dupie moje użalanie się. I dobrze, nie mogę stać się miękką kluchą. Pocałowałem ją, poprawiając jej pozycję na moich kolanach. Gdy tylko wsunęła mi do buzi swój język, buchło we mnie takie gorąco, jakiego dawno już nie czułem. Swoimi pieszczotami zabierała ode mnie wszelkie zmartwienia. Uwielbiałem to. Moje osobiste remedium. Wsadziłem rękę pod jej bluzkę i dotknąłem delikatną skórę jej piersi. Czczę tę kobietę za to, że za każdym razem, gdy wraca do domu, ściąga biustonosz. Dzięki temu czuję teraz jej jędrne kule, bez zbędnego tracenia czasu. Powoli budzę się do życia. Wraz ze mną robi to mój penis. Ktoś zaczyna się jednak dobijać do drzwi. Wali w nie oraz gwałci przycisk jego dzwonka. Zabiję tę osobę - Otworzę - nie wiem jakim cudem, ale oderwała się od moich ust.
- Daj spokój, w końcu sobie pójdzie - zbagatelizowałem sprawę, dosysając się do jej szyi.
- Śmiem wątpić - warknęła, przez co ją puściłem. Ten ktoś naprawdę ją wkurzył. I pomyśleć, że to tylko przerwany seks, a ta oaza spokoju zamienia się w psa ze wścieklizną. Siedziałem w jej salonie, na kanapie, czekając aż wróci.
- Musimy pogadać - usłyszałem donośny głos Hiroshiego. Z trudem utrzymywałem swoje cztery litery na miejscu. Najchętniej poszedłbym do przedpokoju, w którym stoją, ale wiedziałem, że to tylko wydłuży jego wizytę. Blondi musi sama go spławić.
- Wiesz co, nie mam teraz czasu, więc przyjdź innym razem, co? - ten chłopak naprawdę musi ją irytować, bo nawet nie sili się na przyjazny ton.
- A właśnie, że zrobimy to teraz - nie, no bez jaj. Teraz to nawet mnie wkurwił - Ty sobie kompletnie nie zdajesz sprawy, z tego, z kim się zadajesz - wytężyłem słuch, aby mi nic nie umknęło. Miałem przeczucie, że to będzie o mnie - Ten twój cały Hidan za każdym razem znajduje sobie panienki do ruchania, a ja się dowiaduję, że jesteś jego dziewczyną? Czyś ty oszalała?
- Chyba się trochę zapominasz, nie uważasz? - jej ton nie wróżył niczego dobrego. Już widzę, jak musi się cała trząść ze zdenerwowania - Za kogo ty się uważasz? Kto ci daje prawo do wydawania takich osądów, co?
- Jestem twoim przyjacielem i mówię ci tak, jak jest - koleś zaczął krzyczeć.
- Moim przyjacielem? Nie kpij sobie ze mnie. Nie odzywasz się do mnie. Gdyby nie Kiba i Yuriko, to w ogóle byśmy już nie utrzymywali kontaktu! I ty to nazywasz przyjaźnią?
- Dobrze wiesz, co do ciebie czuję. Kocham cię, lecz mnie odrzuciłaś, ale to nie znaczy, że oddam cię jakiemuś zboczeńcowi, który cię tylko wykorzysta - wstałem z zajmowanego miejsca. Dość już się powstrzymywałem.
- Ty se chyba teraz kurwa ze mnie jaja robisz. Ty to nazywasz miłością? - dobra, przystanąłem za ścianą - Jedyny nasz temat, który ze mną poruszasz to ulubiona pozycja seksualna Yuriko, więc nie waż się mówić, że mnie kochasz. Ciągle też słyszę, jak uganiasz się za innymi laskami. Dzwonisz tylko wtedy, kiedy coś potrzebujesz, a na ulicy potrafisz przejść obok, jakbyśmy się nie znali, więc proszę cię, nie mów mi takich rzeczy.
- Dobra, może nie byłem fair, ale być dziewczyną tego kurwiarza?
- A ty kim niby do cholery jesteś? Nie jesteś wcale lepszy - powinienem być załamany, że tak powiedziała?
- Dlaczego go tak bronisz, co? Dlaczego... - urwał nagle - On tu jest - wysyczał. Najprawdopodobniej zobaczył moje buty, bo jeszcze się nie ujawniłem. Wyszedłem zza ściany. Hiroshi spoglądał to na mnie, to na nią - Zrobiłaś to z nim? - spojrzał na przewodniczącą z takim wyrzutem, że niewiele brakowało mu do pogardy. Mnie z kolei poczęstował spojrzeniem, które wyrażało tylko jedno. Chęć mordu.
- Ty chyba sobie kpisz - wycharczała - Wynoś się stąd. Nie chcę cię więcej widzieć, słyszeć - protestował, ale blondi była w takim szale, że cudem się go pozbyła. Podszedłem do niej, gdy tylko usłyszałem szloch - Zabij mnie, błagam - wydusiła ze ściśniętego gardła.
- Nie mów tak, proszę - najchętniej to bym zabił tego gnoja za to, że doprowadził Ayumi do płaczu. Cała trzęsła się tak, że miałem wrażenie, że zaraz zemdleje. Co chwila walczyła o oddech między spazmami, które nią targały. Moje przytulanie i głaskanie nic nie dawało. Sam jakoś nie miałem do tego głowy. Najchętniej wybiegłbym za nim i obił mu porządnie mordę - Boże, ty jesteś cała rozpalona - z nerwów musiała jej skoczyć temperatura. Niemal płonęła. Moje słowa jednak do niej nie docierały. Zaciskała w pięściach moją koszulę i beczała, nie przejmując się wydawanymi przez siebie dźwiękami. Trwało to niemal pół godziny. Przez to, że często odchrząkiwała, dostała takiej chrypy, że nie mogła mówić. Zrozumiałem jednak, że nie chce być sama, więc położyłem się obok niej na łóżku. Leżeliśmy w ciszy. Zasnąłem pierwszy.
Miała podkrążone i opuchnięte oczy, ale nadal była piękna. Nie pojmowałem tego. Cicho podciągała nosem. Była w kompletnej rozsypce. Uniosłem się.
- Dokąd idziesz? - jej głos zatrzymał mnie w miejscu.
 - Dobrze wiesz dokąd - warknąłem. Nie potrafiłem inaczej, nawet przez sen moje nerwy nie minęły. Były tylko uśpione i teraz pojawiły się ze zdwojoną siłą.
- Zostań - z jej głosu wywnioskowałem, że to rozkaz, którego nie chciałem słuchać. Chciałem wstać - Proszę - dodała to takim łamiącym tonem, że nie mogłem tego zignorować. Ułożyłem się ponownie obok, aby mogła się we mnie wtulić - Zostaw go w spokoju. Już z nim skończyłam i niech tak zostanie - odwróciłem głowę, aby na nią nie patrzeć - Obiecaj mi - z powrotem zwróciła mą twarz ku sobie - Obiecaj mi - niechętnie przytaknąłem. Wygrała.
Następnego dnia w szkole poinformowała swoją paczkę, iż jest z Hiroshim skłócona. Zakazała dopytywać się o szczegóły, nakreśliła, że za takie pytania jest w stanie się obrazić, ale stwierdziła, że jeśli chcą się z nim kumplować, to nie jest temu przeciwna. Po prostu nie chce o nim więcej słyszeć. Wszyscy ten przekaz zrozumieli. Nawet Kiba, który podejrzewam, był wtajemniczony w sprawę, bo patrzył na mnie z nieufnością. Nie zamierzam nic z tym fantem robić. Nadal jestem zły, że blondi związała mi ręce, więc chyba muszę wybrać się na siłownie, aby pozbyć się nieprzyjemnego napięcia.

Po tygodniu atmosfera się rozluźniła. Wręcz powróciła do normy. Ayumi już swobodnie się uśmiechała. Nie była nerwowa. Hiroshi próbował nawiązać z nią kontakt, przeprosić, ale był już na straconej pozycji. To musiało mi starczyć. Przez ten tydzień zauważyłem, że trochę zatraciłem swoją granicę względem przewodniczącej. Nie traktowałem jej już tylko jak przyjaciółkę. Powoli stawała się dla mnie kimś więcej, a bałem się tego. Postanowiłem, że to czas, aby się od niej uwolnić, nim jeszcze nie jest za późno. Nie miałem tylko pojęcia, jak to zrobić.
- Co tak się patrzysz na tego kolesia? - zagadałem do niej, po dłuższej chwili ciszy. Siedzieliśmy w parku w takim miejscu, że mogliśmy oglądać jednego chłopaka, który próbował robić różne triki na deskorolce.
- Zawsze mi się podobał, ale nigdy nie znalazłam sposobu, aby do niego zagadać. Wiesz, moja dusza feministki trochę się buntowała, abym to ja się za nim uganiała, ale w rezultacie nawet jak chciałam, to nie wiedziałam, co mam zrobić - przeniosła na chwilę spojrzenie z niego, na mnie. Uśmiechnęła się nieśmiało. Czyżby czytała mi w myślach?
- No to chodź, pogadamy z nim - pociągnąłem ją za sobą, aby nigdzie nie uciekła.
- Co? Nie, daj spokój. Co mu powiemy? - zaczęła śmiesznie panikować i zapierać się nogami, ale byłem silniejszy.
- Cześć - krzyknąłem do blondyna, aby zwrócić na nas jego uwagę. Opór Yumi natychmiastowo zelżał. Spojrzałem na nią kątem oka. Była zawstydzona. Jeśli utrzyma się w takim nastroju przez całą rozmowę, to koleś jest jej, bo to wtedy jest najbardziej pociągająca - Słuchaj, jak długo uczyłeś się robić kick flip'a? - jak to dobrze, że byłem rozpieszczonym dzieciakiem i interesowałem się tematem, bo teraz przynajmniej mogę to wykorzystać - Sorry, gdzie moje maniery - pacnąłem się w czoło, dla lepszego efektu - Ja jestem Hidan, a to Ayumi i założyliśmy się. Ja stwierdziłem, że nauczyłeś się tego w miesiąc, ale ona stwierdziła, że w tydzień - wskazałem głową na blondi, która uroczo się zarumieniła. Koleś spojrzał na nią, uśmiechając się od ucha do ucha. Widocznie lubił być komplementowany.
- Toma - nie silił się na uprzejmości, tak był w nią wgapiony! - No może nie w tydzień, ale w dziesięć dni, więc niewiele brakowało.
- Ty, to faktycznie miałaś rację - popchnąłem ją lekko w ramię, przez co była bliżej tego całego Tomy - Koleś jest naprawdę utalentowany. Nie kłamałaś mówiąc, że jest zdolny - fajnie było patrzeć, jak przewodnicząca się buraczy, mniej mi się podobało spojrzenie tego obcego. Co ja poradzę, że jeszcze się nią nie znudziłem?
- Uważasz, że jestem zdolny? - nie, no trzymajcie mnie! Serio zadał tak debilne pytanie? Co ona w nim widzi.
- No, znaczy, często widzę jak ćwiczysz, bo lubię chodzić po parku i wiesz... Nie umiem tak robić, dlatego to podziwiam - jaaaa, ale jest zmieszana. Najchętniej pojechałbym z nią do mnie.
- Oj, jak późno. Na nas już pora - położyłem rękę na jej ramieniu i przyciągnąłem do siebie. Właśnie zaczęło między nimi iskrzyć, a ja przerwałem. Jak mi przykro... Żart. Wcale nie jest mi przykro. To był głupi pomysł. Czemu niby miałbym rezygnować z czegoś, co sprawia mi przyjemność? Dam radę. Najlepiej, jakby koleś o niej zapomniał. Ale tak niestety nie było.
Gdy już sobie poszliśmy, zostałem zrugany. że tak szybko odciągnąłem blondi od Tomy. Usprawiedliwiłem się tym, że tajemniczość działa pozytywnie na faceta. Oczywiście to był pic, ale koleś musiał lubić wazelinę, bo wyszukał moją przyjaciółkę na portalu społecznościowym i zrobił co? A napisał sobie do niej. Tak po prostu, że jakby była chętna, to może by gdzieś razem wyszli? Chuj mnie strzela, bo oczywiście nie miała nic przeciwko. Najpierw jedno spotkanie, później drugie, dziesiąte, aż w końcu straciłem rachubę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ze sobą rozmawialiśmy. Jakoś tak po ich piątej randce przestaliśmy uprawiać seks. Jeszcze nie byli w związku, ale robiło się na tyle poważnie, że zrobiliśmy sobie przymusową przerwę. I tak po dwóch tygodniach, co? Są w związku kurwa. Co mi przyszło do tego łba, żeby ich swatać? Nie wiem, co mi odjebało, ale to było dla mnie za dużo. Znalazłem w kuchni wódkę, z której pociągnąłem trzy konkretne łyki. Oczywiście zakrztusiłem się, ale zrobiło mi się lepiej. Chwilowo. Poszedłem do pokoju. Wziąłem swoje rzeczy i w szale zacząłem rzucać wszystkim tym, co wpadło mi w ręce. Jeden z zeszytów przykuł moją uwagę. Zauważyłem, że jedna strona jest mocno kolorowa, a to dziwne, bo znajdowała się na końcu, podczas gdy ja nawet połowy nie wypisałem. Chwyciłem tekturę i przyjrzałem się kartce.
"Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało <ale siara, nie wiem nawet, czy to poprawnie gramatycznie, ale ciuuuul ;>  Dajesz mi wiarę w siebie, no i chciałam Ci powiedzieć, <a nawet napisać, abyś miał to na papierze ;P > że takich przyjaciół można ze świecą szukać. Kocham Cię mój przyjacielu <3"
Data wskazywała na to, że napisała to zaraz po tym, jak Orochimaru porządnie ją ochrzanił. Nie powstrzymywałem się. Łzy ciekły mi po twarzy jak szalone. Nie pamiętam, abym od momentu, gdy skończyłem dziesięć lat, płakał. Nawet gdy mama nas zostawiała, to nie uroniłem ani jednej łzy, a teraz? Pozwoliłem jednej jedynej kobiecie, którą faktycznie kochałem, odejść. Ba! Ja ją nawet wepchnąłem innemu w ramiona!
- Debil - mruknąłem, ocierając łzy. Poszedłem do łazienki się ogarnąć, aby następnie wziąć alkohol i wyjść z domu. Sam byłem w szoku, gdy zobaczyłem, przed czyimi drzwiami stoję. Widocznie tak miało być. Kulturalnie zapukałem i czekałem, aż łaskawca mi otworzy.
- Czego chcesz? - nieprzyjemny głos rywala wyrwał mnie z zamyślenia.
- Może wypijemy razem? - zaproponowałem, unosząc trunek nad swoją głowę. Gospodarz wpuścił mnie do środka z uniesionymi brwiami - Ładnie tu masz - zawyrokowałem, rozglądając się po mieszkaniu.
- Czego chcesz? - spytał Hiroshi.
- Ostro się upić, ale jedno nie starczy - przyznałem szczerze.
- Dziewczyna? - to nie było pytanie. To wręcz stwierdzenie.
- Bingo! - wykonałem gest, który zawsze pokazują prezenterzy telewizyjni, gdy to wypowiadają.
- Ayumi? - dopytywał.
- I trafił szóstkę. Gratulujemy! - pociągnąłem solidny łyk wódy.
- No to z tobą wypiję - próbował udawać szczęśliwego moją porażką, ale nie potrafił. Wiedział aż za dobrze, jak się teraz czuję. Przecież sam przechodził niemal to samo.
- Dała ci kosza?
- Gorzej - walnąłem się na kanapie. Koleś nic z tego nie rozumiał. Nie ogarniał, że może być coś gorszego. Czekał na wyjaśnienia - Miałem u niej szansę, ale się wystraszyłem, więc wcisnąłem ją innemu - teraz to wiem. Blondi potrafiła dotrzymać części umowy o uczuciach, ale w głębi duszy mam świadomość, że gdybym tylko poprosił ją o coś więcej, zgodziłaby się. Tyle, że zjebałem. Wypuściłem zajebistą kobietę. Jedyną, którą pokochałem, dla swojej wolności. Nie chciałem być niewolnikiem. Teraz już wiem, dlaczego tata tak cierpiał, gdy matka odeszła. Oddałbym wszystko, aby tego nie czuć.
A wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze? Okazało się, że w Konoha zostajemy na stałe. I tak dzień w dzień widziałem zakochanych, sam zostając jedynie bladym wspomnieniem w myślach Ayumi. Nie z jej winy. Z mojej. Za każdym razem, gdy ją tylko widzę, uciekam jak tchórz... Możliwe, że to dlatego, iż coraz więcej czasu spędzam z Yuriko i po prostu boję się spojrzeć w niebieskie oczy, które wypełnione będą nienawiścią do mojej osoby... Cieszę się, że chociaż w telefonie mam jej zdjęcia. Pomagają mi uporać się z tym całym syfem.
***

Wiem, to nie jest ambitny tekst, w którym pojawiają się tajemnice, jak było to w przypadku Skyfall, ale myślę, że Freelove jest w miarę znośne. Chciałam, aby to było lekkie, taki tekst na odmóżdżenie, ale w sumie jest to mój pierwszy tekst, który ma jakiekolwiek przesłanie... Wydaje mi się, że kiepsko opisałam niektóre sytuacje, ale chciałam spróbować czegoś nowego. W końcu wcieliłam się w mężczyznę i ciężko było się pozbyć tej analizującej natury kobiety, ale starałam się. Często obserwowałam moich znajomych na korytarzach szkolnych i podsłuchiwałam ich rozmowy i mniej więcej tak się zachowują, więc nie musiałam wiele korzystać ze swojej wyobraźni ;)
Mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś znajdzie w tej partówce coś pozytywnego, i że Wam się spodoba :)