INFO

Obrazek nagłówka zaczerpnięty z http://zerochan.net/
Szablon jest mojego autorstwa.
Na blogu pojawiają się treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.

3 lipca 2014

Retrograde

27 kwietnia

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam. Niech żyje nam! - po mieszkaniu rozeszły się wesołe głosy kobiet - A teraz Ivy, zdmuchnij świeczki! - uśmiechnięta rudowłosa kobieta o fioletowych oczach głęboko nabrała powietrza do płuc, aby następnie ze świstem je wypuścić i zgasić wszystkie płomienie.
- Dziewczyny, dziękuję. Naprawdę nie trzeba było. Ja....
- Och, no już przestań z tą skromnością - w słowo weszła jej Ino - Nie mów mi, że się nie spodziewałaś sekretnej imprezy urodzinowej z okazji dwudziestych pierwszych urodzin- blondynka wstała ze swojej skórzanej kanapy z kieliszkiem w ręku.
- Co...
- Już dosyć gadania, Sakura, Hinata, wstawajcie! - nakazała błękitnooka, ponownie przerywając przyjaciółce - Wznieśmy toast za naszą solenizantkę, Ivy! Moja droga, oby nasza czteroletnia przyjaźń trwała jak najdłużej! - wszystkie dziewczyny stuknęły się kieliszkami, po czym wypiły szampana do dna.
- Proszę, to dla ciebie od naszej trójki - do Ivy podeszła Hinata, która wręczyła jej ozdobną torebkę urodzinową.
- No, odpakuj - ponaglała ją Sakura. Ruda pozbyła się opakowania, z entuzjazmem wyciągnęła perfum ze środka i powąchała aromat. Z trudnością opanowała grymas. Zapach był nachalnie mdlący. Gdyby nie szklany flakon, byłaby niemal pewna, że był to odświeżacz do powietrza wymieszany ze zmywaczem do paznokci i denaturatem.
- I jak ci się podoba? - trzy pary oczu wgapiały się w Ivy, niecierpliwie czekając na odpowiedź.
- Jest naprawdę... ładny! - kłamstwo ledwie chciało jej przejść przez gardło - Dziękuję. Muszę wam powiedzieć, że trafiłyście w dziesiątkę. Akurat kończył mi się mój perfum, więc prezent jest w sam raz.
- A nie mówiłam, że jej się spodoba? - podekscytowana blondynka podskakiwała na kanapie z radości - Mówię ci, gdy tylko poczułam ten zapach, od razu pomyślałam o tobie - na te słowa mina jej zrzedła - Normalnie sama bym go sobie kupiła, ale prezent to prezent. Odstąpiłam ci go. No i spójrz na ten flakon, czyż nie jest boski? - solenizantka nabrała głęboki wdech. Flakonik był pospolity. Był w kształcie prostokąta o zaokrąglonych rogach. Było widać i czuć, że fortuny za niego nie dały. Czuła w sobie głębokie ukłucie żalu. Mimo iż to tylko prezent, poczuła się zawiedziona. Owszem cieszyła się z niespodzianki, ale o wiele lepiej czułaby się bez upominku. Wtedy cieszyłaby się samą imprezą. Byłaby w pełni usatysfakcjonowana. Największym prezentem byłyby same przyjaciółki.
- Ta, jest super - odpowiedź nie zadowoliła Sakury, która zaczęła drążyć temat.
- Najwidoczniej nie jest, bo mówisz to bez przekonania - w tym momencie Rudej zdawało się, że na ustach dziewczyn pojawiły się chytre uśmieszki. Przetarła oczy, lecz one najzwyklej w świecie się uśmiechały.
- Nie, nie - szybko się ocknęła. Energicznie machała rękoma, aby uwiarygodnić swoje słowa - To dlatego, że nadal jestem w szoku. Nie mogę uwierzyć, że aż tak bardzo się dla mnie starałyście.
- Dobra, wystarczy tych ckliwości - Ino ponownie przejęła pałeczkę - Opowiadaj, jak tam na studiach? W końcu od września idziemy z Hinatą na tą samą uczelnię co ty i Sakura, więc chcę wiedzieć, jak tam jest. Czy są tam jacyś ładni chłopacy? Pewnie tak, skoro w ciągu ostatniego roku widziałyśmy się zaledwie kilkanaście razy. No, a z Sakurą jeszcze rzadziej. To wszystko przez Kankuro - ostatnie zdanie wypowiedziała z oburzeniem.
- Na uczelni jest naprawdę fajnie. Wiesz, zawsze znajdzie się jakiś fajny chłopak, ale ja większość czasu poświęcam modelom, którzy są trochę inni, oryginalni. W końcu jestem na fotografii artystycznej i większą ilość czasu poświęcam sesjom zdjęciowym.
- Sakura, opowiadaj jak było z Kankuro na osiemnastce jego brata? Jak byłaś ubrana? - Ivy poczuła się dotkliwie zignorowana. Jej słowa przeszły bez żadnego echa. Nawet Hinata nie zwróciła na nią uwagi. Do reszty zatraciła się w rozmowę o urodzinach Gaary, dodając co chwile swoje uwagi. Fioletowooka czuła, że będzie to ciężka noc. Jednym haustem wypiła kolejny kieliszek szampana.
Czas nieubłaganie jej się dłużył, nie wiedziała, co ma robić. Dziewczyny gadały na tematy, w których zupełnie nie mogła się odnaleźć. Jak nie ciuchy, to Kankuro. W ciągu całej tej godziny próbowała coś powiedzieć, wtrącić, lecz przyjaciółki jej nie słuchały. Czuła się beznadziejnie, zwłaszcza, że zarówno szampan jak i papierosy już dawno jej się skończyły.
- .... no i on wtedy mnie zostawił! Czujecie to? Obraził się, że tańczyłam z Sai'em i sobie poszedł do domu! No mówię wam, tak mnie wkurzył! A przecież to nie moja wina, że kładł mi rękę na tyłek! - Ivy spojrzała na puste butelki po piwie koleżanek, w których zauważyła szansę na krótką chwilę wytchnienia.
- Dziewczyny, słuchajcie, może ja pójdę do monopola po alkohol, co? Widzę, że już nic nie macie - Ruda była w szoku, gdy usłyszała odpowiedź.
- Oj, kochana, to świetny pomysł - zaszczebiotała Ino - kup mi dwie butelki piwa malinowego, dla Sakury zwykłe, a dla Hinatki jabłkowe. Możesz kupić też jakąś zagryzkę, a sobie co tam już chcesz. Oczywiście ty stawiasz, bo są twoje urodziny - blondynka delikatnie się zaśmiała - No, skarbie - zwróciła się do zielonookiej - Opowiadaj co było dalej! - solenizantka zdenerwowała się na te uwagi, lecz stwierdziła, że zostawi to bez komentarza. Dziewczyny i tak by go nie usłyszały, a jeśli już by zwróciły na nią uwagę z pewnością wywiązałaby się z tego kłótnia, a już bardziej sobie wieczoru nie chciała psuć. Poza tym była niemal pewna, że któraś z nich będzie chciała ją wyręczyć. Między swoją trójką zawsze tak robiły.
Ivy weszła do przedpokoju i założyła trampki oraz jeansową katankę, po czym wyszła na korytarz. Powoli schodziła po schodach, lecz zorientowała się, że zapomniała o swoim portfelu, który zostawiła w mieszkaniu, w torebce. Szybko się po niego cofnęła, aby mieć jak najwięcej czasu na spacer.
- Jaka naiwniaczka! - po pomieszczeniu rozszedł się donośny śmiech jej przyjaciółek - Sama nie wiem, która kwestia była lepsza, ta ściema o perfumie, czy może to, że tak dawno się nie widziałyśmy - zszokowana Ivy stała w przedpokoju i podsłuchiwała dziewczyny. Nie mogła uwierzyć, że Sakura to powiedziała. Przecież przyjaźniły się od gimnazjum, Hinatę i Ino poznały później. Myślała, że są ze sobą zżyte.
- To jest jeszcze nic. Czy wy widziałyście w co ona się ubrała? Kto zakłada sukienkę w kwiaty i do tego trampki. A ta jeansowa katanka? Totalna porażka - dodała Ino.
- Boże, z nią to taki wstyd. Do klubu pójdziemy bez niej, bo wystraszy nam wszystkich chłopaków! - fioletowooka czuła, że jej puls przyspiesza. Wiedziała, że długo już nie wytrzyma.
- Ale trzeba przyznać, że jest przydatna. Przynajmniej poszła nam po piwo. Mi by się nie chciało - zauważyła Hinata.
- I tak byśmy ją wysłały. Chyba nie myślisz, że bym po coś dla tej suki poszła. Nie ta liga. Po prostu głupio mi powiedzieć, że do nas wieśniaczka nie pasuje - Ivy nie wytrzymała, wyszła z ukrycia.
- Jezu, dziewczyny, dzięki - *Tylko nie pokazuj, że się złościsz, zachowuj się tak jakby cię to cieszyło* ponownie tego dnia przybrała fałszywy uśmiech - W końcu nie muszę udawać. Tak głupio było mi powiedzieć, że się z wami nudzę. Gdyby nie ta sytuacja, miałabym wyrzuty sumienia i problem z tym, jak wam to wyjaśnić. Szkoda tylko, że to się nie wydało wcześniej, nie męczyłybyśmy się ze sobą. No ale trudno. Trzeba przyznać, że wy też byłyście naiwniaczkami, skoro nic nie zauważyłyście. Brawa dla mnie za talent aktorski - zaśmiała się głupio - No ale cóż... Powiem szczerze, że mi też wstyd z wami wychodzić. Zawsze jesteście takie głośne i tylko obgadujecie ludzi. Nie kręci mnie to. Nie powiem, ruszyła mnie tylko kwestia o moim ubiorze. Słuchaj Ino - spojrzała jej prosto w oczy - Lubię sposób, w jaki się ubieram. Zakładam to co chcę. Jestem oryginalna, nie zakładam ciuchów tylko dlatego, że są modne. Zakładam je po to, aby wyrazić siebie i cieszę się, że mam na to odwagę. Nie robię tak jak ty, że zakładam ciuchy z katalogów, które mi się nie podobają. To nie ma sensu. Perfumem się podzielcie, nie chcę go. Dla mnie jest za mdły - skróciła swój komentarz na temat okropnego zapachu - No, to chyba wszystko, co miałam wam do powiedzenia. Chcecie coś dodać? - rudowłosa bardzo się bała, że któraś jednak się odezwie, lecz jedyne co widziała, to ich spuszczone głowy, jak u dzieci, które dostały porządny ochrzan od rodziców - Nie? No to super. Narka!

- Stary! Znowu się przez ciebie spóźnimy! - Madara był zirytowany rozmową przez telefon, którą właśnie toczył ze swoim kolegą. Mieli przecież jeszcze dużo czasu.
- Nie spinaj dupy Deidara. Skończę palić fajkę i już schodzę na dół - rozmówca miał coś odpowiedzieć, lecz nie zdążył, ponieważ Uchiha się rozłączył. Mężczyzna siedział na parapecie w swoim mieszkaniu. Przyglądał się obłokom dymu, które wydobywały się z jego płuc. Rozmowa z Deidarą zaburzyła jego sacrum. Zawsze przed koncertem musiał zapalić papierosa w spokoju po to, aby się wyciszyć. Niestety dzisiaj nie było mu to dane. Zgasił na wpół wypalony tytoń, wziął swoją gitarę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Mógł skorzystać z windy, aby z szóstego piętra dostać się na parter, lecz wybrał schody. Truchtem pokonał cały dystans i znalazł się przed wejściem do budynku, gdzie w busie czekali jego znajomi.
- No nareszcie - na przeciw wyszedł mu blondyn, który uniósł swe dłonie ku niebu. Zawsze w ten sposób okazywał swoje zniecierpliwienie.
- Weźcie moją gitarę. Ja przejadę się motocyklem - niebieskooki bez słowa przejął instrument i spakował do bagażnika, a następnie odjechał samochodem. Madara cofnął się do budynku, lecz tym razem zszedł do podziemi, gdzie mieścił się garaż. Chwilę później dało się słyszeć ryk silnika.

Ivy była kompletnie załamana i zszokowana. Nie wiedziała co ma zrobić. Zastanawiała się co jest gorsze, jej reakcja, czy sama sytuacja, którą przed chwilą przeżyła. Dziwiło ją to, że nie chce się jej płakać, pomimo uciążliwego bólu złamanego serca. W pewnym sensie cieszyła się, że to już koniec. Ostatnie miesiące były istną męczarnią jeśli chodzi o dziewczyny. Ciągłe ignorowanie i poczucie odrzucenia nie dawały o sobie zapomnieć. Jednak z drugiej strony miała nadzieję, że to wszystko jakoś da się naprawić. Ot chwilowy kryzys, który zawsze mija.
- Ale dlaczego cholera dzisiaj!? - Ivy zaśmiała się pod nosem. Tak, jak zawsze chwaliła się swoim szczęściem, tak dzisiaj mogłaby się nazwać największym pechowcem. Dodatkowo nie miała się do kogo zwrócić. Co jej to da, że zadzwoni do rodziny, skoro i tak nie będą mogli do niej przyjechać? Nie miała też innych przyjaciół. Zawsze uważała, że ta trójka jej starcza. Nie mogła się powstrzymać od śmiechu, gdy wspominała swoje słowa:
- Lepsza garstka prawdziwych przyjaciół, niż tysiące fałszywych żmii. Tyle, że osoby, którym zaufała okazały się być żmijami.
Ludzie, którzy ją mijali spoglądali na nią ukradkiem i z niedowierzaniem kręcili głowami. Nie obchodziło ją to. W każdym razie nie w tej konkretnej chwili. Wolała oddać się wspomnieniom. Teraz żałowała, że ograniczyła się tylko do dziewczyn. Przez naukę nie miała czasu na zdobywanie nowych znajomości, a Sakurę traktowała jako "pewny grunt". Lubiła Ino i Hinatę, lecz największy sentyment miała do różowowłosej, z którą znały się od dzieciństwa. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak żałosne są jej stosunki z rówieśnikami. Każdy ją znał i lubił, nie znalazłoby się osoby, która by temu zaprzeczyła, lecz z nikim nie kolegowała się na tyle dobrze, aby się z nim spotkać i wyżalić.
- Cholera! - mruknęła niezadowolona, gdy to wszystko sobie przeanalizowała. Na dodatek nie wiedziała, gdzie się znajduje. Nie zwracała najmniejszej uwagi na to, gdzie skręca. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuszczała powietrze. Wyciągnęła z torebki komórkę, aby sprawdzić godzinę. Mimo iż nie chciała mieć kontaktu ze swoimi byłymi przyjaciółkami, była lekko zawiedziona, że nie próbowały się do niej dodzwonić. Spodziewała się multum wiadomości tekstowych i nieodebranych połączeń, a tu nic.
- No trudno - zerknęła na godzinę. Była dwudziesta druga - Noc jeszcze młoda. Zabawmy się! - bo w końcu podstawą jest pozytywne myślenie, a jeśli się tak nie potrafi, to warto sobie wmawiać, że życie jest piękne...


- No i co inteligencie? Jesteśmy przed czasem - Madara nie mógł ukryć swej radości. Uwielbiał wygrywać, nawet jeśli chodzi o takie błahostki jak punktualność.

- Zamiast się tak szczerzyć, może lepiej zabrałbyś się za rozkładanie sprzętu, co? - tym razem to nie Deidara odpowiedział, lecz inny, stary członek kapeli.
- O, no proszę, proszę. Kogo moje piękne oczy widzą. Toż to Hidan zaszczycił nas swoją obecnością - humor bruneta momentalnie wzrósł - Opowiadaj stary, jak tam było w szpitalu?
- O Jashinie! Ile ja bym dał, aby tam wrócić! - fioletowooki przeczesał dłonią swoje gęste, białe włosy - Mówię ci Uchiha, te pielęgniarki przeprowadziły ze mną niezłą rehabilitację.Największym wysiłkiem było zapamiętanie tych wszystkich imion. Kurde, jak one się wkurzały, gdy tylko nazwałem je inaczej. Bój się Jashina- w czasie gdy Hidan opowiadał o swoich przeżyciach, czarnooki zdążył wyciągnąć z pokrowca swoją gitarę i przypiąć do wzmacniacza. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego kolega ma na myśli przynajmniej 4 kobiety, lecz znał go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że lubi przekoloryzować niektóre sprawy. Miał tą skłonność szczególnie do spraw seksualnych, czyli jedna, góra dwie pielęgniarki wchodziły w grę.
- A może ani jedna? - zadał sobie po cichu to pytanie, lecz białowłosy tego nie usłyszał.
- A co u ciebie i Ayumi? - no tak, Hidan leżał w szpitalu trzy miesiące z pękniętym żebrem i przez ten czas nie rozmawiali o jego dotychczasowej partnerce.
- Nie jesteśmy ze sobą już od ponad miesiąca - od ponad miesiąca on, Madara Uchiha, żył w celibacie. Dla niektórych mogłoby to się wydawać czymś nierealnym. Wśród znajomych miał opinię kobieciarza, lecz to nie do końca była prawda. Owszem, lubi kobiety i to bardzo, ale potrafi parę miesięcy wytrzymać bez seksu. Nie jest nimfomanem.
- Stary, co ty gadasz? - po chłopaku widać było ewidentne zdziwienie. Nie spodziewał się, że sprawy tak się potoczą - Ale co się stało? - dopytywał się - Przecież każdy na nią leciał! - Hidan na chwilę przerwał swoją wypowiedź, ponieważ coś mu przyszło na myśl - Tylko mi nie mów, że cię rzuciła.
- Nie rzuciła mnie. W zasadzie to sam stwierdziłem, że nic z tego nie będzie - Madara wzruszył obojętnie ramionami - Wiesz, ładna buźka to nie wszystko. Ayumi tworzyła świetne pozory, niby kobieta idealna, ale po czasie okazało się, że jest tępa jak but. Niekiedy miałem wrażenie, że mam do czynienia z dzieciakiem, a nie z osobą dorosłą - brunet zasłonił swoją twarz dłonią, którą przeciągnął po jej całej długości, a następnie spojrzał przyjacielowi prosto w oczy - Była, jest i będzie irytująca, a poprzedzając twoje pytanie, odpowiedź brzmi tak. Możesz się z nią przespać. Przynajmniej da mi święty spokój - białowłosy w odpowiedzi uśmiechnął się tylko.
- Dobra chłopaki. Sorry, że przerywam, ale Madara, czas na nas - do wypowiedzi wtrącił się rudowłosy Pain - perkusista zespołu. Czarnooki bez żadnego słowa zajął swoją pozycję. Po lokalu rozniosła się melodia.

Ruda tułała się po nieznajomej sobie okolicy. Nie pamiętała dokładnie, jak się tu znalazła. Skręcała w każdą możliwą uliczkę, aż w rezultacie zapuściła się w rejony, w których nigdy nie była. Nie widziała w pobliżu żadnego klubu ani sklepu całodobowego. Po kilku prostych, skręciła w lewo, znowu w lewo, następnie w prawo i lewo. Znajdowała się na ulicy, która jak na późną, wieczorną godzinę była dość żywotna. W jej oczy rzucił się zielony neon "Salvador". Fioletowooka przeszła przez jezdnię, a następnie skierowała się w stronę lokalu, do którego weszła. W jej stronę buchnęła duchota przemieszana z wonią ciężkiego alkoholu i masy perfum. Po tym doznaniu rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie panował półmrok. Ściany wykonane były z surowej cegły, na których gdzieniegdzie znajdowały się surrealistyczne obrazy. Skórzane, czerwone i niebieskie kanapy wraz z drobnymi drzewkami w doniczkach tworzyły oddzielne boksy. Wszystkie miejsca były pozajmowane. Przy siedzeniach znajdowały się prostokątne stoły, wykonane z ciemnego drewna, długością dopasowane do danej sofy. Na blacie każdego z nich umiejscowiona była mała lampa, która dawała nikłe światło, co stwarzało otoczeniu swoisty klimat. Lampki na stołach układane były według ścisłej reguły. Jeśli sofa była koloru czerwonego, na blat dawano lampę z niebieskim abażurem i na odwrót. W lokalu znajdowała się również scena, która umiejscowiona była tak, że każdy miał swobodę podziwiania występów bez jakichkolwiek trudności. W tym akurat momencie zamiast występu można było podziwiać artystów, którzy dopiero co rozkładali swój sprzęt. Na lewo od sceny znajdował się bar. Ivy zauważyła jeden wolny stołek ku któremu rzuciła się jak najszybciej. Było to jedyne wolne miejsce, jakie miała okazję zobaczyć.
- Co podać? - gdy tylko usiadła, usłyszała pytanie, które zadał barman. Jedyna rzecz, której pragnęła w tamtym momencie to zapomnienie, więc analogicznie miała ochotę na alkohol.
- A co mi polecasz? - pomimo wszystkich cierpień, jakich w tym dniu doznała, uśmiechnęła się uroczo do chłopaka. Przyjrzała mu się dokładnie i musiała przyznać, że niezłe z niego ciacho. Miał krótkie, blond włosy, z grzywką sięgającą nosa, lecz odgarniętą tak, że widoczne były jego oczy. Kształtem przypominały owoc migdała natomiast barwa była łudząco podobna do płynnego miodu, któremu ludzie przyglądają się pod słońce, aby uzyskać jak najbardziej złocisty odcień. Dodatkowo tęczówka posiadała szare obramowanie, co dodawało mu "pazura". Dopasował do nich czarny krawat, do której kontrastowała biała koszula. Jego rzęsy nie były ani przesadnie długie, ani krótkie. Były lekko podkręcone. Jak na chłopaka posiadał wąskie brwi i dość mały nos. Jego usta były cienkie i lekko zaróżowione, przypuszczalnie od częstego ich zagryzania. Ivy zauważyła, że ma on również kolczyk w lewym uchu. Efekt był naprawdę oszałamiający. Ideał na modela. Dzięki oględzinom, jakich dokonała na barmanie, poczuła się odrobinę lepiej. Blondyn oparł się łokciami o blat, podbródek ułożył na zaciśniętej pięści i marszcząc brwi, przyjrzał się Rudej z bliska.
- Podejrzewam, że lubisz sok pomarańczowy. Zgadłem? - fioletowooka skinęła jedynie głową, aby potwierdzić podaną informację - Hmm, zastanówmy się. Co by pasowało do pomarańczy? - jego oczy to wywracały się na boki, to zwiedzały sufit. Widać było, że chłopak intensywnie poszukuje czegoś w myślach - Dodałbym do tego wódki cytrynowej. Co ty na to?
- Mi pasuje - jej uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, natomiast blondyn szykował trunek, który w ekspresowym tempie postawił przed klientką. Rudowłosa miała podnieść drink, lecz chłopak przytrzymał ją za nadgarstek i gestem pokazał, aby poczekała z piciem. Odwrócił się do niej plecami i zniknął za zapleczem, aby wrócić z niebieskim likierem w ręce.
- Dodam jeszcze trochę Curacao, abyś miała fajną barwę - barman uśmiechnął się do niej szelmowsko i odszedł o krok od blatu, aby móc podziwiać, jak jego dzieło zostaje spożywane przez Rudą.
- Dzięki - mruknęła, chwyciła za kieliszek i wypiła jednym haustem. Nie obyło się bez grymasu, który pojawił się zaraz po tym, jak przełknęła całą zawartość drinka.
- Ojojoj - usłyszała przyjemny głos blondyna - Chłopak? - Ivy zaśmiała się lekko pod nosem, aby jak najszybciej stłumić swą radość.
- Uwierz mi, gdyby to było przez chłopaka to zapewne beczałabym jak bóbr i to nie tutaj, lecz w domu z kubełkiem pełnym lodów przed telewizorem, torturując się komediami romantycznymi, bądź obgadując go z innymi dziewczynami, tak zwanymi przyjaciółkami. NIESTETY do takiego stanu, w jakim mnie teraz widzisz, potrafią doprowadzić TYLKO wspomniane przeze mnie wcześniej przyjaciółki - fioletowooka nie potrafiła powstrzymać się od ironii i podkreśleń. Przystojniak miał coś odpowiedzieć, lecz osoby wychodzące z lokalu podeszły do niego, aby się pożegnać. Ivy obróciła się za siebie, aby spojrzeć na czwórkę nieznanych jej ludzi, a następnie zaczęła szukać miejsc, które zwolnili. Jedyny wolny stolik znajdował się tuż pod sceną. Ruda jak najszybciej wstała z dotychczas zajmowanego siedzenia, zamówiła jeszcze raz to samo i poszła usiąść na czerwonej kanapie. Położyła obok siebie torebkę, w której zaczęła szukać swojej komórki. Wtem po pomieszczeniu rozeszły się dźwięki wydawane przez perkusję i gitarę. Następnie do duetu dołączyła wiolonczela. Całe trio dawało niesamowity klimat. Jej szczere zainteresowanie zespołem rozkwitło dopiero w momencie, w którym usłyszała głos wokalisty. Po całym jej ciele przeszły dreszcze. Czuła jak temperatura jej ciała wzrasta. Obudziło się w niej już dawno nieobecne pożądanie i stan euforii. Pokochała ten głos i z każdą zmianą jego tonu jej ciało reagowało inaczej. Na głośniejsze partie jej serce zaczynało mocniej tłuc natomiast na te ciche zaciskała mocniej założone na siebie uda, z wyczekaniem czekając na uniesienie. Uświadomiła sobie, że jest w stanie zrobić wszystko dla posiadacza tak pięknej barwy. Ivy przeniosła spojrzenie z wyświetlacza wprost na mężczyznę. Posiadał on długie, czarne włosy, które wyglądały tak, jakby specjalnie układane były w fryzurę o nazwie "artystyczny nieład". Z dzielącej ich odległości widziała jego ciemne oczy. Nie potrafiła określić ich dokładnej barwy, więc skupiła się na jego ciele. Z obserwacji wywnioskowała, iż jest wyższy od niej przynajmniej o głowę. Brunet miał na sobie obcisłą czarną koszulkę z podwiniętymi rękawami aż do łokci oraz z odpiętym pierwszym guzikiem. Założył ciemne jeansy, które podtrzymywał pasek. Do tego zestawu dołączył ciemnozielone trapery. Widać było, że ma wyczucie stylu oraz świadomość samego siebie. Wiedziała, że mężczyzna doskonale zadaje sobie sprawę, jak podkreślić atuty, którymi niezaprzeczalnie były mięśnie. Nie były one przesadne jak u kulturystów, lecz na tyle wyćwiczone, aby opinały dopasowane t-shirty. Dodatkowo cała kolorystyka jak i styl ubioru świetnie pasowały do muzyki, którą wykonywał. Wykwintny i tajemniczy. Ideał. Jeśli wcześniej określiła barmana przystojnym, to nie miała pojęcia, jakim epitetem uraczyć piosenkarza. Poza filmami i magazynami nie widziała nigdzie tak pięknych ludzi.

Madara dokładnie przyglądał się wszystkim obecnym w pomieszczeniu. Z racji tego, że reflektory niemiłosiernie go oślepiały, a w lokalu panował półmrok, było to nie lada wyzwanie. Zaczął od stolików najbardziej oddalonych od sceny. Przy pierwszym boksie od lewej siedziało siedem osób. Wszystkie zajęte były żywą dyskusją na nieznany mu temat, więc nie zwracały żadnej uwagi na jego zespół. Przez owy wyczyn na jego dumnie pojawiła się delikatna rysa. Nienawidził ludzi, którzy nie doceniali jego starań, a w tym przypadku pokazywał całego siebie. Jeśli ktoś doceniał jego sztukę i przypatrywał się jej, miał szansę czytać z niego jak z otwartej księgi. Zniesmaczony postawą nieznajomych, swój wzrok skierował na następny stolik, kierując się w prawą stronę. Tam z kolei siedziała para. Chłopak z dziewczyną, którzy również mieli ich w poważaniu. Woleli się obściskiwać w najciemniejszym zakątku i zapomnieć o całej otaczającej ich rzeczywistości. Szczerze mówiąc wątpił nawet w to, czy jakikolwiek kelner zdołałby zwrócić ich uwagę na siebie. Przy większości stolików sytuacja się powtarzała. W drugim rzędzie widać też było grupkę dziewczyn, które z ożywieniem dyskutowały i pokazywały to w stronę baru, to na nich. Domyślał się, iż rozmawiały na temat wyglądu jego oraz jego znajomych, co wywnioskował z ich głupich uśmieszków. Zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy byli na tyle przystojni, aby dziewczyny się za nimi uganiały. Brunet uśmiechnął się, jego duma została połechtana i uspokojona. Jednak to nie grupa przyjaciółek zwróciła jego uwagę, lecz dziewczyna siedząca w pierwszym rzędzie. Było wiele czynników, które się do tego przyczyniły. Na pewno nie mógł przegapić jej bujnych, rudych włosów, które były widoczne pomimo ciemności panujących w pomieszczeniu. Poza tym jej ubiór był zbyt "normalny" w porównaniu do reszty osób, które siedziały w "Salvadorze". Większość ubrana była jak typowi hipisi, ewentualnie łączyli kolory, których nigdy w życiu by ze sobą nie zestawił. Widać było po nich, że są stałymi bywalcami, zlewali się z surrealistycznym wystrojem. Rudowłosa miała na sobie natomiast jasno-jeansową, krótką, odpiętą kurteczkę, pod którą znajdowała się czarna sukienka z motywem kwiatów. Jego uwagę zwrócił szczególnie dekolt w kształcie serca, który uwydatniał jej krągłości. Widział również, jak spod stolika co jakiś czas wyłania się jej stopa odziana w trampki. Jej kończyna jak i mina zdradzały, że jako jedyna w pomieszczeniu całkowicie skupia się na muzyce, jaką On prezentuje. Cieszył się, że posiada bardzo dobry wzrok, który już zdążył się przyzwyczaić do światła, które padało na scenę. Dzięki temu mógł zobaczyć, jak usta rudowłosej są lekko rozchylone na kształt litery "o". Zauważył też jej szeroko otwarte oczy i nogę, wybijającą rytm melodii. Był tym faktem niesamowicie zadowolony. Postanowił, że podczas uzewnętrzniania się, będzie patrzył tylko na nią.
Czas mijał mu niesamowicie wolno, przez co jego irytacja z minuty na minutę wzrastała. Chciał jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca. Ruda niestety mu w tym nie pomagała. Myślał, że znajdzie w niej ukojenie, lecz była pewna rzecz, która mu w niej nie pasowała i za cholerę nie mógł się domyślić, o co może chodzić. Męczyła go ta sprawa. Chciał wiedzieć co to może być. Doszukiwał się nawet różnic na podstawie porównań z innymi gośćmi lokalu, lecz nadal wydawało mu się, że wszystko co było do wyłapania zauważył. Wytężał swój mózg, dwoił się i troił, lecz nic. Skończył śpiewać kolejny już utwór. Czekał na melodię, podyktowaną przez resztę zespołu. Spuścił na chwilę swój wzrok z widowni na buty, aby się wyciszyć. Pierwsze dźwięki wydobyły się z gitary i już wiedział, co ma zagrać oraz zaśpiewać. Ponownie spojrzał na obrazek przed nim, który jednak się zmienił. Do Rudej podszedł kelner, który oświecił jego rozmyślania. Dlaczego ta dziewczyna siedzi sama w miejscu tak bardzo do niej niepasującym? Czy nie bała się tutaj siedzieć samotnie, wśród tych wszystkich dziwaków, którzy otaczali ją ze wszystkich stron? Fala pytań zalała jego głowę. W myślach układał najprzeróżniejsze teorie na temat jej pobytu w "Salvadorze". Irytacja zamieniła się w euforię. Dzięki obserwacji Nieznajomej doznał nagłego natchnienia. Miał niesamowitą chęć na stworzenie nowego utworu. Słowa same przychodziły mu do głowy i miał nadzieję, że da radę to wszystko zapamiętać bez zapisywania na kartce.

Ku jej miłemu zaskoczeniu, mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku. Poczuła się jak ktoś wyjątkowy. Za każdym razem, gdy kapela kończyła grać utwór, nie mogła się powstrzymać się od klaskania. Zdecydowanie na to zasłużyli i wcale nie przeszkadzało jej to, że jako jedyna osoba w lokalu to robi. Przypuszczała, iż może to być efekt spożytego alkoholu, który dodawał jej odwagi. Przeważnie takie sytuacje niezmiernie ją krępowały, lecz tym razem naprawdę miała to gdzieś i w pełni cieszyła się występem. Na krótką chwilę oderwała spojrzenie od lidera,aby przyjrzeć się reszcie. Perkusista na pierwszy rzut oka wydawał się być zbrodniarzem. Jego ruda czupryna i piercing, który znajdował się w każdym możliwym miejscu na twarzy, budził w Ivy niepokój. Z pewnością na ulicy bałaby się jakieś krzywdy z jego strony i ominęłaby delikwenta szerokim łukiem. Pomimo jego surowości musiała przyznać, że był przystojny, choć i ta cecha nie budziła w niej zaufania do muzyka. Basista z kolei budził w niej odmienne uczucia. Z pewnością było to spowodowane tym, iż z początku myślała, że jest on kobietą. Pomyliła się przez jego długi koński ogon w odcieniu blondu, ułożony na czubku głowy. Dodatkowo jego szczupła sylwetka i za duże ciuchy potęgowały ten efekt. Dopiero gdy jego koszulka osunęła się na tyle, iż mogła zobaczyć jego nagi tors utwierdziła się w przekonaniu, że jest to mężczyzna. Był bardzo uroczy. Nie licząc wokalisty, bardzo dużą uwagę poświęciła również wiolonczeliście. Sama kiedyś grała na tym instrumencie, lecz nie udało jej się zakończyć edukacji w tym kierunku. Poczuła nostalgię na samo wspomnienie lekcji gry. Żal i zazdrość wkradły się jej do serca, a myśli typu: "Gdybym była wytrwała, teraz też bym tak grała" nie dawały jej spokoju. Niewątpliwie gra mężczyzny przypominała sztukę. Jego precyzja przy rozmieszczaniu swoich palców na strunach była po mistrzowsku opanowana. Przy każdej zmianie tonacji jego dłonie wyglądały niczym łódki sunące po tafli spokojnego jeziora. Była w tym swoista płynność. Również operowanie smyczkiem wywierało niezwykły szacunek dla artysty. Być może dla zwykłego laika jest to niewidocznie, lecz fioletowooka z zapartym tchem przypatrywała się, jak końskie włosie zaledwie muska struny, a sam wiolonczelista trzyma smyczek na samej końcówce. Wbrew pozorom jest to sztuka trudna do opanowania. Sama kiedyś dla wygłupów próbowała w ten sam sposób trzymać smyczek na złość swojemu nauczycielowi, lecz wszelkie próby kończyły się drżeniem rąk i  fiaskiem, a przyrząd upadał jedynie na podłogę. Dopiero po zanalizowaniu kunsztu, przeszła do analizy wyglądu. Co to ma być?! Nie wierzyła, że znowu widzi przystojnego mężczyznę. No bo w końcu ileż można? Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, że cała kapela i barman są zabójczo przystojni, a reszta ludzi w lokalu to przeciętne szaraki, o których świat nigdy nie usłyszy. Wiolonczelista posiadał czarne włosy, które związane były w koński ogon. Był on na tyle długi, iż leżał na jego lewym ramieniu. Kilka niesfornych kosmyków uwolniło się z uścisku i tworzyły kurtynę wokół oczu, których ciemna barwa niekiedy dała radę się przebić zza zasłony. Widoczne były też bruzdy, które ciągnęły się od kącików jego oczu, aż do początku policzków. Pomiędzy nim, a wokalistą widoczne było podobieństwo, które albo było najzwyklejszym przypadkiem, który bardzo rzadko się trafia, albo wskazywało na spokrewnienie mężczyzn. Postanowiła jednak nie zaprzątać sobie tym głowy. Zamiast tego próbowała się wsłuchać w teksty utworów, co przerywała sporadycznym sprawdzaniem stanu swojej komórki. W ciągu ostatniej godziny dostała parę smsów z życzeniami urodzinowymi od swoich modeli i znajomych z uczelni. Zero wiadomości od Sakury, Hinaty i Ino. Nie wiedziała co ma o tym sądzić. Powinna się cieszyć wolnością i spokojem ducha, czy płakać z powodu braku zainteresowania ze strony dziewczyn? Zastanawiała się, czy może martwią się o nią? Przecież różne złe rzeczy mogły jej się w tym czasie przytrafić. Co wtedy by czuły? Wyrzuty? Poza tym, co one teraz robiły? Płakały? Żałowały swoich słów? Może układały przeprosiny? Jak skomentowały zaistniałą sytuację? Czy może dalej ją obgadywały? A może poszły na imprezę, o której mówiły? Bez niej. Te i inne myśli zaczęły atakować jej głowę z prędkością wybuchania pola minowego. Czuła, że sama sobie z tym nie poradzi. Skinieniem ręki przywołała do siebie kelnera i zamówiła kolejny trunek, tym razem prosząc jeszcze o dodatkową butelkę wody i rachunek. Bądź co bądź, nie miała zamiaru upijać się do upadłego. Nie zniosłaby dodatkowej dawki wstydu na ten dzień. Gdy tylko garson przyszedł z zamówieniem i uregulował z nią rachunek, z powrotem upajała się muzyką i pięknym wokalistą, który ku jej zaskoczeniu nadal nie odrywał od niej swojego przenikliwego spojrzenia.
- A może to tylko te drinki tak na mnie działają? - jej samoocena po przeżytych przykrościach roztrzaskała się jak szklanka o podłogę, przez co wątpiła w swój urok osobisty. Alkohol dodawał jej jednak tyle odwagi, aby nie spuszczać wzroku jak zawstydzona nastolatka, gdy tylko krzyżował się wraz z ciemnymi tęczówkami frontmana. Subtelnie i powoli sączyła drinka, co robiła spod przymrużonych powiek.
Kolejna piosenka zakończyła się solówką basisty, na co zareagowała gromkimi brawami.
- A teraz moi drodzy, robimy krótką przerwę - ton wokalisty wcale nie krył niezadowolenia. Samo słowo "drodzy" przesiąknięte było ironią - Wracamy za dziesięć minut - Ivy jedynie westchnęła na tę wiadomość i zatopiła się w przeglądaniu zawartości aparatu komórkowego - Cześć. Mogę się przysiąść? - Ruda miała odpowiedzieć coś niemiłego, lecz w momencie, gdy spojrzała na osobę pytającą, zapomniała, co to było. Słowa utknęły jej w gardle, a w głowie panowała dyfuzja myśli. Na szczęście w miarę szybko opanowała się ze swoimi emocjami.
- Jasne - odpowiedziała cicho, wpatrując się w mężczyznę z szeroko otwartymi powiekami.
- Jestem Madara Uchiha, a ty? - jego twarz przyozdobił delikatny uśmiech, który najprawdopodobniej miał dodać fioletowookiej odwagi.
- Ivy - ledwie wyjąkała. "Co się ze mną dzieje? Weź się w garść!" otrzeźwiała po kopniaku, jakiego udzieliła sobie w myślach.
- Powiedz mi Ivy, co taka dziewczyna jak ty, robi sama w takim miejscu jak to? - Uchiha wskazał ręką na pomieszczenie. Nie krył też swojego zdziwienia i ciekawości. Wskazywała na to jego uniesiona ku górze prawa brew.
- Siedzę, piję i słucham dobrej muzyki - podparła podbródek na zamkniętej pięści i wpatrywała się w twarz bruneta. Teraz z dokładnością mogła określić barwę jego oczu. Były czarne niczym smoła. Jej czujnemu oku nie umknęły delikatne bruzdy, ciągnące się po skosie od kącików oczu, które widoczne były jedynie z bliska. Tym razem nie wątpiła, iż razem z wiolonczelistą są rodziną. Przyjrzała się również jego idealnie skrojonym ustom. Ku jej uciesze dolna warga była odrobinę większa. "Idealna do skubania" - na samą myśl zarumieniła się delikatnie i przygryzła swoją. Dopełnieniem był prosty nos - Więc powiedz mi Madara, dlaczego pytasz? - wzięła pojedynczy kosmyk swoich włosów, który powoli owijała wokół palca. Gest ten nie umknął czujnemu spojrzeniu ciemnych tęczówek.
- Trochę - zaciął się na moment i poprawił - Bardzo nie pasujesz do tego otoczenia - twarz rudowłosej nie zmieniła się ani trochę. Cierpliwie czekała, aż rozwinie swoją myśl - Jesteś zbyt normalna, modna i kobieca. No i jako jedyna spośród tych "rzekomych" znawców kultury faktycznie skupiasz na nas swoją uwagę - Uchiha miał dodać coś jeszcze, lecz zrezygnował z tego pomysłu. Odczuł wielkie pragnienie, które chciał jak najszybciej ugasić. Nie miał jedynie pojęcia, które było większe. Pragnienie kobiecego ciała, czy też suchość w gardle, która nie dawała o sobie zapomnieć. Miał zamiar przejść się do baru bez słowa. W końcu nie musiał tłumaczyć się Nieznajomej, gdzie idzie. Poza tym, miał zamiar jak najszybciej wrócić na swoje miejsce. Ledwie zdążył zrobić krok przed siebie, nim Ivy go zatrzymała.
- Madara? - mężczyzna przystanął w miejscu i spojrzał na Rudą przez ramię. Czuła... Nie chciała, aby odchodził. Nim się zorientowała, słowa same wydobyły się z jej krtani - Prześpisz się ze mną? - dopiero, gdy wypowiedziała owe zdanie, zdała sobie sprawę z jego znaczenia. Momentalnie cały alkohol wyparował z jej organizmu. Zdawała sobie sprawę, że to on jest głównym winowajcą całego tego zajścia. Madara parsknął cicho pod nosem, po czym uśmiechnął się cwaniacko. Podszedł z powrotem do Ivy, obok której usiadł. Odgarnął jej włosy z twarzy i schował za ucho, do którego przybliżył swoje usta.
- Z rozkoszą - jego ton wyciszył się, a zarazem pogłębił. Nie odrywał swojej twarzy od jej skóry. Powoli zjeżdżał nią z poziomu ucha, aż dotarł do ust, w które wpił się łapczywie. Pocałunek był dla niej miłym zaskoczeniem, a mimo to, odwzajemniła pieszczotę z równą pasją. Na plecach poczuła jego ciepłą dłoń, którą dociskał w swoim kierunku, aby dzieliła ich jak najmniejsza odległość. Nie pozostawała mu dłużna i pociągnęła za czarny T-shirt. Oderwali się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Madara spojrzał na nadgarstek, aby skontrolować czas - Tylko musisz jeszcze na mnie poczekać dobre trzydzieści minut - uśmiechnął się zadziornie, uwolnił ją ze swojego uścisku, chwycił jej butelkę wody, z której pociągnął solidny łyk i udał się na scenę.
Jej pożądanie i niedosyt wzrosły, natomiast czas wlókł się jak ślimak.

Nie spodziewał się, że jak dziecko będzie się cieszył z przerwy. Choć w sumie nie ma się co dziwić. Madara przyzwyczajony był do sukcesów, czym nie można było nazwać tego koncertu. Jedynym plusem były nowe pomysły na nowe utwory. No i może ruda dziewczyna w pierwszym rzędzie, do której postanowił się przysiąść. Miło było patrzeć na jej zaskoczenie, gdy tylko go zobaczyła. Po jej reakcji domyślił się, iż nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Z przyjemnością oglądał mimikę twarzy, która z każdym nowym słowem diametralnie się zmieniała. Od zakłopotania, do nieśmiałych uśmiechów, które przeobrażały się w bardziej cwaniackie, a zarazem zachęcające do flirtu. Ivy nie krępowała się mu przypatrywać. Uśmiechnął się ledwo widocznie z tego powodu, lecz jego uwagę przykuła przygryzana przez nią warga. W duchu musiał przyznać przed sobą, że z chęcią by jej w tym pomógł. Różne nieprzyzwoite obrazy stanęły mu przed oczami, przez co w jego gardle panowała istna Sahara. Musiał jak najszybciej się czegoś napić, aby ukoić narastający ból krtani. Bezgłośnie wstał. W końcu miał zamiar jeszcze wrócić do fioletowookiej, więc nie widział potrzeby, aby jej informować, dokąd się wybiera. Poza tym w tak krótkim odstępie czasu, chciał wymyślić jakikolwiek sposób na podryw. Nie zdążył zrobić kroku, a usłyszał jej przyjemny głos.
- Madara? - spojrzał na nią przez ramię. Z wyrazu jej twarzy mógł wywnioskować, iż jest zdeterminowana. Na jej czole pojawiły się delikatne bruzdy. Wydepilowane brwi stykały się ze sobą, a fioletowe oczy były szeroko otwarte. Nosek również był lekko pomarszczony, a usta nabrały karmazynowej barwy od dalszego przygryzania - Prześpisz się ze mną? - parsknął cicho pod nosem z zaskoczenia. Czuł się trochę jak w filmie. Na początku widział jedynie ruch jej warg, a dopiero po chwili usłyszał słowa. Nie mógł się powstrzymać od lubieżnego uśmiechu i przeczesania swojej bujnej czupryny. Postawa Nieznajomej przypadła mu do gustu. Cenił odważne kobiety, które wiedziały, czego chcą. Przynajmniej ominęli ten "żenujący" etap, w którym to musi używać tandetnych tekstów, aby zaciągnąć ją do łóżka. Oboje wiedzieli, po co się do niej przysiadł i mogli się domyślić, jaki byłby tego finał. Poza tym, była to pierwsza w jego życiu kobieta, która zaprosiła go na seks. Spodobała mu się ta odmiana. Usiadł koło Ivy, a następnie odgarnął włosy za jej ucho, do którego wyszeptał.
- Z rozkoszą - zdziwił się barwą swojego głosu, która świadczyła o jego podnieceniu. Jednak jego rozmyślania zeszły na inny tor, gdy tylko poczuł cytrusowy zapach kobiety. Zaciągnął się mocno powietrzem, które wypuścił ze świstem oraz zamkniętymi oczami. Nie odrywając swojej twarzy od Rudej, na oślep odszukał jej usta. Wpił się w nie zachłannie, przenosząc swój ciężar na jej ciało, przez co musiała cofnąć się w róg kanapy i oprzeć. Nie uważał swojego czynu za nazbyt odważny. Stwierdził, że jej słowa były przyzwoleniem na tego typu rzeczy. Położył swoją dłoń na plecach fioletowookiej, aby ją do siebie docisnąć. Przerwał pieszczotę dopiero wtedy, gdy zabrakło im tchu. Nagle poczuł motywację, aby jak najszybciej skończyć koncert. Ściągnął rękę z jej tyłu i skontrolował czas - Tylko musisz jeszcze na mnie poczekać dobre trzydzieści minut - dokończył swoją myśl, chwycił jeszcze butelkę wody, z której się napił i z nową energią ruszył na scenę.
Tak, jak szybko pojawił mu się dobry humor, tak szybko wkradły mu się wątpliwości. Czy aby na pewno dobrze robi? Obawiał się, że Ivy nie ma świadomości, co robi. W końcu przez dłuższy okres trwania koncertu widział ją popijającą niejednego drinka. Co jeśli rano obudzi się i dziewczyna nazwie go zboczeńcem albo będzie przeklinała siebie za swoją głupotę? Niby nie poniesie żadnych konsekwencji, bo do niczego jej nie zmuszał. Z drugiej jednak strony nie był typową gwiazdą rocka znaną z wielkich zespołów. Też miał uczucia i potrafił stawić się w sytuacji innych. Nie miał zamiaru wykorzystywać swojej "pozycji", aby dostarczyć sobie przygody na jedną noc. Po dłuższej chwili rozmyślań doszedł do wniosku, że klamka jeszcze nie zapadła. Jeśli dziewczynie nagle coś się odwidzi, może wyjść w każdej chwili. Wiadomo, że przecież nigdzie za nią nie pobiegnie. Nie podała mu też swojego nazwiska ani adresu, więc nie ma sposobności, aby mógł ją prześladować. Chociaż gdy tylko na nią spojrzy, nie unika mu fakt, że Ivy przypatruje mu się z nadal przygryzaną wargą.

Ciągle była w szoku i pod wrażeniem. Zdecydowanie nie panowała nad sobą w momencie, gdy zaproponowała Madarze wspólną noc. Owszem, podświadomie tego pragnęła i to bardzo mocno, ale nie sądziła, że wypowiada te słowa na głos. Poza tym, opanowała ją euforia na sam fakt, iż mężczyzna się zgodził. Niby nic by się nie stało, gdyby jej odmówił. W końcu się nie znali, więc ze swobodą mogłaby wyjść z baru i zapomnieć o całym zajściu, ale miała wrażenie, że jej duma by tego nie zniosła. Tym lepiej dla niej, że wszystko się udało. Żałowała jedynie, że nie wzięła ze sobą aparatu fotograficznego, aby uwiecznić swój triumf, którego od tak dawna nie doświadczyła. Wydarzenie te było dla niej czymś porównywalnym do promyka nadziei w fatalnych przypadkach życiowych. Ivy nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Nie potrafiła zapanować nad mięśniami twarzy, które żyły własnym życiem. Pierwszy raz przydarzyło jej się coś takiego i gdyby nie wszyscy ludzie obecni w barze, skakałaby z radości, jak małe dziecko. Tym razem czas zaczął jej się dłużyć. Niemal słyszała, jak każda nuta trwa dłużej, niż powinna. Emocje niemal rozsadzały ją od środka, przez co zaciskała swoje uda. Czuła, że dalej nie wytrzyma, siedząc bez ruchu. Zgarnęła wszystkie swoje rzeczy do torebki, a następnie wstała od zajmowanego miejsca i ruszyła do damskiej toalety, gdzie przy okazji skorzystała z potrzeby.
 W środku była sama, więc ze swobodą mogła się rozłożyć ze swoją torbą przy umywalce, przed wielkim lustrem. Przyjrzała się dokładnie swojemu odbiciu i zaczęła żałować, że nie ma ze sobą żadnych kosmetyków. Makijaż zachowywała zawsze na "szczególne" okazje, a teraz akurat taka się zdarzyła i nie ma przy sobie nic. Wyglądała nienagannie, lecz w jej mniemaniu było to za mało dla Madary. Gdyby miała chociaż tusz do rzęs, może wtedy byłaby piękniejsza? Nagle jej euforia zaczęła być dominowana przez jej obawy i kompleksy. A co jeśli mężczyzna się rozmyśli? Stwierdzi, że jednak mu nie odpowiada?
- Nie! - warknęła - Opanuj się i myśl pozytywnie. Przecież ten facet jest w równym stopniu napalony, co ty. Przecież ciągle się na ciebie gapi, a przecież to, że nie masz makijażu świadczy tylko o tym, że jesteś wyjątkowa i nie wstydzisz się siebie - podnosiła się na duchu - No i przynajmniej nigdzie się nie rozmażesz. Przypomnij sobie sytuacje, gdy byłaś z dziewczynami na imprezach, gdy nieświadomie przecierały swoje oczy i wtedy odstraszały wyglądem - mimowolnie uśmiechnęła się na swoje wspomnienie. Do teraz pamięta piski i jęki niezadowolonych dziewczyn - Pamiętaj, jesteś na tyle piękna, aby uwieść fajnego faceta.
Początkowo chciała przemyć swoją twarz dla orzeźwienia, jednak zrezygnowała z tego - istniało bardzo duże ryzyko, że cała twarz będzie czerwona od zbyt mocnego pocierania papierowym ręcznikiem. Zamiast tego, delikatnie namoczyła chusteczkę, którą przyłożyła do oczu i szybko odstawiła. Palcami przeczesała włosy, które próbowała choć odrobinę unieść od nasady, a następnie odgarnęła je wszystkie z pleców, do przodu. Po paru chwilach była zadowolona z ich ułożenia, więc tym razem krytycznie spojrzała na swój ubiór. Co prawda jej biustonosz nie wystawał ponad dekolt, lecz i tak podciągnęła sukienkę w górę po to, aby nazbyt nie eksponować biustu. Nie od dziś wiadomo, że to, co jest tajemnicą, pociąga nas bardziej. Ivy dzisiaj o tym pamiętała. Chciała również ściągnąć rajstopy, które wydawały jej się w tej sytuacji zbyt dziecięce, lecz nie chciała założyć swoich trampek na bose stopy. Nie była gotowa na odciski, które mogłyby powstać w wyniku obtarcia. Gdy skończyła oględziny, wyciągnęła z torebki swój ulubiony perfum, którym się popsikała. Czynność ta dodała jej nowej dawki odwagi i pewności siebie. Cały strach zniknął, a Ivy pewnym krokiem wyszła z toalety. Pierwsze spojrzenie posłała w stronę sceny i z zadowoleniem odkryła, iż spotkało się ono z czarnymi tęczówkami Madary. Zauważyła, jak jego postawa zmieniła się w danym momencie. Jego mięśnie rozluźniły się, przez co przestał się garbić. Posłał do niej uśmiech, który momentalnie odwzajemniła. Ruda zerwała kontakt wzrokowy po to, aby sprawdzić godzinę na wyświetlaczu komórki. Do końca koncertu zostało pięć minut. Postanowiła, nie wracać na swoje miejsce. Oparła się o ścianę nieopodal wyjścia. Skrzyżowała nogi, delikatnie pochyliła głowę w dół i z przymkniętymi powiekami słuchała Jego głosu.

Mimo iż był zdezorientowany, udało mu się nie zgubić melodii. Czyżby jego przypuszczenia okazały się słuszne? Bała się go? Czy dlatego opuszczała swoje miejsce? Nie spuszczał swojego czujnego wzroku z jej sylwetki, która jednak zniknęła w toalecie, a nie jak przypuszczał - w wyjściu. Odetchnął w duchu i z powrotem przyglądał się publiczności (choć co jakiś czas jego wzrok uciekał w stronę damskich toalet). Wstąpiła w niego nowa energia, przez co bardziej angażował się w swoją grę. Ba! Dał upust swoim częściowym emocjom w solówce, która miała przekazać publiczności, że nie chce ich widzieć. Pokazywał, jak bardzo czeka na dziewczynę, która w tym momencie chowała się w łazience i jak bardzo pragnie się znaleźć z nią w sytuacji sam na sam. Nie mógł się tego wszystkiego doczekać, lecz był to rodzaj tej "przyjemnej" udręki. Tak, jak w tych wszystkich sytuacjach, gdzie długo się na coś czeka i nagle się to dostaje. Uwielbiał to.
Jego wzrok przykuł ruch z lewej strony. To Ivy wyszła z toalety, jednak zamiast wrócić na swoje miejsce, oparła się o ścianę, krzyżując nogi i spuszczając głowę w dół. Zaintrygowany spojrzał na zegarek, który miał na zegarku. Do końca zostało mu już niecałe pięć minut, więc faktycznie nie widział sensu, aby Ruda miała z powrotem się rozsiadać. Zrobił pauzę przed ostatnim utworem, który zapowiedział. Podziękował za "uwagę", po czym rozpoczął śpiewać. Zaczął a cappella, po czym rudzielec zaczął wybijać mu rytm na perkusji. Stopniowo dołączały się kolejne instrumenty, co tworzyło niesamowity efekt. Piosenka idealna na finał. Nie mógł opanować uśmiechu spowodowanego satysfakcją z usłyszenia ostatniej nuty. Przedstawił cały swój zespół, ukłonił się, a następnie odwrócił się do Deidary, któremu wręczył swoją gitarę.
- Przechowaj mi ją do jutra, ok? - widząc zdziwioną minę przyjaciela, pokrótce wyjaśnił mu sytuację - Spieszę się, jestem umówiony. Oczywiście nie obyło się bez westchnięcia blondyna, który ze zrezygnowaną, ale i pobłażliwą miną wziął od niego instrument.
- Leć już, nim się rozmyślę.
- Dzięki - przybił z nim żółwika i zszedł ze sceny, nie żegnając się z resztą zespołu. Podszedł do Ivy, która bacznie przyglądała mu się swoimi fioletowymi oczyma.
- Idziemy? - spytał, na co ta tylko skinęła głową. Ręką pokazał, aby szła pierwsza. Nie ukrywał, że miał w tym swój interes, ponieważ dzięki temu mógł ze swobodą obserwować jej krągłe pośladki, które pięknie podskakiwały w rytm jej kroków. Z trudem utrzymywał ręce przy sobie, aby jej przypadkiem nie klepnąć, a coraz to odważniejsze obrazy pokazywały się w jego głowie. Nie zauważył tego, że wyszli z pomieszczenia.
- W którą stronę idziemy? - Ivy odwróciła się w jego stronę, dłonią pokazując okolicę. Nie umknęło jej spojrzenie mężczyzny, który speszony potarł kark i odwrócił swój wzrok na najbliższy znak drogowy.
- Tu - palcem wskazał na swoją czarną yamahę r1, która stała na przeciwko "Salvadora". Zauważył jak Ruda wdycha gwałtownie powietrze, które na początku przetrzymywała, a następnie delikatnie wypuszczała. Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę motocyklu. Widział jednak, że fioletowooka nadal nie jest przekonana co do jego pojazdu, ponieważ ciągle się wykręcała i próbowała nie patrzeć na yamahę - Boisz się?
- Nie, no co ty. Ja? Motoru? Gdzieżby - Madara musiał przyznać, że dziewczyna jest bardzo urocza. Już na pierwszy rzut oka widać, że trzęsie się na samą myśl o jeździe motocyklem, lecz mimo wszystko próbuje zgrywać twardzielkę. Doceniał to.
- No to się cieszę - chwycił pierwszy kask i założył jej na głowę, upewniając się, że jest dobrze zapięty. Zauważył, jak pod wpływem jego dotyku Ivy drgnęła ledwie widocznie. Spodobało mu się to. Już nie mógł się doczekać, aż znajdą się sami, wśród czterech ścian. Na swoją głowę również założył kask, po czym usiadł na pojazd- Wsiadaj - wyciągnął w jej stronę dłoń, aby pomóc jej wejść na maszynę. Fioletowooka z chęcią skorzystała z pomocy. Na początku lekko się za nim wierciła, aż w końcu uspokoiła i delikatnie objęła go w pasie - Do mnie czy do ciebie?
- Do ciebie - zadowolony, odpalił silnik z efektownym "rykiem". Po usłyszeniu tego odgłosu, Ruda momentalnie zmniejszyła dystans między nimi i wzmocniła uścisk. Madara nie potrafił opanować uśmiechu, który wkradł się na jego twarz. Był to przyjemny czynnik, powodujący wzrost jego pożądania.
Nim dojechali do jego bloku, zatrzymali się na najbliższej stacji paliw, gdzie zatankował paliwo oraz kupił kilka prezerwatyw. Gdy tylko załatwił wszelkie formalności, zniecierpliwił się i ruszył z miejsca z piskiem opon, łamiąc na drodze wiele przepisów. Jego towarzyszka nie miała przeciw temu żadnych zastrzeżeń. Zamiast tego wtuliła swoją głowę w jego plecy i z zamkniętymi powiekami przebyła całą podróż.

Po zostawieniu motocyklu w podziemnym parkingu bloku, udali się do windy, w której nacisnęli guzik z szóstką. Drzwi miały się właśnie zamknąć, lecz w ostatniej chwili ktoś je zatrzymał swoją teczką. Do środka wszedł zdyszany mężczyzna w podeszłym już wieku. Wyglądał tak, jakby całe życie głodował. Przez jego siwiznę przebijały się place nagiej skóry głowy, a z nosa zsuwały się okulary wielkości denek od słoików.
- Jakie szczęście. Zdążyłem - uradowany staruszek uśmiechnął się do młodych, odsłaniając swoją sztuczną szczękę, lecz szybko zmienił się jego wyraz twarzy, ponieważ zaczął kaszleć - Przepraszam was. Brak mi kondycji - odwrócił się na chwilę do nich tyłem, aby wybrać numer piętra, na które chciał się dostać, natomiast Ivy stanęła przed Madarą, który opierał się w rogu o ścianę. Przysunęła się na tyle blisko, aby wyczuć jego wzwód. Lekko zszokowana pisnęła cichutko. Odruchowo chciała się odsunąć od bruneta, lecz ten jedynie złapał ją w pasie, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Nim się spostrzegła, drzwi zatrzasnęły się z charakterystycznym dźwiękiem. Jak się jednak okazało, tempo z jakim się poruszała należała do tych najwolniejszych. Niezrażony niczym starszy mężczyzna ponownie odezwał się do kochanków, którzy z ledwością trzymali swoje emocje na wodzy.
- Piękna dziś noc, nieprawdaż? - ani Ruda, ani wokalista nie palili się do odpowiedzi, lecz cisza, jaka zapadła po tym pytaniu, zaczęła wywierać presję na dziewczynie.
- Tak, bardzo - nie miała pojęcia, co jeszcze mogłaby powiedzieć, a jak na złość, dziadek również się nie odzywał - Słyszałam, że w przyszłym miesiącu ma być noc spadających gwiazd - rzuciła pierwszym lepszym kłamstwem, jakie przyszło jej do głowy. Mężczyzna w podeszłym wieku podłapał jednak temat.
- Wspaniale! Spadające gwiazdy spełniają ponoć marzenia - rzekł podekscytowany - Gdybym taką zobaczył, na pewno prosiłbym o wcześniejsze powroty z pracy.
- A kim pan jest z zawodu?
- Pediatrą - Uchiha oparł swoją głowę o jej potylicę, natomiast palcem wskazującym prawej ręki, zataczał kółka na talii. Ivy musiała wziąć głębszy wdech, aby uspokoić swoje nieprzyzwoite myśli.
- Pomaga pan dzieciom? - w tym momencie poczuła jego język, który sunął wzdłuż jej karku. Nie potrafiła się opanować - Och! - czuła jak jej policzki nabierają rumieńców, lecz nie miała zamiaru zostawić tak tej sytuacji. Poza tym była pewna, że staruszek nie widzi, co Madara z nią robi, ponieważ z jego perspektywy, młody mężczyzna tylko opierał swoją głowę - To naprawdę niesamowite - szybko wybrnęła z niezręcznej sytuacji.
- A ty panienko? - spojrzała na niego niezrozumiale - Czego byś sobie życzyła, gdybyś zobaczyła spadającą gwiazdę? - brunet zaprzestał na chwilę swoje czynności. Była pewna, że z niecierpliwością czeka na jej odpowiedź. Nie musiała długo się zastanawiać nad tym, co powiedzieć. Od razu wiedziała, czego pragnie.
- Dużo szczęścia - uśmiechnęła się smutno, na wspomnienie swojej imprezy urodzinowej. W tym momencie winda się zatrzymała. Spojrzała na wyświetlacz, który wskazywał dwójkę.Dopiero! Starszy pan pożegnał się z młodzieżą lekkim ukłonem, który odwzajemniła jedynie Ivy. Złe wspomnienia wyparowały wraz z momentem zetknięcia się jej pośladków z wypukłością w spodniach Uchihy. Czuła jak jej policzki płoną, a po ciele przechodzą przyjemne dreszcze. Drzwi się zamknęły.
- Nareszcie - usłyszała jego uwodzicielki głos. Nim się spostrzegła odwrócił ją w swoją stronę i wpił się w jej usta. Ruda nie pozostawała mu dłużna. Z równą pasją oddawała coraz to śmielsze pocałunki, w trakcie których obrócił ich tak, że teraz to Ona znajdowała się między ścianą, a Nim. Przygniatał ją swoim ciałem, przez co nie mogła zapomnieć o jego podnieceniu. Madara przygryzł jej dolną wargę, przez co głośno westchnęła i rozszerzyła usta. Mężczyzna wykorzystał ten moment i zahaczył swoim językiem o jej, zapraszając do wspólnej zabawy. Fioletowooka jedną dłonią objęła go za szyję, natomiast drugą wplotła w jego włosy, które co chwilę przygniatała. Poczuła, jak jego dłonie - jedna z pleców, druga z talii, wędrują coraz niżej. Zatrzymał je dopiero na pośladkach, które zaczął leciutko ugniatać, aby od czasu do czasu mocniej je zacisnąć. Ivy z trudem opanowywała swoje jęki i westchnięcia. Rękę, którą trzymała się jego szyi przeniosła na klatkę piersiową, którą zaczęła masować przez materiał. Brunet ściągnął chwilowo jedną rękę z jej pośladka, a następnie chwycił jej dłoń, którą włożył sobie pod koszulkę.
- Tak lepiej - czuła jego rozpaloną skórę i słyszała płytki, urywany oddech. Ze swoimi pocałunkami przeniósł się na jej łabędzią szyję. Na przemian ssał, gryzł i muskał jej skórę. Doznania te były na tyle intensywne, że dziewczyna myślała, iż zaraz zemdleje w ramionach kochanka. Odchyliła głowę w tył, aby miał lepszy dostęp do szyi. Przymknęła oczy i przygryzała wargę z ogarniającej jej ciało rozkoszy.
- Och - wymsknęło jej się, gdy tylko wokalista zaczął ją pieścić przez majtki. Dla większej przyjemności ruszała biodrami zgodnie z ruchem jego palców. Czuła, jak robi się wilgotna, a jej serce zaczyna bić mocniej. Delikatnie pociągnęła go za głowę, przez co oderwał się od jej szyi i spojrzał w jej zamglone oczy. Wykorzystała ten moment, aby pocałować go w usta. Miała na to wielką ochotę. W trakcie pocałunku Uchiha uniósł ją delikatnie. Ivy zrozumiała aluzję, wyciągnęła swoją dłoń spod jego koszulki i zaczepiła się swoimi nogami w jego pasie. Madara przerwał pocałunek i ponownie zajął się jej szyją, na której zostawiał mokre ślady. Ruda była na skraju wytrzymałości.
- Pragnę cię - wydyszała mu do ucha, które delikatnie przygryzła - Teraz - dwa razy nie musiała mu powtarzać. Jego dłonie, które znajdowały się na pośladkach, bez żadnej trudności rozerwały rajstopy. Większy opór nastąpił ze strony majtek, lecz i z nimi sobie szybko poradził. Z tylnej kieszeni swoich spodni wyciągnął prezerwatywę, którą otworzył zębami. W tym samym czasie Ivy oparła się plecami o ścianę i nadal trzymając się nogami w jego pasie, utworzyła małą przerwę, przez którą odpięła pasek, guzik oraz zamek błyskawiczny jego jeansów. Spodni jednak pozbył się on sam, to samo zrobił z bokserkami. Ivy przełknęła zalegającą w jej ustach ślinę na widok jego ogromnego, nagiego penisa, na którego zakładał prezerwatywę. Gdy tylko zakończył tę czynność, dopchnął ją do ściany i wszedł w nią głęboko, bez żadnego uprzedzenia.
- O tak! - krzyknęła z rozkoszy. Było to dla niej tak niespodziewane, a zarazem przyjemne posunięcie, że nie przejmowała się tym, że ktoś może ich usłyszeć, zwłaszcza dlatego, że na wyświetlaczu windy pokazywała się piątka. Niedaleko do szóstki. Wiedziała, że drzwi zaraz się otworzą i ktoś może ich zobaczyć, lecz w tym momencie się tym nie przejmowała. Było wręcz odwrotnie. Fakt, że ktoś może ich zobaczyć dodawał większej pikanterii całej tej sytuacji. Uścisk na pośladkach został wzmocniony. Madara wykonywał głębsze ruchy i kontrolował tempo, które z wolnego stawało się coraz szybsze. Pomieszczenie wypełnione było charakterystycznym odgłosem odbijanych jąder o pośladki, ich urywanymi oddechami oraz cichymi jękami obojga. Drzwi windy otworzyły się, a Uchiha wykonywał szybsze ruchy. Czuła, że orgazm jest bliski. Wystarczyły jeszcze dwa mocne pchnięcia i doszli w tym samym momencie. I tym razem nie martwili się tym, że ktoś ich usłyszy. Gdy dziewczyna doszła do siebie po tych doznaniach, opuściła głowę w dół i z pięknym uśmiechem spojrzała na swojego kochanka, który odwzajemnił gest i z niej wyszedł. Ivy opuściła nogi na podłogę, a Madara ściągnął zużytą prezerwatywę, którą zawiązał w supełek i wyrzucił do kosza, który stał w przeciwległym kącie windy. Chwycił kobietę za rękę i pociągnął w stronę swojego mieszkania. Po drodze nikogo nie spotkali.

Otworzył drzwi, lecz przepuścił ją pierwszą. Gdy znaleźli się w środku najpierw zakluczył mieszkanie, później za pomocą stóp ściągnął buty. Jak zauważył, Ivy zrobiła dokładnie to samo oraz rzuciła swoją torebkę w kąt przedpokoju. Wykonał jeden, duży krok w jej stronę i po chwili miał ją w swoich objęciach. Ujął jej twarz w dłonie, delikatnie się nachylił i pocałował namiętnie, bez pośpiechu. Ruda zacisnęła jedną dłoń na jego koszulce, a drugą nałożyła na jego dłoń, którą masowała kolistymi ruchami. Madara robił powolne kroki w przód, pchając ją lekko w tył, aby dostać się do wielkiego łóżka. Znał swoje mieszkanie na wylot, więc nie musiał uchylać powiek, aby skontrolować odległość, która dzieliła ich od mebla. Ich języki splotły się razem, aby po krótkiej chwili rozłączać się i obijać o podniebienie, zęby oraz ścianki policzków. Ściągnął dłonie z jej twarzy, po czym delikatnie zaczął ściągać z niej jeansową katankę. Odzież upadła z szelestem na panele. Brunet zaczął masować jej nagie ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka.
- Zimno ci? - nie powstrzymał cichego parsknięcia pod nosem. Pierwszy raz spotkał się z taką sytuacją, aby przy tak intymnym zbliżeniu, gdzie ludziom przeważnie temperatura wzrasta i krew buzuje oraz wrze niczym gaz w coca coli, kobiecie było zimno.
- Nie - zaśmiała się - Zawsze ma gęsią skórkę, gdy jestem cholernie podniecona - odpowiedziała, po czym wspięła się na palce i musnęła przelotnie jego usta, brodę, linię żuchwy, aż dotarła do szyi. Wziął głębszy wdech, gdy tylko poczuł jej sprawny język, który wytaczała sobie szlak na jego skórze. "Naznaczała" go śliną, po czym wracała do tych wszystkich miejsc, które zaczęła na przemian ssać i przygryzać. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że może to być takie przyjemne. Otrząsnął się z lekkiego oszołomienia i zaczął błądzić rękoma po całym jej ciele. Zahaczał o jej krągłe piersi, brzuch, plecy, pośladki, kobiecość. Oczywiście wszystko to działo się przez materiał jej sukienki, którą podwinął od dołu ku górze, ukazując jej nagą cipkę i pupę, którą zaczął mocno ugniatać i lekko poklepywać. Ivy odtrąciła jego ręce i zwinnie ściągnęła z niego rozpiętą kurtkę oraz koszulkę. Gdy miał z powrotem położyć na niej ręce, zauważyła za nim łóżko, na które go popchnęła. Madara poczuł jak zaczyna mu brakować miejsca w bokserkach. Dodatkową atrakcją było dla niego obserwowanie, jak Ruda ściąga ze swoich nóg strzępki rajstop, wyginając się przy tym i eksponując swoje ciało. Po zakończeniu tej czynności, chwycił ją za rękę i pociągnął w swoją stronę na tyle mocno, aby upadła okrakiem na jego kolana. Spragniony jej piersi, których celowo w windzie nie dotykał dla zwiększenia doznań, ścisnął jedną przez materiał sukienki mocno, lecz na tyle, aby było to dla jego kochanki przyjemne, nie bolesne. O tak. Brakowało mu tego bardzo, co natychmiast poczuł w swoich spodniach. Chwycił suwak zamka błyskawicznego sukienki, który wydawał dźwięki przy najmniejszym ruchu fioletowookiej i pociągnął szybko w dół. Uchiha napotkał jednak opór. Zamek zaciął się na fałdach, które sam stworzył, gdy podwinął dolne partie odzieży na brzuch dziewczyny. Mężczyzna nie miał jednak zamiaru pieprzyć się z wyciąganiem nitki spomiędzy ząbków i suwaka. Jego pożądanie niecierpliwiło go, przez co wykorzystał swoją siłę, którą rozwalił zapięcie. Zsunął sukienkę z ramion Rudej, przez co została już w samym biustonoszu. Uśmiech sam wkradł mu się na buzię, gdy tylko zobaczył przed swoimi oczami czarną koronkę. Zaczął muskać skórę jej dekoltu, równocześnie ugniatając jedną pierś przez stanik. Drugą ręką podtrzymywał ją za plecy. Nad swoim uchem słyszał tłumione jęki. Na chwilę zaprzestał swoich czynności i spojrzał na twarz dziewczyny. Oczy miała zamknięte, a na przygryzanej wardze zauważył, jak spod białego zęba wycieka delikatna stróżka krwi. Wyciągnął swoją szyję tak, że jego usta znajdowały się tuż przy uchu.
- Chcę słyszeć twoje jęki. Lubię to, że jest ci ze mną dobrze, więc mi to pokaż - aby się przekonać, czy zrozumiała, ścisnął jej drugą pierś. Efekt był natychmiastowy. Ivy jęknęła mu wprost do ucha. Sam nie mógł się powstrzymać i z jego gardła również wydobył się dźwięk. Zadowolony, zniżył głowę na wysokość jej biustu i zatopił swój język w rowek między jej piersiami. Ruda wygięła swe ciało w łuk, tym samym przybliżając klatkę piersiową do jego języka. Czuł jak temperatura jego ciała wzrasta. Jęknął prosto w jej zagłębie, gdy poczuł, jak kobieta masuje mu kark. Było to coś nieziemskiego.
Swoim językiem zapuszczał się w coraz dalsze rejony, jednak utrudniała mu to bielizna dziewczyny. Naciągnął biustonosz pod linię jej piersi, przez co uniosły się wyżej, a sterczące na baczność sutki były na wysokości jego oczu. Z łapczywością wziął jedną z nich do ust. Językiem trącał go to w górę to w dół, zwiększając efekt poprzez ściskanie tejże piersi ręką. Czynnościom tym towarzyszyły coraz to głośniejsze jęki Rudej, przerywane przez próby złapania oddechu. Muzyka stworzona wprost dla jego uszu. Rękę przeniósł na drugą pierś, natomiast dalej zajmował się tym samym sutkiem, z tą jednak różnicą, iż zaczął go ssać. Ivy niemal wiła się w jego uścisku. Nie kontrolowała swoich ruchów. Dociskała jego twarz do biustu, błagając, aby nie przestawał. Kciukiem bawił się sutkiem drugiej piersi, wciskając go delikatnie "do środka", delikatnie szczypiąc i ciągnąc go w górę, obracając wśród palców. Jego ciało przeszedł dreszcz, gdy poczuł miłe pieczenie na plecach - to Ruda zaczęła go drapać. Uchiha wypuścił z ust sutek i zaczął muskać obie piersi na przemian oraz lizał brodawki wokół ich szczytów. Drapanie i błagania nasiliły się, aż w końcu wszystko zostało przerwane przez jej głośny krzyk. Fioletowooka zastygła w jego objęciach. Doszła. Oparła swoją brodę o jego głowę i głośno wdychała powietrze, aby się odrobinę uspokoić. Wokalista uznał, iż już czas na główną atrakcję. Wzmocnił uścisk na jej plecach, obrócił i położył na łóżku. Górował nad nią. Wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów wszystkie prezerwatywy jakie miał i odłożył je na stolik nocny, obok łóżka, lecz jedną zostawił w dłoni. Ściągnął z siebie resztę odzieży, jaką na sobie miał. Otworzył kondoma za pomocą zębów, lecz chwycił go za daleko i uszkodził wraz z opakowaniem. Chwycił następną sztukę. Tym razem nie napotkał żadnych przeszkód. Nałożył zabezpieczenie na nabrzmiałego członka, a następnie pochylił się nad ciałem spragnionej dziewczyny. Cały ciężar ciała przeniósł chwilowo na lewą rękę, którą opierał obok głowy Rudej. Wycisnął na jej ustach soczysty pocałunek, natomiast prawą ręką gładził jej uda, wilgotne od soków. Zadowolony efektem swoich działań, nakierował swojego penisa na jej pochwę, po czym wszedł w nią mocno. Jego pchnięcia były szybkie i głębokie. Oboje jęczeli z rozkoszy. Ivy wypychała biodra w jego stronę, przez co miał do niej lepsze dojście. Jęknął głośniej, gdy niespodziewanie chwyciła go z całej siły, jaką miała za pośladki. Wiedział, że już długo nie wytrzyma. Poprawka. Obaj byli na skraju. Częstotliwość jej jęków wzrosła, aż zakończyła to wszystko jednym, przeciągłym dźwiękiem. Madara nie był na to obojętny. Dokończył wszystko trzema szarpnięciami, aż również doszedł. Z westchnięciem opadł na jej piersi. Słyszał, jak Ruda próbuje wziąć głębsze wdechy.  Powoli wysunął się z niej i opadł na łóżko. Czuł się zajebiście, lecz nadal chciał więcej. Tylko czy ona to wytrzyma?

Odwróciła się na plecy, a twarz skierowała w jego stronę. Widziała, jak się uśmiecha i na nią patrzy. I jak mu tu powiedzieć, że nadal jest nienasycona? Może coś zaaranżować? Albo odwrócić się z powrotem na plecy, żeby widział jej piersi i łono? Ale ile taki facet może wytrzymać? I skoro jest już zadowolony, to czemu nie śpi? Odpowiedź sama nadeszła, gdy poczuła jego delikatne palce, wspinające się od kości ogonowej, aż po sam szczyt kręgosłupa. Gwałtownie wypuściła wydech. Przyjemny dreszcz opanował jej ciało, a gęsia skórka już była wyczuwalna pod jego palcami. Uśmiechnęli się do siebie wzajemnie. Tym razem to Ivy się podniosła i pochyliła nad wokalistą. Ich twarze znajdowały się na tej samej wysokości. Ruda zaczęła zmniejszać dystans między ich ustami, przez co mogło mu się wydawać, że chce go pocałować. Sam uniósł minimalnie głowę w górę, aby przyspieszyć ten proces. Dziewczyna wysunęła język, którym przejechała po jego górnej wardze. Uchiha rozchylił swoje usta, gotowe do pocałunku, lecz fioletowooka nagle zmieniła tor swojego ruchu i schyliła się do jego ucha, wcześniej przyciskając go do poduszki. Polizała skórę za jego uchem, następnie delikatnie dmuchała w to miejsce, aby wywołać u niego dreszcze. Chwytała w zęby jego małżowinę, którą następnie zaczęła ssać. Nie potrafił opisać doznań, jakie przeżywał. Nie dość, że Ivy wywoływała u niego podniecenie samym pieszczeniem ucha, to jeszcze wysłuchiwał, jak jej oddech przyspiesza. Ponownie poczuł, jak sunie swoim językiem w dół, do szyi. Złożyła na niej jeden pocałunek i spragniona jego nagiego torsu, ruszyła w dalszą drogę. Powoli, bez pośpiechu muskała jego obojczyki. Dłonią badała każdy jego mięsień. Wcześniej kompletnie nie zwróciła na to uwagi. Dopiero teraz zauważyła, że Uchiha musi dbać o swoje ciało na siłowni, ponieważ wszystko było twarde. Dosłownie. Uśmiechnęła się do siebie, gdy tylko doszła do sutka. Na początek oblizała dookoła jego brodawkę, co spotkało się z wygięciem jego klatki w łuk oraz stłumionym jękiem. Nie dręczyła go dłużej. Wzięła sutkę do ust, którą delikatnie przygryzała i ssała, natomiast drugą bawiła się dłonią. Towarzyszyły temu parskania nosa. Zaprzestała na chwilę swoich czynności. Zdziwiony mężczyzna spojrzał na nią niezrozumiale.
- Chcę słyszeć twoje jęki. Lubię to, że jest ci ze mną dobrze, więc mi to pokaż - powiedziała to nad jego ustami, na które tym razem się skusiła. Pocałunek był krótki, bez języczka, ale wystarczający, by podtrzymać ich podwyższone ciśnienia. Z pieszczotami przeszłą na jego podbrzusze. Drażniła go, bawiąc się na tej granicy. Zupełnie nie wiedział czego może się po niej spodziewać, aż nagle poczuł uścisk jej ręki na swoim penisie. Zajęczał głośno, ku jej satysfakcji. Zachęcona wydawanymi przez niego dźwiękami, ściskała go mocniej, poruszając dłonią z góry w dół i z powrotem. Nie spodziewała się, że aż tak podnieci się pieszczeniem drugiej osoby. Spojrzała na stolik nocny, z którego wzięła ostatnią prezerwatywę. Otworzyła ją ostrożnie, aby przypadkiem jej nie uszkodzić, po czym z satysfakcją nałożyła ją na jego całą długość. Zanim go jednak dosiadła, zaczęła ocierać się jego czubkiem o swoją szparkę. Czuła się nieziemsko. Nie powstrzymywała swoich jęków. Spragniona większych doznań, wypełniła się nim całym. To była magia. Opadała na niego łagodnie, aby przyzwyczaić się do uczucia panowania nad nim, które fundowało jej dodatkową rozkosz. Bawiła się nim jak mogła. Raz przyspieszała tak, że obaj byli na skraju spełnienia, aż zwalniała i kończyła w całkowitym bezruchu. Zmieniała tempo na przemian, uderzając karcąco jego dłonie, które próbowały chwycić ją za biodra i nadać im jego rytm. Zamiast tego, kładła je na swoje piersi, które on posłusznie masował i przygniatał. Tym razem nie zwalniała. Utrzymywała stałe tempo. Czuła, że ekstaza jest blisko. Ich jęki wypełniły całe pomieszczenie, aż zlały się w jeden krzyk. Teraz byli spełnieni. Wyszła z niego i opadłą na brzuch, obok niego.

Od dawna nie była tak zadowolona. I zmęczona. I skołowana. Mimo iż była w błogim nastroju, nie miała pojęcia co zrobić. Czy zasnąć obok super przystojnego mężczyzny, który zafundował jej niesamowite cztery orgazmy, czy najzwyczajniej w świecie ubrać się i iść do domu. Gdziekolwiek się on znajdował. Pierwszy raz poszła na taki przygodny seks. Nie znała zasad Madary. Chciał żeby poszła, czy żeby została na noc?
- Proszę cię, nie wierć się tak - wymruczał, po czym przyciągnął ją do siebie. Ułożyła głowę na jego klacie, natomiast brunet przykrył ich kołdrą tak, że jej plecy i jego klata pozostawały nagie. Objął ją ramieniem i niemal natychmiast zasnął. Ostrożnie, aby go nie zbudzić, uniosła się lekko, aby popatrzeć na jego pogrążoną w śnie twarz. Naprawdę żałowała, że nie wzięła ze sobą aparatu.

Obudził się pierwszy. Nie żeby z własnej woli. Promienie słoneczne zza okna obrały sobie za cel jego oczy, co było niezwykle upierdliwe, więc odwrócił się tyłem do szyby, mając nadzieję na dalszy sen. Jego ręka natrafiła na coś miękkiego i miłego w dotyku. Ścisnął to w celach orientacyjnych, nadal nie otwierając oczu.
- Madara, czy mógłbyś z łaski swojej nie macać mi cycka z samego rana? Fajnie by było jeszcze trochę pospać - usłyszał zaspany głos Ivy. Jej zdanie rozśmieszyło go, co momentalnie zburzyło jego chęci do ponownego zaśnięcia. Zaśmiał się cicho pod nosem, aby nie przeszkadzać swojej koleżance, a następnie przetarł dłonią oczy. Dźwignął się do przodu, opierając łokcie o kolana i oparł głowę na dłoni. Rozejrzał się po pokoju, po którym porozrzucane były ich ciuchy. Siedział tak przez krótką chwilę i dochodził do siebie, a następnie wstał i udał się do łazienki, aby wziąć kąpiel. Odświeżony i ubrany w nowe ciuchy wyszedł z zaparowanego pomieszczenia. Spojrzał na Rudą, która nadal spała w jego łóżku. Był ciekawy jaka jest. Bo w łóżku była naprawdę niesamowita i bardzo otwarta na możliwości. Wszedł do przedpokoju, gdzie założył buty oraz wziął portfel z półki na klucze i wybrał się do sklepu. Jako że był zmęczony nocnym maratonem, wybrał windę. Podczas czekania na środek transportu, spotkał swoją sąsiadkę. Wsiedli razem do windy, nie odzywając się do siebie, choć widział, jak starsza pani mierzy go nieprzychylnym spojrzeniem. Domyślał się, że albo pani Hamasaki widziała go razem z Ivy przez judasza w swoich drzwiach, gdzie miała idealny punkt obserwacyjny, ponieważ jej drzwi mieściły się idealnie na przeciwko windy, albo byli zbyt głośni. Zdawał sobie sprawę, że ściany w tym budynku nie zatrzymywały dźwięków. Sam nieraz miał okazję słyszeć utwory Moazarta, które puszczała ku jego złości. Tylko czekał, aż z jej nozdrzy zacznie wydobywać się para, albo wykona jakiś znak religijny. Choć w sumie i tak go zaskoczyła. Znał tą kobietę na tyle dobrze, iż wiedział, że nie miałaby oporów, aby wypomnieć mu jego w jej mniemaniu naganne zachowanie, co nieraz już zrobiła. Widocznie najpierw chce się naradzić ze swoimi koleżankami, co ma mu powiedzieć. Tylko nie to. Będę miał przesrane. W takim wypadku najlepiej się wyprowadzić na tydzień. Te babsko potrafi być takie upierdliwe. W sumie nie ma się co dziwić. To była nienawiść od pierwszego spojrzenia. I to odwzajemniona. Tyle, że raczej nikt nie lubi sąsiadek, które wiedzą o tobie więcej, niż ty sam. Z ulgą przywitał otworzenie się drzwi windy. Wyszedł z niej jak najszybciej. Na sam początek udał się do sklepu z bielizną. Pamiętał, że w nocy rozerwał majtki Rudej. Wypadało je odkupić, poza tym chyba nie jest fajne chodzić bez bielizny pod sukienką. No, zależy od sytuacji. Jeśli się idzie na podryw, to czemu nie, lecz przypuszczał, że teraz, gdy dziewczyna będzie chciała wrócić do siebie, nie będzie to dla niej zbyt komfortowe. Dobrze pamiętał, jaki miała biustonosz, więc wybrał pasujący do niego koronkowy dół, rozmiar wybierając na oko. Zadowolony ruszył do spożywczaka. Kupił mleko, kawę, bułki i dżem malinowy.
Po powrocie rozsiadł się w kuchni z pustą kartką i długopisem. Zaczął pisać tekst, który przyszedł mu do głowy jeszcze wczoraj w klubie.

Nie mogła przez niego zasnąć. Wytrwale leżała bez ruchu, czekając na kolejną dawkę snu, lecz było to na nic. Słyszała jak wchodzi do jakiegoś pomieszczenia i zamyka drzwi. Następnie wydobywały się dźwięki lecącej wody. Musiał brać prysznic. Przewróciła się na drugi bok. Nie otwierała oczu. Kochała takie lenistwo z rana. Gdy wyszedł z łazienki, słychać było jak zbiera wszystkie ciuchy z podłogi i odkłada w jedno miejsce. Czyżby pedant? Kolejne trzaśnięcie drzwi. Tym razem jednak w całym pomieszczeniu panowała cisza. Zostawił ją samą?
Rozkładał się w kuchni. Słychać było szelest reklamówki, otwieranie lodówki i szafek oraz szuranie krzesła.
- Madara? - zawołała na głos i w końcu otworzyła oczy. Uderzyła w nią fala bieli. Zarówno sufit, jak i ściany były śnieżnobiałe. Po swojej lewej stronie miała wielkie okno, na całą długość ściany. Firany były białe, natomiast zasłony krwistoczerwone. W rogu, gdzie stykała się ściana z oknem, znajdowały się drzwi z ciemnego drewna. Obok nich, na prawo, znajdował się czarny telewizor na ciemnej komodzie. Dalej, na prawo, znajdowało się wykute przejście do kuchni - jak się domyślała po widocznych meblach z jej perspektywy. Przy kolejnym zetknięciu ścian, znajdowało się przejście do przedpokoju. Przy łóżku znajdowały się szafa i stolik, a przy nim dwa czerwone fotele, na których znajdowały się ich ciuchy. Mieszkanie, a raczej kawalerka, była bardzo mała. W sam raz dla jednej osoby, ewentualnie dla dwóch, które chcą płacić jak najmniejsze rachunki. Chociaż musiała mu oddać, że urządził je stylowo. Jasne ściany połączone z ciemnymi meblami i panelami oraz czerwoną zasłoną i fotelami? Nieźle.
- Hm? - usłyszała jedynie jego mruknięcie. Widocznie nie chciało mu się wstawać. Jej też nie.
- Dasz mi jakiś ręcznik? Chciałabym się wykąpać - nie odpowiedział nic. Zamiast tego do jej uszu doszedł dźwięk odsuwanego krzesła. W pokoju pojawił się brunet, który podszedł do szafy i wyciągnął materiał, o który prosiła. Otworzył też drzwi do łazienki, na wszelki wypadek, gdyby nie wiedziała, gdzie jest.
- Jak byś czegoś potrzebowała, wołaj - uśmiechnął się i wrócił do kuchni. Korzystając z jego nieobecności, przeciągnęła się jak kotka, eksponując swoje nagie ciało. Nie miała pojęcia, że Uchiha to widzi i robi wszystko, aby uspokoić swoje zmysły.
Łazienka zdecydowanie była królestwem Madary. Poza białym sufitem, całe pomieszczenie pokryte było czarnymi kafelkami. Na wprost znajdował się prysznic, który nie miał postaci kabiny. Po prostu przymocował baterię i półkę na żel i szampon do ściany, na podłodze znajdował się odpływ, jednak wszystko to było ograniczone ledwo widoczną listwą podłogową, która miała zapobiec rozprzestrzenianiu się wody po całym pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka nie było widać sedesu, który jednak znajdował się we wnęce. Ku zaskoczeniu fioletowookiej, również był czarny. Przy wejściu znajdowała się czarna umywalka, pod nią mała, czarna szafka na kosmetyki. Nad umywalką znajdowało się też duże lustro, w którym mogła się dokładnie przejrzeć. Miał dwa włączniki światła. Jeden uruchamiał halogeny przy lustrze, co nadawało półmrok, natomiast drugi zapalał halogeny przymocowane do sufitu. Podobało jej się tu. Z chęcią weszła pod prysznic uprzednio odwieszając ręcznik na haczyk znajdujący się z boku.
Kąpiel minęła jej w filozoficznym nastroju. Analizowała swój cały wczorajszy wieczór. Nadal nie mogła uwierzyć, że jej własne przyjaciółki tak chamsko ją potraktowały. Rozumiała, że nie każdy musi ją lubić, lecz osoby, z którymi trzymała się od lat? Nie spodziewała się takich komentarzy odnośnie jej osoby. W jakimś stopniu dotknęły ją ich słowa, lecz wiązało się z tym wiele emocji. Szok, zdziwienie. Nigdy nie czuła się tak oszukana. Skoro aż tak bardzo im przeszkadzała, to mogły to załatwić w lepszy sposób. No i przede wszystkim szybciej. Aż wierzyć się nie chce, że kochała je jak siostry. Tyle tylko, że miłość ta od paru miesięcy przygasała i nie była tak silna, jak na początku. Ku jej szczęściu. Nie przypuszczała, że odczuje tak wielką ulgę, przez to, że zerwą ze sobą kontakt. Ostatnio ją męczyły, a poza tym traciła przy nich swoją pewność siebie, której nigdy nie miała zbyt wiele.
- Kurwa mać! Co ja teraz zrobię? - oparła swoje czoło o letnią ścianę - Przecież mieszkam razem z Sakurą. Jak ja znajdę nowe mieszkanie? - westchnęła głęboko. Nie dość, że z nią mieszkała, to jeszcze na nowy semestr Ino i Hinata miały się do nich wprowadzić. Totalna porażka. Na szczęście mieszkanie należało do rodziców Sakury, a że znały się od dziecka, nie spisywali z nią żadnej umowy, więc nie będzie musiała płacić za zerwanie jakiejkolwiek. Zawsze dzieliły koszta na pół. Chociaż tyle. Przez to wszystko zrodził się nowy problem. Jak się szuka nowego mieszkania? Jakie ceny panują w środowisku? Przecież każdy mógł ją orżnąć przez zawyżoną cenę. I jak ocenić nowych współlokatorów? Nigdy nie musiała się przejmować takimi rzeczami. Od liceum wiedziała, że zamieszka z Haruno.
Cała ta kłótnia miała w sobie przynajmniej dwa pozytywne aspekty. Ivy już nie będzie musiała cierpieć przez dziewczyny. Nienawidziła, gdy ją ignorowano. Teraz już tak nie będzie. No i spotkała Madarę. Swoją drogą, nigdy nie przypuszczała, że zaproponuje obcemu mężczyźnie seks. Dopiero teraz pomyślała, że wokalista mógł zrobić jej krzywdę. Mógł wywieźć poza miasto zamiast do swojego mieszkania. Było to lekkomyślne, lecz wczoraj się tym nie przejmowała. Jeśli już decydowała się na jednorazowy seks, to przeważnie wybierała chłopaków, których widziała na oczy więcej, niż jeden raz. Poza tym, nie spodziewała się, że potrafi być tak bezpruderyjna. Seks w windzie? W dodatku nie przejmowała się tym, że ktoś może ich zobaczyć. Wręcz przeciwnie, podświadomie nawet tego pragnęła. Była szczęśliwa, gdy wspominała ich wspólne nocne igraszki. Nawet teraz czuła przyjemny ból pomiędzy nogami. Wydawało jej się, że nadal czuje jego dotyk na swoim ciele. Tego dnia z pewnością nie zapomni do końca swego życia. Poza tym, jak to jest możliwe, że nie mam kaca?

Dlaczego kobiety muszą się tak długo kąpać? Nie ogarniał tego. Już dawno zdążył napisać tekst do piosenki oraz w połowie skomponować muzykę, co wcale nie było takie łatwe, ponieważ nie miał przy sobie żadnego instrumentu. Opierał się wyłącznie na swojej pamięci muzycznej. Poczuł ulgę, gdy usłyszał, jak drzwi do łazienki się otwierają. W progu kuchni stanęła Ruda, która owinięta była jedynie ręcznikiem. Był to bardzo, naprawdę bardzo przyjemny widok dla jego oczu. Dość krótki ręcznik wydłużał jej zgrabne nogi. Ivy podtrzymywała materiał w dość charakterystyczny jak dla kobiet sposób. Mimo iż jego koniec znajdował się pod prawą pachą, to wspomagała jego trzymanie lewą ręką, przez co uwypuklała swoje piersi. Coś niesamowitego. No i nie mógł zapomnieć o jej długich, rudych włosach, zaczesanych na tył głowy, z których skapywały kropelki wody, wprost po jej ciele. Istna magia, która działała na jego wyobraźnię.
- Nie wiesz może, gdzie podziały się moje majtki? - widział, jak jej policzki nabierają rumieńców. Naprawdę była urocza.
- Łap - z tylnej kieszeni spodni wyciągnął bieliznę, którą rzucił w jej kierunku. Równie dobrze mógł wstać i podać jej to wprost do ręki, ale był ciekawy jej reakcji. Nie miał też gwarancji, czy się na nią nie rzuci. Fioletowooka zręcznie chwyciła kawałek materiału w prawą dłoń, na co z jego krtani wydobyło się ciężkie westchnięcie, co nie uszło uwadze dziewczyny. Kuchnia wypełniła się jej śmiechem, gdy załapała aluzję.
- Nie mów mi proszę, że liczyłeś na to, że puszczę ręcznik - naburmuszony chłopak odwrócił jedynie głowę w bok, nie komentując jej wypowiedzi. Ivy nie przejęła się tym zbytnio i wróciła do łazienki, wcześniej zgarniając ciuchy z fotela - Fuck! No co jest, kurna, no? Do cholery z tym. Dlaczego nie mogę tego zapiąć? - słyszał jej narzekania i westchnięcia. Widocznie skapitulowała, jak się domyślał - z zapięciem sukienki i podeszła do niego. Stanęła przed nim w czarnej koronkowej bieliźnie, na którą narzuconą miała zepsutą odzież.
- Czym ja sobie zasłużyłem na takie tortury z twojej strony? - zapytał ochrypłym głosem. Wstał szybko z krzesła i przycisnął ją swoim ciałem do kuchennych szafek. Wpił się zachłannie w jej usta, kładąc swoje ręce na jej biodrach. Widocznie miesiąc, to dla niego zbyt długi okres bez seksu, bo teraz zachowywał się jak niewyżyty nastolatek. Przyczepiły mu się do twarzy jej mokre włosy, które przyjemnie chłodziły jego rozpaloną skórę. Aby się uspokoić, w trakcie pocałunku chwycił za krańce materiału, które próbował ze sobą połączyć zamkiem i zapiąć, lecz nic z tego mu nie wychodziło. Z niechęcią oderwał się od jej miękkich warg i spoglądając kątem oka w tył, zaczął się cofać i usiadł na swoim miejscu, ciągnąc dziewczynę za sobą, za materiał odzieży. Przyjrzał się dokładnie, czemu nie może zapiąć sukienki i zauważył, że kilka ząbków jest wykrzywionych. Widocznie w nocy nadużył swojej siły.
- Bardzo lubiłaś tę sukienkę? - spytał, spoglądając na jej twarz. Jednak nie widział złości, której się spodziewał.
- Przeżyję - odpowiedziała z uśmiechem, który go wręcz zaszokował - To tylko zamek. Można go wymienić. Teraz martwię się inną rzeczą. W czym ja wrócę do domu? Podejrzewam, że raczej w swojej szafie nie masz żadnych damskich ciuchów, co? - widział po jej minie, że w jakimś stopniu jednak ma nadzieję, że jej podejrzenia okażą się nieprawdziwe.
- Niestety nie mam. Ale zajmijmy się tym po śniadaniu. Jestem głodny - na te słowa jego brzuch zaburczał - Co powiesz na chleb z dżemem, a do tego kawa? - szczerze mówiąc, tylko to miał do jedzenia, więc pozostało mu mieć nadzieję, że dziewczyna nie jest wybredna. Jak to mówią - nadzieja matką głupich.
- Może zamiast chleba wolisz naleśniki? Mogę zrobić jeśli masz ochotę - Bo ja mam - dodała w myślach. Tylko co do cholery jest potrzebne do zrobienia naleśników? Czy ja to wszystko mam?
- Nie wiem, czy starczy produktów. Co potrzebujesz? - podszedł do lodówki, którą otworzył. Jej zawartość nie była imponująca. Trzy piwa, naczęte mleko, jajko, dżem i skisły banan, którego termin ważności chciał przedłużyć. Sama bieda.
- Mąka, mleko, jajka, sól i woda gazowana - wymieniała z pamięci. Postawił wszystkie produkty przed nią. Ivy zabrała się do roboty.

Naleśniki były jedyną potrawą, którą potrafiła sama przyrządzić. Żenujące, ale prawdziwe. Dopiero teraz zaczęła doceniać talent kulinarny Sakury. To ona zajmowała się gotowaniem. Przynajmniej ma motywację do nabywania nowych umiejętności. Podczas smażenia placków rozmawiali ze sobą swobodnie. Dowiedziała się, że zespół Madary nazywa się Akatsuki. Bardzo oryginalnie. Co ciekawe, wymyślił ją jego przyjaciel Pain, który grał na bębnach. To on był liderem zespołu, a nie jak sądziła - Uchiha. Ma 26 lat i skończył studia na profilu zarządzanie i marketing, ponieważ w przyszłości ma odziedziczyć rodzinną spółkę, lecz póki co poświęca się muzyce. Twierdzi, że korzysta z życia, póki może. Fajne podejście. Cóż, ona zbytnio analizowała każdą rzecz, którą robi.
- Interesujesz się astronomią? - usłyszała niespodziewanie, gdy nałożyła swoją porcję na talerz. Spojrzała na niego zdziwiona, nie mając pojęcia, skąd u niego taki pomysł.
- Nieee...
- O ty kłamczucho! - zaśmiał się przyjemnie. Czy już wspominała, jak bardzo działał na nią jego głos? Czuła ciarki na całym ciele, za każdym razem, gdy tylko się odzywał. Wiele by dała, aby nagrać jego głos i ustawić go sobie jako budzik. Nie wychodziła jednak z tą propozycją, aby nie być zbyt nachalną - Nie ładnie tak sobie żartować ze starszych ludzi - nagle nad jej głową zapaliła się lampka. Winda.
- To było kłamstwo w dobrej wierze - zaprotestowała - Co miałam zrobić? Widać, że dziadek musiał się wygadać, a niezbyt wiedziałam, co go interesuje - żywo gestykulowała dłońmi.
- To coś takiego jak kłamstwo w dobrej wierze istnieje? - zapytał się na głos, zupełnie ignorując jej wyjaśnienia - Przecież to nadal kłamstwo.
- Niby racja, ale nie zrobiłam mu tym krzywdy, a poza tym, było widać, że się cieszy. Ty nie byłeś na tyle uprzejmy, żeby z nim pogadać, a to w końcu twój sąsiad, więc jestem pewna, że mówił do ciebie - widziała, jak jego niewzruszona mina się zmienia, a powieka lewego oka zaczyna mu drgać. Może przesadziła z zarzutem o nieuprzejmości? Tyle, że powiedziała mu to, co myśli.
- Nie przekonuje mnie twój argument. Pan Toshiro dokładnie za miesiąc będzie patrzeć w okno, aby wypatrzeć spadającą gwiazdę i zażyczyć sobie emerytury. Koleś nienawidzi dzieci. Poszedł na pediatrę tylko dlatego, że dużo zarobi. Nie dość, że zagrał przed tobą uprzejmego staruszka kochającego dzieci, ponieważ w ten sposób podlizuje się większości dziewczyn w twoim wieku, to jeszcze naraziłaś go na ból pleców - oparł swoją głowę na dłoni i spoglądał, jak Ruda wcina naleśnika - Nie możesz wierzyć każdemu człowiekowi w jego słowa, tylko dlatego, że wydaje ci się uprzejmą osobą - tak, te słowa mają sens.
- Czy ty przypadkiem nie minąłeś się z powołaniem? - tym razem to brunet spojrzał na nią niezrozumiale - Właśnie w wymijający sposób uświadomiłeś mi, że jestem naiwna, ale nie jestem zła, co pewnie by nastąpiło, gdybyś powiedział mi to wprost. To znak, że miałeś zostać psychologiem - wokalista zakrztusił się kawą. Fioletowooka wstała ze swojego miejsca i podeszła poklepać go po plecach. Gdy jego kaszel ustał, uspokoiła się - Lepiej?
- Tak - odchrząknął - Lepiej.

Nigdy wcześniej nie prowadził z żadną dziewczyną, z którą miał okazję się pieprzyć, rozmowy na takim poziomie. Musiał przyznać, że była to miła odmiana. Cieszył się, że Ivy potrafi uzasadnić swoje racje sensownymi argumentami, a nie gada od rzeczy tylko po to, aby go przegadać i pokazać swoją wyższość, z czym często się spotykał. No i mimo różnych poglądów, akceptowała jego zdanie, bo dla niego coś takiego jak "kłamstwo w dobrej wierze" nie ma racji bytu. Nie obraziła się również, gdy zasugerował, iż jest naiwna. Choć nie spodziewał się, że tak otwarcie o tym powie. Naprawdę go intrygowała. Najchętniej spytałby się, czy wie co to jest spalony, ale trochę dziwne by było wyskoczyć z taką informacją "od dupy".
- Skoro już o powołaniu mowa, to powiedz mi, czym się na co dzień zajmujesz? - nie wiedział jak to zrobiła, ale Ruda zdążyła wyciągnąć z niego już większość informacji na temat jego osoby, podczas gdy on sam tylko sprawdził jej inteligencję. O ile można tak nazwać rozmowę na temat przekonań.
- Studiuję fotografię - jej twarz diametralnie się zmieniła - o cholera! Artystyczną - przeklęła i dokończyła. Musiała coś sobie przypomnieć - Która godzina? Gdzie mój telefon? - teraz zachowywała się jak typowa kobieta. Widział jej panikę, choć nie wiedział, czym jest ona spowodowana.
- Jest kilka minut po dwunastej - odpowiedział po zerknięciu na tarczę swojego zegarka.
- Cholera! Cholera! Cholera! Jestem spóźniona! Miałam zrobić zdjęcia koledze w ramach zaliczenia egzaminu! Przecież Rin* mnie zabije - wybiegła szybko z kuchni do przedpokoju. Po krótkiej chwili słyszał jak rozmawia przez telefon. Przeprasza, kłamie, że się spóźni, ponieważ zamówiona taksówka nadal nie przyjechała, więc dzwoni po nową. Kolejne przeproszenie - pewnie ten cały Rin wyrażał swoje niezadowolenie i kolejne kłamstwo w postaci zapewnienia, iż będzie na miejscu wkrótce. Być może było to złe, ale podziwiał damski geniusz jeśli chodzi o kłamstwa. W końcu Ruda musiała to wymyślić w tej samej chwili, w której przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Rozumiem, że było to kłamstwo w dobrej wierze - powiedział, gdy do niego wróciła.
- Na kobiecą logikę to wszystko nawet nie nazywa się kłamstwem, ponieważ właśnie mam zamiar zadzwonić po taksówkę. Podasz mi swój adres? - widział jak w telefonie szuka następnego kontaktu. Pewnie do kierowcy.
- Wiesz co? Nie ma potrzeby. Ja cię tam zawiozę - wyrwał jej telefon z dłoni - Nie chciałbym cię dobić, ale teraz masz chyba większy problem na głowie. W co ty się ubierzesz? - o dziwo Ruda nie zaczęła przeklinać, czego się spodziewał. Zamiast tego, ukryła swoją twarz w dłoniach i zaczęła skakać z jednej nogi na drugą w szybkim tempie. Do tego piszczała ze złości. Całą ta sytuacja nieźle go bawiła i z trudem powstrzymywał się od śmiechu.
- Wiem! - tak szybko, jak dziewczyna zaczęła skakać, tak szybko skończyła, a wyraz jej twarzy wyrażał zadowolenie - Masz może jakieś ciuchy, których już kompletnie nie potrzebujesz? - jej pomysł wydawał mu się komiczny. Chciała jego ciuchy? Rozumiał, że Ruda nie ma się w co ubrać i to jeszcze z jego winy, no ale spójrzmy prawdzie w oczy. Fioletowooka utopi się w jego ciuchach i będzie wyglądać jak niedożywiona nastolatka. Widać, że naprawdę musiała być zdesperowana, skoro zdecydowała się na taki krok. To zdecydowanie mu się nie podobało. Niechętnie ruszył do szafy i wyciągnął ciuchy, które były mu już za małe.

Przyjrzała się czarnej koszulce z białym napisem "Leave the world behind". Rzeczywiście mogłaby nie raz dostosować się do tej złotej myśli. Na oko widziała, że koszulka musiała opinać Madarę. Pewnie z ledwością ją zakładał. Na niej z kolei będzie to zwisać, lecz i na to miała sposób.
- Na pewno nie będziesz już jej nosił? - dopytywała się, i gdy zaprzeczył, poprosiła Uchihę o nożyczki. Skołowany chłopak, przyniósł jej jednak rzecz, o którą prosiła i z zaciekawieniem podpatrywał, co robi. Ivy rozłożyła na podłodze koszulkę i wyrównała zniekształcenia. Chwyciła ostre narzędzie, którym zaczęła odkrawać rękawy wzdłuż szwów. Skróciła też długość T-shirtu i nacięła od dołu przy szwie prawego boku. Zadowolona założyła na siebie materiał, chwyciła za rozcięte końcówki, które sprawnie zawiązała w kokardkę. W ten sposób otrzymała modną bokserkę, która podkreślała jej wcięcie w talii. Następnie przyszła kolej na jasne jeansy. Miała szczęście, że wokalista nie lubował się w szerokich spodniach a'la skate. Odcięła nogawki w taki sposób, że w końcowym efekcie osiągnęła szorty z postrzępionymi końcami. Zanim je jednak założyła, wróciła do przedpokoju po torebkę, z której wyciągnęła nową paczkę rajstop i chustę, którą wczoraj schowała, bo było jej za gorąco. Założyła pończochy, na to szorty, a apaszkę splotła razem z czarnymi pozostałościami po koszulce, z których zrobiła stylowy pasek. Efekt naprawdę był oszałamiający, lecz nie miała czasu się nim zachwycać. Jak najszybciej musiała się dostać pod studio, które udostępnione było dla studentów fotografii.
- To co? Lecimy? - mężczyzna nic nie mówiąc poszedł do holu, gdzie założył swoją skórzaną kurtkę, wziął klucze i dokumenty oraz założył buty. Tuż za nim stała Ivy, która miała już założoną katankę i kończyła nakładać obuwie. Nie zakluczał mieszkania po wyjściu. Zamiast tego, od razu ruszył do windy.

W myślach musiał zwrócić jej honor. No i w dalszym ciągu beształ się za nazwanie jej desperatką. Widać, że Ruda należy do grona artystów. Najlepsze pomysły zawsze przychodzą pod wpływem dużych emocji, gdzie wszystko ograniczone jest czasem, a raczej jego brakiem.
- Mogę zapalić czy może będzie ci to przeszkadzać? - patrzyła na niego wnikliwie z petem w ustach i przytkniętej przy nim nieodpalonej zapalniczce. Czekała na zgodę. Jego zgodę, którą wyraził skinięciem głowy. Z zapartym tchem czekał, aż tytoń zetknie się z ogniem i ogarnie go piękny zapach nikotynowego dymu. Niesamowitym i przyjemnym zajęciem było obserwowanie, jak ramiona Rudej unoszą się, aby móc zaciągnąć się używką. Jej usta ściskające filtr od fajki wcześniej nie wydawały mu się tak kuszące, jak teraz. Z rozkoszą obserwował jak jej napięte mięśnie się rozluźniają, a dym w postaci wijących się nitek uwalnia się z jej pełnych, czerwonych warg. Cały ten proces wykonywała z zamkniętymi powiekami. Postanowił podejść do niej bliżej, czego najwyraźniej nie zauważyła, zaciągając się po raz drugi. Położył dłonie na jej biodrach, subtelnie zmniejszając dzielący ich dystans. Swoim nosem zaczął wytyczać szlak na jej szyi. Wyczuwał zapach swojego żelu pod prysznic, jej skóry oraz miętowych papierosów. Oszałamiające połączenie. Musnął delikatnie jej szyję, na co gwałtownie wypuściła powietrze z płuc. Zaciągnęła się. Czuł ruch mięśni jej szyi. Oderwał się od jej skóry, po czym jego wargi znalazły się na wysokości jej ust. Chciał ją pocałować, lecz powstrzymała go dłonią, którą przytrzymała na jego twardej klatce piersiowej. Dzieliły ich milimetry, natomiast Madara wpatrywał się lekko zdziwiony w jej fioletowe oczy, które otworzyła. Uśmiechnęła się do niego uroczo, po czym w odległości, która ich dzieliła, wypuściła szkodliwy dym, wprost do jego jamy ustnej. Nie spieszyło mu się. Bardzo, bardzo powoli zbliżył do siebie ich usta. Delikatnie przygryzł jej dolną wargę, którą zaczął na przemian ssać. Ciche westchnięcie wydobyło się z jej krtani. Czuł, jak jej dłoń z papierosem ląduje na jego karku, aby mogła utrzymać równowagę. Ściągnął jedną rękę z biodra, którą przeniósł na jej jędrny tyłek, który z oddaniem ugniatał.
- O tak! - wyszeptała mu wprost do ust, które nakrył swoimi. Ich języki splotły się ze sobą. Co jakiś czas zahaczały o podniebienia, zęby, a następnie znowu łączyły w namiętnym masażu. Doznania, których doświadczał, zaczęły mu nie wystarczać. Wcisnął swoją dłoń za materiał jej szortów i majtek, dzięki czemu mógł poczuć jej nagą skórę. Chwilę pieścił jej pośladki, po czym dotknął jej najbardziej czułe miejsce. Przeciągły jęk, który wydobył się z jej krtani zachęcił go do dalszego działania. Rozwarł jej wargi sromowe po to, aby móc drażnić jej łechtaczkę. Ruda zaczęła się wić w jego objęciach. Nie panowała nad sobą, natomiast Uchiha czuł, jak kobieta robi się coraz to bardziej wilgotna. Wsunął w nią jeden palec, którym ruszał powoli to w górę to w dół. Pocałował ją ponownie, na co Ivy nie została obojętna. Oddawała pieszczotę z równą pasją i zachłannością. Nie zwrócili uwagi na to, że drzwi windy się otworzyły, a przed wejściem do środka stała grupka zszokowanych starszych pań, które wpatrywały się na nich ze zdziwieniem. Jednak nie zgorszyły się widokiem ich "wszystkich" igraszek. Z miejsca, w którym się znajdowały nie mogły widzieć, gdzie znajduje się ręka bruneta. Wystarczył sam widok i odgłos namiętnych pocałunków, aby móc zawstydzić upierdliwe sąsiadki. Zanim jednak pomieszczenie się zatrzasnęło, pani Hamasaki zdążyła nazwać parę kochanków "bezbożnikami". Madara wyłapał obelgę, lecz nie zaprzątał sobie tym głowy. Zamiast tego, wolał skupić całą swoją uwagę na rudowłosej studentce, w którą włożył trzy palce na raz, energicznie nimi ruszając. Czuł jak jej mięśnie zaciskają się na nich. Jej spełnienie było bliskie, tak samo jak zbliżający się garaż. Wraz z przyspieszeniem jego ruchów, jęki Ivy stawały się coraz głośniejsze. Musiała przerwać pocałunki, aby móc odchylić głowę do tyłu i dać upust swoim emocjom. Dotychczas trzymany przez nią papieros, wyleciał z jej ręki. Wokalista przyssał się do jej łabędziej szyi, a sama zainteresowana przyciskała jego głowę mocniej do swojej skóry. Czuła, że orgazm jest bliski. Ta świadomość rozrywała ją. Chciała dojść. Tak bardzo chciała dojść.
- Ahhhhh! - jej ciałem zawładnęły konwulsje, które szybko ustały. Zmęczona i zadowolona oparła się o tors Uchihy, który ją objął. Próbowała uspokoić swój oddech i galopujące serce. Brała głębokie wdechy. Odprężyła się, gdy poczuła na swojej głowie dłoń bruneta, która ją głaszcze. Winda zatrzymała się w podziemiach i rozsunęła swoje wrota. Wokalista chwycił Ivy za rękę i poprowadził w stronę swojego motocyklu.
- Dokąd jedziemy? - spytał, gdy zakładał kask na jej głowę.
- Ulica kwitnącej wiśni. Wiesz, gdzie to jest?
- Tak, wiem - nie rozmawiali ze sobą więcej. Po prostu jechali.

Zatrzymał się tuż pod jej blokiem. Nie chciała tam wracać, ale musiała iść po aparat.
- Poczekasz na mnie chwilkę? Zaraz wracam, ok? - Madara skinął głową w odpowiedzi. Oparł się o motor i z kieszeni kurtki wyciągnął papierosa, którego zaczął palić. Ivy odwróciła się od niego na pięcie i biegiem ruszyła do budynku. W ekspresowym tempie pokonała dwa piętra i otworzyła swoje mieszkanie, które dzieliła z Sakurą. Miała nadzieję, że jej powrót zostanie niezauważony. Myliła się. W holu zauważyła Haruno, która miała pełno łez w oczach. Ruda chciała wyminąć koleżankę i udać się do swojego pokoju, lecz ta niespodziewanie rzuciła jej się na szyję.
- Co ty do cholery odpierdalasz!? Myślałam, że nie żyjesz! Nie dawałaś mi żadnego znaku życia! Mogli cię zgwałcić do cholery! Gdzie byłaś całą noc? - fioletowooka czuła, jak robi się czerwona, a jej temperatura wzrasta. Była zła. Była wkurwiona.
- Co ja odpierdalam? Co ja odpierdalam! Co ty odpierdalasz? Jakoś nie zauważyłam, abyś szukała ze mną kontaktu zeszłej nocy, a teraz grasz zmartwioną przyjaciółkę? No sorry, ale na to już za późno. Może to ja miałam do ciebie pierwsza zadzwonić, co? Twoje niedoczekanie! Przecież nigdy się mną nie przejmowałaś, więc przestań z odgrywaniem tej szopki, bo założę się, że dopiero teraz zauważyłaś moje zniknięcie.
- Dzwoniłam do wszystkich twoich znajomych, do jakich się dało i powiedzieli mi, że nie ma cię u nich. Naprawdę się martwiłam!
- Brawo dla ciebie, tylko najpierw mogłaś zadzwonić do mnie. Nie musisz robić ze mnie dzieciaka, którym nie jestem. Sama potrafię o siebie zadbać.
- Ej wyluzuj może trochę, co? Ona naprawdę się o ciebie martwiła. Jak można zachować się tak dziecinnie i lekkomyślnie, mając dwadzieścia jeden lat? - do rozmowy dołączył się nie kto inny, jak Kankuro.
- Dziecinnie? Lekkomyślnie? Chyba sobie ze mnie kpisz. Nie masz pojęcia, co się stało, więc jakim prawem mówisz mi, jak się zachowuję? Bo to na pewno nie moje cechy, tylko Sakury. To nie ja, lecz ona zepsuła moje urodziny. Jak się okazało jestem suką oraz naiwniaczką od brudnej roboty, z której sobie można kpić - po minie Sabaku było widać, że nie ma pojęcia, o czym mowa - Więc proszę cię, daruj sobie wykłady na temat zachowania i porozmawiaj ze swoją dziewczyną, a później się mnie czepiaj, bo wątpię, żebyś zareagował tak spokojnie, jak to wczoraj zrobiłam ja. Poza tym jestem dorosła, więc sama mogę o sobie decydować - rudowłosa wyminęła parę i weszła do swojego pokoju, z którego wzięła aparat fotograficzny. Nie miała czasu, aby się przebrać lub żeby zabrać coś innego. Wyszła z mieszkania. Nie mogła się jednak oprzeć pokusie - trzasnęła za sobą drzwiami. Usadowiła się wygodnie za Madarą, wcześniej jednak schowała swój sprzęt do torebki. Podała mu adres uczelni, objęła mocno w pasie i oparła głowę o jego plecy. Chciała, aby ten dzień się już wreszcie skończył.

Zeszła z jego motocyklu i siłowała się z kaskiem. Jej nieporadne próby ściągnięcia go, wywołały na jego twarzy uśmiech. W sumie nie pamiętał, kiedy ostatnio uśmiechał się tak beztrosko i często. Zszedł z pojazdu i podszedł do niej powoli. Chwycił zabezpieczenie pod brodą Ivy, które bez problemu odpiął. Ściągnął kask z jej głowy i wygładził dłonią rude kosmyki. Spojrzał głęboko w jej fiołkowe oczy. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co powinien zrobić. Pocałować ją? Powiedzieć coś? Odwrócić się i odjechać? Dlaczego czuł się tak, jakby coś w jego życiu się kończyło? Musiał zapalić. Zanim jednak to zrobił, przyciągnął Rudą do siebie. Upajał się jej zapachem, dokładnie przyglądał detalom twarzy. Nachylił się nad jej pełnymi ustami, lecz nie złożył na nich pocałunku. Schylił się jeszcze bardziej, po czym łapczywie przyssał się do jej szyi. Słyszał, jak dziewczyna gwałtownie wypuszcza powietrze. Oderwał się od niej.
- Daj z siebie wszystko.
- Na pewno - uśmiechnęła się szeroko - Powodzenia rockmenie. Daj znać, jak wydacie płytę. Z chęcią ją kupię.
- Z chęcią dam ci ją w prezencie. W gratisie dostaniesz mój autograf - oparł się swobodnie o motor i zaczął szukać po kieszeniach paczkę fajek i zapalniczkę, których jak się okazało - zapomniał. Ivy, która do tej pory cofała się w stronę uniwersytetu, wróciła do niego. Poczęstowała Madarę papierosem, którego również podpaliła.
- Zamiast autografu wolałabym coś innego - szepnęła mu do ucha, które subtelnie przygryzła. Spodobała mu się ta wymiana zdań, która tak szybko się skończyła. Odwróciła się do niego plecami i pędem ruszyła w stronę budynku. Gdy tylko zniknęła mu z pola widzenia, nagle poczuł się obco. Nie chciał być w tym miejscu, lecz nie ogarniał tego, iż ich wspólna przygoda się kończy. Czemu czuł się z tym tak źle? Przecież nawet jej nie zna. Mógł chociaż wziąć jej numer telefonu. Zgasił peta.
- Może tak miało być?

Była zadowolona ze swojej sesji. Od dawna nie miała tak dobrego humoru. Czuła, że żyje. To naprawdę wspaniałe uczucie, gdy wiesz, że życie powoli ci się układa. Miała ochotę skakać z radości i energii, która ją rozpierała. W najbliższym kiosku kupiła szarą gazetę, w której przeważnie najczęściej znajdowały się ogłoszenia. Z prasą w ręku ruszyła do swojej ulubionej kawiarenki, do której najchętniej udawali się studenci. Wchodząc do środka, dało się usłyszeć charakterystyczne dzwonki, przymocowane tuż nad framugą, aby zaalarmować pracowników o nowym kliencie. Swoje kroki skierowała do kasy.
- Poproszę waniliowe cappuccino i ciasto czekoladowe - gdy tylko uregulowała rachunek, udała się w stronę najbardziej oddalonego stolika, który znajdował się w rogu kawiarenki. Miejsce było o tyle wygodne dla niej, że widziała kto wchodzi, natomiast ludzie, którzy wchodzili do środka, nie mogli jej zauważyć. Bardzo dobrze. Pomimo swojego wyśmienitego poczucia humoru, wolała nikogo nie spotkać. Chciała nacieszyć się tą chwilą w samotności. Rozwinęła gazetę na stronie z ogłoszeniami, a z torebki wyciągnęła czerwony flamaster.
- Przyjmę do pracy... - przeczytała pod nosem, po czym przekreśliła wszystkie informacje, które zaczynały się tym zdaniem - Wynajmę tanio mieszkanie. 100m2 - Nie stać mnie, za duże - bąknęła, po czym zaczęła przeglądać kolejne strony. Większość mieszkań była zbyt duża, aby wynajmować je samodzielnie. Samo mieszkanie z Sakurą miało 40m2, a i tak z ledwością się wypłacała.
- Szukam lokatora, mieszkanie 50m2, ulica Woli Ognia 7/3, Hidan Mori. Więcej informacji pod numerem.... - po przeczytaniu ogłoszenia poczuła tak, jakby zobaczyła światełko w tunelu. Od razu chwyciła swoją komórkę i wykonała telefon.
- Halo? - po drugiej stronie słuchawki usłyszała męski głos.
- Dzień dobry, ja dzwonię w sprawie ogłoszenia - przygryzła wargę - Czy nadal pan szuka lokatora?
- Tak, to nadal aktualne - była ciekawa, jak wygląda ten cały Hidan. Po głosie powiedziałaby, że nie przekroczył trzydziestki, choć takie myślenie często okazuje się zgubne.
- A czy lokatorka też wchodzi w grę? - ze stresu przymknęła oczy. Bałą się odpowiedzi mężczyzny po drugiej stronie. Od tego zależało jej najbliższe życie, w którym wolałaby uniknąć mieszkania z Haruno.
- Jak najbardziej. Pewnie chcesz się rozejrzeć po mieszkaniu. Zapraszam za... - chłopak zaciął się na chwilę. Z pewnością spoglądał na zegarek - Zapraszam za jakieś dwie godziny. Mam jeszcze sprawę do załatwienia na mieście, ale do tego czasu powinienem wrócić. Jesteśmy umówieni, Pani...?
- Ivy. Midori Ivy.
- Zatem Ivy, do zobaczenia.
- Do zobaczenia - powstrzymywała się od piszczenia z radości. Los się do niej uśmiechnął. Na dodatek do jej stolika zostało dostarczone zamówienie. Z radością zabrała się do konsumpcji.
Czas niemiłosiernie się wlekł. Ciągle spoglądała na wyświetlacz telefonu, aż uznała, że w końcu nadszedł czas, aby iść. Przechadzała się nieśpiesznym krokiem, spoglądając co chwilę na witryny sklepowe. Podziwiała kreacje wieczorowe, co przypominało jej, że miała się udać na bal, który organizuje jej uczelnia. Fuck! - w tym momencie nie miała ochoty nawet o tym myśleć. No bo z kim pójdzie? Miała iść z Sakurą i Kankuro, aby nie podpierać ściany, żeby miała koło kogo usiąść i z kim rozmawiać. Wcześniej nie była świadoma tego, iż jest aż tak zależna od swoich "przyjaciół". Nie mogła odsunąć od siebie myśli, że jest żałosna. Jej dobry humor został jedynie wspomnieniem. Przecież tak nie może być! Niby z jakiej paki ma się nimi przejmować, czemu musi cierpieć? Pokręciła szybko głową i weszła do najbliższego sklepu komputerowego, w którym kupiła najprostsze słuchawki z wejściem do jej telefonu. Z zadowoleniem włączyła piosenkę zespołu Fitz and The Tantrums pt. "The Walker". Na jej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech i nim się spostrzegła, wesoło podrygiwała w rytm muzyki. Utwór powtarzał się automatycznie, więc nie kłopotała się z przełączaniem.
Wola Ognia była ulicą, która składała się z samych kamienic ze sklepami i mieszkaniami. Wyglądała jak miasto w mieście. Życie tutaj z pewnością musiało być wygodne, ponieważ wszędzie było blisko, czy do sklepu spożywczego, odzieżowego, obuwniczego, czy restauracji. Niektóre budynki były zadbane, pomalowane na różnorodne kolory, od innych natomiast odpadały tynk i dachówki. Z uśmiechem na twarzy i pozytywnie pobrzmiewającą piosenką szybko odnalazła dwupiętrową, zieloną kamienicę z siódemką. Wchodząc na klatkę schodową, miała wrażenie, jakby już znajdowała się w domu. Podłogi wyłożone były linoleum w odcieniach zieleni, ściany były koloru pistacji, a schody z ciemnego orzecha. Obok schodów znajdowały się drzwi mieszkaniowe z jedynką na środku, więc domyśliła się, że musi wejść na drugie piętro, aby zobaczyć swojego być może przyszłego lokatora. Trzymała się poręczy i przeskakiwała po dwa schodki wchodząc do góry. Z mocno bijącym sercem nacisnęła dzwonek do drzwi. Usłyszała czyjeś kroki w mieszkaniu i wstrzymała oddech, gdy tylko wrota się uchyliły. Ze świstem wypuściła powietrze i uśmiechnęła się na widok przystojnego, siwowłosego mężczyzny o fiołkowym spojrzeniu. Jego oczy były identyczne, jak jej. Tyle że było u niego widać dzikość, co prezentował całym sobą. Swoją postawą. Był specyficzny. Nie znała go, ale gdyby miała go zdefiniować jednym słowem, zdecydowałaby się na "grzeszny". Biła od niego pewność siebie, i o dziwo musiał się przy niej czuć swobodnie. Wyczytała to z jego ciała. Sposób w jaki opierał się o framugę, jego ubiór, który na pewno nie był wyjściowy. Gdyby była mężczyzną i wiedziała, że do jej mieszkania ma przyjść nieznajoma, którą trzeba zachęcić do wynajmu, z pewnością przyodziałaby coś bardziej reprezentatywnego niż biały podkoszulek i wytarte, jasne dżinsy. Tak ubrałaby się dla niewyżytej seksualnie kochanki. Założyłaby chociaż skarpetki, a nie paradowałby na boso. Od samego widoku zimno zrobiło jej się w stopy. Z drugiej jednak strony cieszyła się z jego swobody. Facet przynajmniej nie bał się być sobą i jeśli zdecyduje się zostać jego współlokatorką to miała nadzieję, że nauczy się tego od Hidana. No i mogła ze spokojem podziwiać jego umięśnione ramiona, co było przyjemnym plusem.
- Ivy, tak? - miał uśmiech gwiazdy Hollywood, który w danej chwili zaprezentował.
- Tak, a ty pewnie Hidan? - skinął jedynie głową na potwierdzenie, po czym gestem zaprosił do środka. Chciała ściągnąć buty, lecz fioletowooki ją powstrzymał.
- Mieszkanie składa się z pięciu pomieszczeń. Łazienka, kuchnia, salon i dwa pokoje - wymieniając pomieszczenia, odginał kolejno palce tak, że na końcu miał zaciśniętą pięść - Na początek kuchnia - weszli w pierwszy skręt na lewo. Do kuchni nie prowadziły żadne drzwi. W ścianie był wybity jedynie łuk, który był wejściem do przytulnego pomieszczenia ze ścianami w odcieniu żółtym. Podłoga wyłożona była ciemnymi kafelkami, przy ścianie znajdował się stół z czterema taboretami, na przeciw których znajdowały się kuchenne, drewniane szafki, kuchenka, zlewozmywak i lodówka. Na ścianie, która znajdowała się na przeciw wejścia, wybite było prostokątne okno na całą długość ściany. Biała, krótka firanka ruszała się pod wpływem delikatnego wiatru, który dostawał się przez otwartą szybę. Materiał tworzył welon nad parapetem, na którym ułożone były przyprawy w doniczkach. Rozpoznała bazylię, rozmaryn, szczypiorek i pietruszkę, lecz reszta była dla niej czarną magią. Nie potrafiła nazwać pozostałych ziół.
- Lubisz gotować? - jeśli będzie ją stać na wynajem, kucharz będzie dla niej błogosławieństwem.
- Lubię eksperymentować, nie nazwałbym moich kuchennych czynności gotowaniem - Byleby było zjadliwe. Tylko o to proszę - modliła się w duchu - Tu jest salon - wskazał na przeciwległe pomieszczenie, do którego również wchodziło się przez łuk. Salon miał beżowe ściany z dwoma oknami, pomiędzy którymi w doniczce znajdowała się dracena. W czterech kątach znajdowały się głośniki od kina domowego. Na prawo od wejścia ustawiona była kremowa kanapa pod ścianą, obok niej znajdowały się trzy pufy, a nad nią powieszony był wieloczęściowy obraz, który przedstawiał wściekle czerwone róże. Był rozmieszczony tak, że zajmował całą ścianę. Przed kanapą stał szklany stolik, a na prawo od wejścia pod ścianą ustawiony był wielki telewizor plazmowy ze sprzętem multimedialnym, który stanowił centrum wśród szafek - zapewne na płyty z filmami i muzyką, oraz znajdującymi się na meblowych półkach książkami. Ivy poczuła palpitacje serca na myśl o rachunku za prąd, lecz póki co postanowiła o tym nie myśleć i ponownie przyjrzeć się pomieszczeniu. Całość była pięknie stonowana, co potęgowała ciemna, panelowa podłoga oraz biały, puchaty dywan pod stolikiem.
- Nie masz grzejników? - Hidan zrozumiał, o co jej chodzi.
- Tak, ogrzewanie w całym mieszkaniu jest podłogowe - z pewnością daje to wspaniały efekt, jeśli chodzi o krajobraz, w końcu ma się więcej przestrzeni, lecz jej zapał ostygł, gdy pomyślała o kolejnej opłacie. Oby było mnie stać. Następnie pokazał jej łazienkę. Posiadała to, co najpotrzebniejsze: prysznic, muszlę klozetową i umywalkę, nad którą wisiała lustrzana szafka. W tym jednak pomieszczeniu znajdował się grzejnik drabinkowy - zapewne do suszenia ręczników. Ściany i podłoga pokryte były pomarańczowymi kafelkami. Podejrzewała, że jest to jedyne pomieszczenie bez okien.
- Mój pokój jest na lewo - wskazał ciemne drzwi dłonią, gdy tylko wyszli z łazienki - Natomiast wolny pokój znajduje się po prawej stronie - właśnie tam się udali. Za drzwiami krył się bajkowy krajobraz. Jasne ściany idealnie wpasowały się w klimat zielonych i fioletowych ozdób. Rozkładane łóżko, akurat złożone, miało jasne obicie - barwą było zbliżone do ściany. Obok łoża stał stolik nocny wykonany z ciemnego drewna, na którym stała fioletowa lampka. Na przeciwko znajdowało się średniej wielkości, ciemne biurko, nad którym wisiał obraz przedstawiający poranną rosę na trawie. W pomieszczeniu znajdowało się wielkie okno z fioletowymi zasłonami i białą firanką, natomiast podłoga została wyłożona ciemnymi panelami, ozdobiona dodatkowo zielonymi, włochatymi dywanami.
- Kurde, ten pokój jest fantastyczny! - rzekła zachwycona - Ale rozumiem, że twój jest jeszcze bardziej odlotowy, skoro go nie pokazujesz. Pewnie nie chcesz odstraszyć tym klienta - mrugnęła do niego, na co się zaśmiał.
- Przejrzałaś mój plan. Normalnie nie wiem, co z tym fantem zrobić - Hidan udawał szok i ciągle zakrywał usta ręką. Gdy skończył swoje wygłupy, zaproponował Ivy kawę, przy czym rozsiedli się wygodnie w kuchni. Kawa przeciągnęła się. Trwała dwie godziny, podczas których negocjowali cenę wynajmu. Z góry było ustalone, iż rachunki będą opłacane po połowie, co do kosztu najmu było gorzej. Białowłosy zaproponował taką cenę, że Ruda omal nie udusiła się przełykaną kawą, lecz po dłuższych rozmowach i koronnym argumencie "jestem studentką", doszli do zgody na temat cen.
- To kiedy mogę się wprowadzić?
- Kiedy chcesz - Ivy zerknęła na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić czas.
- Mogę być za dwie godziny?
- Rozumiem, że mój urok osobisty jest tak skuteczny, że nie możesz już dłużej czekać i musisz się wprowadzić. Nie powiem, schlebia mi to - uśmiechnął się do niej uroczo i odprowadził do drzwi. Fioletowooka zdążyła przekroczyć próg, lecz chłopak ją zatrzymał - Nie zapomniałaś o czymś? - zdziwiona spojrzała na nowego współlokatora, lecz nie miała pojęcia, o co może mu chodzić.
- Torebkę mam, telefon mam. Chyba nie - uśmiechnęła się dopiero wtedy, gdy białowłosy wyciągnął z kieszeni jeansów klucze od mieszkania.

Od dłuższego czasu nie przyjmował gości. Zaszył się w swoim mieszkaniu i wpadł w szał tworzenia. Całkowicie wyłączył telefon, a z domu wychodził jedynie po żywność i fajki. Szukał rymów do tekstu, który napisał parę dni temu, lecz ciągle wprowadzał poprawki. Ten, który napisał podczas wizyty Ivy wylądował ostatecznie w koszu. Nie miał pojęcia, jaką melodię mógłby ułożyć do obecnego utworu.
"Ona się nie podda dopóki to się nie skończy
I tak gubię się w swoim czekaniu
Boże, ta noc mogłaby trwać wiecznie"**
Wymruczał tekst pod nosem, sprawdzając, czy pasuje do skomponowanej przez siebie melodii. Był zadowolony z efektów, lecz niektórzy nie zamierzali szanować jego ciężkiej pracy, ponieważ dobijanie się do drzwi, jakie rozchodziło się po jego kawalerce było nie do zniesienia. Zrezygnowany odłożył swoją gitarę na łóżko i poszedł uspokoić intruza.
- Siema, stary! - jego oczom ukazał się Hidan - Już myślałem, że nie żyjesz. Twój telefon nie działa, nie spotykałeś się z nikim, no i... Ej, ej! Zaczekaj, no! - chłopak zaczął się wydzierać, gdy brunet zatrzaskiwał mu drzwi przed nosem. Na szczęście dla Hidana, zdążył on wetknąć swoją stopę tak, że uniemożliwił Madarze ponowne zamknięcie się.
- Hidan, wypierdalaj - Uchiha słynął z tego, że dla znajomych nie miał litości i mówił wszystko to, co myślał, bez zbędnych ozdobników.
- Tak, ja też cię dawno nie widziałem. U mnie wszystko ok, dobrze, że pytasz. Mam nową współlokatorkę, a twój zespół się buntuje i jeśli tego nie ogarniesz, nie będę miał gdzie wracać - białowłosy nawijał jak katarynka, wpraszając się przy okazji do salonu, gdzie usiadł na fotelu.
- O czym ty mówisz? - zdziwiony poszedł do kuchni, z której przyniósł dwa piwa. Jedno ze swobodą popijał, drugie natomiast podał znajomemu.
- Nie wiem czy wiesz, ale jesteś poza obiegiem przez dwa tygodnie i w tym czasie dużo się działo. Przez twoją nieobecność Akatsuki poprzepadały cztery koncerty. Zespół nie był zadowolony, bo musieli zwrócić koszty za niedopełnienie umowy - zaśmiał się pod nosem na pewne wspomnienie - Deidara to ci pewnie nogi z dupy powyrywa, był tak zły, że aż mu się piana z pyska toczyła. Musisz do nich zadzwonić i jakoś ogarnąć, bo wszystko szlag trafi. Nie wierzę, że to wszystko przez jakąś lalunię, którą wyrwałeś w Salvadorze
- Skończyłeś już? - Madara wyraźnie był poirytowany, nie lubił, kiedy ktoś mu mówił co ma robić, nawet jeśli ta osoba miała rację. Nie podobały mu się również uczucia, które wywołała u niego wzmianka o Ivy. Dlaczego nie mógł wyrzucić z pamięci dziewczyny, z którą tylko się przespał? Samo określenie lalunia wywarło u niego tak negatywne emocje, że musiał powstrzymywać się od przesadnej reakcji. Wolał nie pokazywać, że go to ruszyło, bo znając Hiadana, męczyłby go przez cały dzień, żeby wydobyć z Uchihy jakieś informacje, którymi mógłby podzielić się z resztą Akatsuki. Nie zniósłby tego.
- Nie, ja dopiero zaczynam. Co ty robiłeś przez ten cały czas? U mnie stary jest jak w raju. Jaka dupa się do mnie wprowadziła... Studentka! - brunet domyślał się, że biedna dziewczyna nie miała pojęcia w co się pakuje, wprowadzając się do erotomana, lecz nie miał zamiaru słuchać, co ma mu do powiedzenia na jej temat przyjaciel. 
- Wiesz co, tu masz klucze - mówiąc to, rzucił wymieniony przedmiot na kolana fioletowookiego - Wychodzę. Zamknij moje mieszkanie, wieczorem wrócę po nie do ciebie - zanim wyszedł z domu, wziął ramoneskę i paczkę fajek. Naprawdę chciał się przejąć sytuacją zespołu, lecz nie potrafił. Wolał się skupić na wspomnieniach, w których widział Rudą. Skoncentrował się na emocjach, które mu wtedy towarzyszyły aby skończyć piosenkę, lecz jak na złość w umyśle bębnił mu refren utworu zespołu Duft Punk "Harder Better Faster Stronger". Przynajmniej miał skojarzenia. Dobre i to.
Od dłuższego czasu spacerował bez konkretnego celu po mieście. Czasami zatrzymywał się przed witrynami sklepów muzycznych podziwiając gitary. Oglądał się również za każdą rudowłosą kobietą, jaką napotkał na swej drodze, lecz żadna nie posiadała fioletowych oczu. Niepocieszony takim obrotem spraw, zerknął na wyświetlacz komórki. Nie było go w domu od dwóch godzin, więc postanowił iść do Hidana, choć i tak podejrzewał, że jeszcze go nie ma u siebie. Stwierdził, że przynajmniej może na niego poczekać pod kamienicą, w końcu tak dawno nie wychodził dłużej na świeże powietrze, więc wyjdzie mu to na dobre. Szedł powoli, nigdzie mu się nie spieszyło. Gdy dotarł na miejsce, oparł się o budynek, aby zapalić fajkę, nim wejdzie do góry.
- Madara? - pierwszy raz w życiu zakrztusił się dymem nikotynowym. Pomyśleć, że wystarczył do tego głos, którego spodziewał się już nigdy usłyszeć. Podniósł wzrok i ujrzał rudowłosą kobietę o fiołkowych oczach. Uśmiechnął się,  gdy zobaczył znajomą koszulkę z napisem "Leave the world behind" i zaczął się zastanawiać, czy wcześniej już miała taki dekolt, czy może został dorobiony. Jego ciśnienie zdecydowanie się podwyższyło, do czego przyczyniły się jej obcisłe jeansy, które okrywały jej zgrabne nogi niczym druga skóra - A jednak się nie pomyliłam - przerwała krótką ciszę - Bałam się, że to ktoś bardzo podobny do ciebie - A ja się bałem, że się przesłyszałem, przeszło mu przez myśl - Niedawno się tu wprowadziłam, może wejdziesz? - skojarzył fakty i zaśmiał się w duchu. Hidan dzwonił do niego niejednokrotnie i nagrywał mu się na sekretarkę, zapraszając do siebie, aby poznał nową współlokatorkę - studenkę, którą okazała się Ivy. Gdyby nie był takim introwertykiem, jego katusze już dawno by się skończyły. Choć widocznie tak miało być.
- Jasne, czemu nie - odbił się stopą od muru i ruszył w ślad za Rudą, dokładnie przyglądając się jej kołyszącym się biodrom. Następnie jego wzrok padł na ramiona, na których zauważył gęsią skórkę. Bogu dzięki, że zawsze mam przy sobie gumki. Czuł, że nie tylko on tęsknił za tą bliskością.
******
* wzorowałam się na postaci z anime Free - Rin Matsuoka
** utwór Slash'a - Bad Rain
Tytuł zaczerpnięty od piosenki James'a Blake'a.
Jezu, ile ja miałam problemów z netem - to przez to ciągłe zmiany terminów! Nawet wprowadzając poprawki musiałam pracować równocześnie na bloggerze i wordzie -.-' Przy okazji sprawdzania tekstu stwierdzam, że ta partówka nie jest tak dobra, jak spodziewałam się, że będzie.... Przynajmniej widzę, że przez miniony rok szkolny bardzo dużo nauczyłam się na polskim, bo miałam problem z używaniem zaimków o.O Przyznaję, że partówka miała być dłuższa, ale taki koniec w sumie mi odpowiada, a na napisanie reszty potrzebowałabym kolejne dwa miesiące. Ogólnie jestem z siebie dumna, że dałam radę napisać Retrograde na ilość 37 stron, a nie rzucić to w cholerę, jak miałam w zwyczaju robić to z moimi innymi blogami na onecie. Ach i ileż tu nieprzyzwoitości - nie ma to jak pisać opowiadania w tracie czytania trylogii o Christianie Greyu ;) 
Ogólnie nie jestem w pełni zadowolona z efektu końcowego, ale najgorzej też nie jest. Będę prowadzić tego bloga, bo chcę poprawić swoje umiejętności pisarskie(?), mało jest opowiadań z hentaiami, na które ostatnio mam fazę oraz nie ukrywam, że mam dużo pomysłów  i szkoda mi ich nie wykorzystać. Trzeba się tylko przyzwyczaić do tego, że długo zajmuje mi stworzenie czegokolwiek. Jeśli ktoś jest zainteresowany blogiem, radze zapisać się do obserwatorów, bo wątpię, aby komuś chciało się ciągle sprawdzać moją stronkę.
Niedługo również uzupełnię zakładki o bohaterach, o mnie itp.
Pozdrawiam ;)

15 komentarzy:

  1. Pierwsza ! Obserwuję ! Pisać za bardzo to nie będę o tej jednopartówce, za dużo tego xD
    I bardzo dobrze, że długie w cholerę, takie lubię. Niestety to tylko jednopartówki. Śmiało możesz zaczynać opowiadania pisać. Bardzo ciekawie Ci to wychodzi.
    Mam nadzieję, że napiszesz coś z Sasorim w roli głównej <3
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam ! ^₩^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chciałabym napisać kiedyś opowiadanie, a raczej dokończyć, bo kiedyś pisałam o Sasorim, ale szybko się zniechęciłam. Kto wie? Może w przyszłym roku się za to wezmę, bo bardzo za mną ta historia się ciągnie i nie daje mi spokoju, oby mi się udało ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Matko, to jest boskie! Mega mi sie to podoba, ale przyznam, ze koncowka niezbyt mi sie podobala. Koniec tak nagly i w ogole... Moze to kwestia tego, ze tak mnie wciagnelas, iz pragne wiecej! Tak, to pewnie to ;d
    Czekam na kolejne twoje historie, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało. Tak jak już wcześniej wspominałam, końcówka jest efektem mojego lenistwa oraz strachu, że jeśli nie opublikuję tego, co mam, to nigdy tu się nic nie pojawi ;)
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. To jest naprawdę boskie! Twój styl pisania jest tak bardzo przyjemny, że nie mogę się oderwać od czytania! A długość rozdziału jest powalająca! Ja bym nie dała rady napisać tak długiego tekstu, naprawdę! Propsy dla ciebie ! Mimo, że nie przepadałam za Madarą, ty mnie do niego przekonałaś i pragne więcej jednopartówek z jego udziałem. A że jestem zboczuchem jakich mało, mam nadzieje że takich one-shotów będzie więcej! Powinnaś zostac pisarką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło ^_^ Nie spodziewałam się, że mam dobry styl pisania, zawsze myślałam, że jest przeciętny, ale możliwe, że jestem dla siebie zbyt wymagająca. Też się zdziwiłam, że potrafiłam napisać coś tak długiego, zanim rzuciłam to w cholerę, ale pomysł prześladował mnie tak długo, że skrzywdziłabym samą siebie, gdybym tego nie opublikowała. Też nie przepadałam za Madarą, ale zmieniło mi się po poznaniu jego przeszłości oraz Hashiramy. I mam już na tego Uchihę trochę pomysłów, o to się nie martw ;) Witaj w klubie, też jestem zboczuchem, dlatego powstał ten blog ;P Na pisarkę mam zbyt słomiany zapał, ale bardzo dziękuję za komplement, chciałabym, żeby kiedyś mógł się ziścić ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Dżizas, kobieto, jesteś genialna, ge-nial-na! Po prostu niesamowita! O matko, muszę ochłonąć...
    Dobra, przyznam, że rzadko kiedy czytam erotyki, bo zazwyczaj są bez sensu, bez przemyśleń i chodzi w nich tylko i wyłącznie o seks, o nic więcej. Właściwie nie wiem, czemu skusiłam się, żeby przeczytać Twój, tym bardziej, że zobaczywszy jego długość aż mi się słabo zrobiło, no ale jednak, czymś mnie przyciągnęłaś. I teraz nie żałuję.
    Po pierwsze, doskonale wykreowałaś swoje postaci. Zarówno Ivy, Madarę, jak i Sakurę, Ino, Hidana, Deidarę. Trochę zachowanie Hinaty mi nie pasowało, bo nie sądziłam, że może być taką zimną suką, ale to nic, bo całość rozdziału przyćmiła to dziwne uczucie rozczarowania jej zachowaniem. Wszyscy byli tacy prawdziwi, niesamowite! Wypowiedź każdego bohatera była dokładnie przemyślana (a przynajmniej takie sprawiasz wrażenie), przez co tak dobrze się to czytało. Przekomarzanki Ivy i Madary - genialne. Nie zachowywali się jak typowi kochankowie, którzy po seksie udają, że się nie znają. Naprawdę między nimi zaiskrzyło i strasznie żałuję, że to tylko jednopartówka. Nie miałabym nic przeciwko, gdybyś kontynuowała ich losy. ;)
    Oczywiście opisy scen erotycznych były niesamowite. Czytając je, sama się rumieniłam, miałam gęsią skórkę i - a niech Cię! - zapragnęłam rzucić się na swojego chłopaka, który niestety jest w pracy i prawdopodobnie dziś się z nim już nie zobaczę. Świetnie wszystko opisałaś, naprawdę. Genialnie. Aż brak mi słów. Jestem zachwycona.
    Co mi się podoba w tym blogu to to, że oprócz seksu są tu również przemyślenia. Tak jak pisałam, zazwyczaj autorki skupiały się tylko na aktach miłosnych i igraszkach, co było nudne i czasem wręcz ohydne. Ty natomiast oprócz seksu wmanewrowałaś w to wszystko uczucia bohaterów, ich rozmyślania i ciekawe rozmowy. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo rzadko daje się wszystko tak wyważyć, żeby było idealne. Tobie się to udało. :)
    Pod względem technicznym też nie mam się do czego przyczepić. Styl masz świetny, lekki, przejrzysty i baaaardzo wciągający. Po drodze wyłapałam kilka niedociągnięć czy literówek, w stylu brakującego "m" na końcu wyrazu czy chciałEm zamiast chciałAm, ale już nawet nie wiem gdzie. Poza tym przy takiej ilości tekstu to po prostu ginie śmiercią naturalną. :)
    Jesteś świetną pisarką i bardzo boli mnie fakt, że dopiero w sierpniu zaczniesz pisać kolejną partówkę. Niemniej jednak czekam cierpliwie w ogromnym utęsknieniu, życząc Ci mnóstwo weny i cudownych, udanych wakacji! :)
    Aha, Madara, Ty łotrze i kłamco, nie zawsze masz przy sobie gumki! Nie kupował byś ich wtedy na stacji, gdy wiozłeś napaloną Ivy do siebie do domu. :>
    Pozdrawiam Cię gorąco! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że przeczytałam Twój komentarz pół godziny temu i miałam banana na ustach, po czym poszłam zjeść obiad (wiem, dziwna pora) i teraz, gdy chciałam Ci odpisać, to z ciekawości weszłam na Twój profil i zaczęłam wrzeszczeć z radości na całe mieszkanie, aż rodzina się mnie spytała, czy dobrze się czuję ^_^ Nie wierzę, że TA Kushina chan, trafiła na mojego bloga i że go skomentowała! Przecież ja czytałam Twoje blogi na onecie! Kobieto. Do dzisiaj pamiętam historię o bliźniakach i o ile się nie mylę o siostrze Pain'a i jej związku z Hidanem, tak? No i nie ma to jak waikyoku - pamiętam, że skończyłam na 7 rozdziale i trochę chamsko.pl bo nigdy nic u Ciebie nie skomentowałam, za co BARDZO BARDZO MOCNO PRZEPRASZAM! Teraz, jak doznałam tego zaszczytu, to aż mi głupio. Ostatnio nawet próbowałam odnaleźć Twoje blogi, ale nie mogłam za cholerę sobie przypomnieć nazwiska bliźniaków, tak to jest, gdy na wszystkie Twoje blogi znałam adresy na pamięć, raz je zaniedbałam i później nie mogłam sobie ich przypomnieć. Zresztą, miałam tak z większością blogów, które czytałam :(
      Dziękuję ^_^ Naprawdę się cieszę ^_^ Hmmm, nie sądziłam, że dobrze ich wykreowałam, zdawało mi się, że nie umiem tworzyć charakterów, bałam się, że wszyscy będą tacy sami, nijacy...
      No popatrz, a ja myślałam, że te wszystkie sceny erotyczne są denne, były momenty, gdzie chciałam je usunąć, ale uświadomiłam sobie, że gdybym to zrobiła, to nie napisałabym tego od początku i prawdopodobnie rzuciłabym to w cholerę oO
      Powiem Ci, że trochę bałam się tego, jak ludzie odbiorą tą partówkę, no wiesz, dziewczyna, która proponuje seks obcemu mężczyźnie? Tak trochę desperatka bądź puszczalska - nie oszukujmy się.
      Naprawdę? Czytałam całość 2 razy - raz, tak ogólnie, a drugi po to, aby poprawić błędy i nie raz miałam wrażenie, że mam "suchy" i nieciekawy styl. Widocznie jestem dla siebie zbyt surowa... A co do literówek, to bez nich nie byłabym sobą xD Znajomi mówią mi, że chyba je pokochałam, albo że moja klawiatura nielubi mojego dotyku......
      Dziękuję Ci za wszystkie miłe słowa :) Dałaś mi nową motywację i chęć do pisania :) A do sierpnia zostały już tylko 2 dni ;) Gorzej już z tempem mojego pisania, ale ciiiiii..... Również życzę udanych wakacji i weny!
      Ciiiii, to takie moje niedopatrzenie, ale zwalmy na Uchihę ;)
      Ale mi się japa cieszy!
      Również pozdrawiam i wręcz kocham <3 ;*

      Usuń
    2. Jejku, aż mi się miło zrobiło jak przeczytałam Twój komentarz. ^^ Nie sądziłam, że się "znamy", choć nick YurikO coś mi mówił. Naprawdę nigdy, przenigdy nic u mnie nie skomentowałaś? Hm, a może pisałaś kiedyś jakieś inne opowiadanie i stąd Cię kojarzę? ^^ No nie wiem. W każdym razie szalenie mi miło, bo Twój komentarz oznacza, że niektórzy jeszcze o mnie pamiętają i - co ważniejsze - miło wspominają moją twórczość. Jejku. ^^
      Mówiąc szczerze też mnie zatkało, gdy Ivy zaproponowała Madarze seks i przeczytałam to zdanie dwa razy, zanim to do mnie dotarło. :D Ale pasuje to do niej, wypalenie czegoś takiego. To było świetne zagranie, naprawdę. :D
      Niby tylko dwa dni do sierpnia, ale jeszcze musisz coś napisać, a póki co widzę, że kolejna partówka jest napisana aż w 0%. :c

      Usuń
    3. No niestety nie, ale obiecuję poprawę :) Tak, możesz mnie kojarzyć z oneta, prowadziłam bloga - Trespasser oraz szabloniarnię - Imagination Template i myślę, że to właśnie z niej możesz mnie kojarzyć, bo swego czasu była bardzo często odwiedzana przez blogerów ;) No widzisz, ja pamiętam, chociaż zawsze byłam tym cichym czytelnikiem ;)
      Cieszę się, że to do niej pasuje. W końcu każdy musiał kiedyś palnąć coś, czego w ogóle nie przemyślał, prawda? :D
      E tam, dam radę :) Nie ukrywam, że najlepiej pisze mi się w nocy, więc od 24 ruszam pełną parą ;) Zamierzam dotrzymać danego słowa ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    4. Tak tak, kojarzę tę szabloniarnię. Może nawet kiedyś zamówiłam tam szablon. :D
      Swoją drogą uwielbiam to "Mmm hmm hmmmm", które dociera do moich uszu jak wchodzę na Twojego bloga. Ta piosenka ma świetny klimat. Chyba dla niej wchodzę tu tak często. :D

      Usuń
    5. No widzisz, obie się kojarzymy :D
      Tak, klimat jest niesamowity i cholernie się cieszę, że zaczęłam oglądać serial "Pozostawieni", bo właśnie tam usłyszałam tę piosenkę po raz pierwszy ;) Od razu zakochałam się w głosie James'a Blake'a i nastroju, jaki nim stwarza ;)

      Usuń
  5. Ooo ho. Nieźle nieźle nieźle. Bardzo podoba mi się to co tu przeczytałam. Serio, to wspaniały początek opowieści. Ja przy tobie wypadam blado, hahaha. Zapraszam do mnie, na www.opko222.blog.onet.pl
    Z chęcią Cię u siebie ugoszczę, i liczę na obiektywną ocenę mojego bloga. Do usłyszenia i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaa Madara!!! Jeju mam do niego słabość! Oj nie chcesz wiedzieć jak wymęczyłam chłopaka po przeczytaniu tego opowiadania! No jesteś genialna! Masz talent serio :) takiego erotyka chyba nigdy nie czytałam. Świetny masz styl pisania co sprawia że super gładko się czyta i mega wciąga w historię. Szkoda że to tylko jednopartowka :( ale i tak sie jaram ze na nią trafiłam a to tylko dzięki Kuchinie chan :) ona mi go poleciła za co dziękuję :* a Tobie życzę weny i czekam na następne historię. Tymczasem idę czytać 2 opiwiadanie :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale dopiero od niedawna mam do niego słabość ^_^ A dobrze! Miło mi słyszeć, że moje opowiadanie oddziałuje na innych tak, jak powinno ;)
      Dziękuję bardzo za komplementy! :D Cieszę się do tego laptopa, jak dzieciak w zabawkowym xD Nie, no w erotykach to ja się dopiero "odkrywam", więc mam nadzieję, że będę jeszcze lepsza w ich opisywaniu xD Obawiam się, że jeśli to nie byłaby jednopartówka, to najprawdopodobniej opowiadanie nie doczekałoby się swego końca, więc pod tym względem można się cieszyć ;)
      Noooo, nie ukrywam, że dzięki Kushinie przybyło mi trochę czytelników (kocham Cię kobieto! <3).
      Dzięki, wena zawsze się przyda :D
      Również pozdrawiam oraz bardzo mocno dziękuję za komentarz <3

      Usuń